sobota, 14 grudnia 2013

Zamknij się wreszcie.

I wish that I could take you to the star
I'd never let you fall and break your heart
And if you wanna cry or fall apart
I'll be there to hold ya

- Długo jeszcze tak będziesz się nie odzywać? - warknął Zayn opierając się o framugę drzwi. Zignorowałam to i przewróciłam stronę gazety. W sumie mało mnie obchodziły tematy związane z plotkami o celebrytach, ale musiałam się czymś zająć w czasie unikania go. - No przecież przeprosiłem, tak? O co Ci jeszcze chodzi? - poczułam jak siada obok mnie, ale nie dotykał mnie. I ma szczęście. To nie tak, że zasugerował, że jestem gruba czy coś. Nie, powodem nie była jedna z tych błahostek o które wkurzają się dziewczyny. A może i tak? Tak czy inaczej, kiedy stwierdził, że mój głos jest irytujący i chciałby, żebym czasem zamilkła, postanowiłam się zastosować i nie odzywać. Nie będę go jednak ignorować wieki. Po prostu nie będę się odzywać. Nie muszę udawać, że go tu nie ma czy coś. Tak więc podniosłam się z kanapy i wyciągnęłam z komody kartkę i długopis. Ciągle czułam na sobie jego ciekawskie spojrzenie. Napisałam na karteczce 'Głodny?' i położyłam mu na kolanach. Zerknął na papierek i znów na mnie. 
- Nie możesz po prostu zapytać? 
Przewróciłam oczami i nabazgrałam na drugiej strony kolejne słowa.
- 'Tak czy nie?' Żartujesz, tak? - wzruszyłam ramionami i ruszyłam do kuchni, ale słyszałam, że idzie za mną. - Przestań do cholery traktować mnie jak dziecko, któremu rodzic dał karę. To irytujące. Jestem od Ciebie starszy.
Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej mrożoną pizzę. Jakoś nie miałam nastroju cokolwiek samej przygotowywać. 
- Słyszysz? To już nie jest śmieszne. - miałam cholerną ochotę się roześmiać, słysząc jak desperacko próbuje uzyskać jakąkolwiek odpowiedź. Faktycznie wyglądaliśmy trochę jak matka karząca niegrzeczne dziecko, a nie jak narzeczeni. Mylisz się, Zayn. To jest śmieszne.
- Nie będziesz przecież nie odzywać się całą wieczność - zagrodził mi drogę do piekarnika przysuwając twarz tak blisko mojej jak tylko się dało. - Prawda? 
Nachylił się, żeby mnie pocałować, ale odchyliłam głowę do tyłu i wyminęłam go. Włączyłam piekarnik i wyjęłam pizzę z pudełka. 
- Odezwij się do cholery jasnej! 
Dalej robiłam swoje nie przejmując się jego obecnością. 
- Myślisz, że ja tak nie umiem? Proszę bardzo. Chcesz ciszy to będziesz ją miała. Od tego momentu nawet się nie odezwę. Ani słowem. - westchnęłam i aż się lekko uśmiechnęłam na to, że sobie odpuścił. - Będziesz mnie błagać, żebym coś powiedział, ale ja będę cicho. Nic nie będę mówił. I wytrzymam dłużej niż Ty. 
Taaaak, Malik i nieodzywanie się to jednak zbyt piękna wizja. Wstawiłam pizzę do nagrzanego piekarnika i wyszłam z kuchni, podczas gdy Zayn idąc za mną ciągle wygłaszał swój monolog. Przechodząc przez salon zgarnęłam ze stolika notes i długopis. Wyrwałam jedną kartkę i podałam mu.
- Zamknij się wreszcie. - odczytał głośno i zamilkł. Posłałam mu wdzięczne spojrzenie i poszłam na górę. Jeśli mam się nie odzywać, to równie dobrze mogę zasnąć.



***

Obudziły mnie huk i wiązanka przekleństw dochodząca z dołu. No ciekawe co on znowu wymyślił. Westchnęłam ciężko i zeszłam po schodach, kierując się w stronę hałasu, który jak się okazało - dochodził z kuchni. Zayn kurczowo ściskał swoją dłoń, a na podłodze leżała pół-spalona pizza. 
- Jezu Chryste. - podbiegłam do niego i pociągnęłam go w stronę kranu. Zaklął kiedy odwijałam jego czerwoną dłoń z koszulki i podstawiłam pod zimną wodę. - Czy mam Cię instruować jak dziecko, że piekarnik jest kurwa gorący? 
- Wiedziałem, że jest gorący, ale nie myślałem, że tak bardzo. - syknął.
- Jestem od Ciebie starszy. - przedrzeźniałam go piskliwym głosem.
- Ja tak nie mówię. - warknął w obronie. 
- Zamknij się i trzymaj rękę pod wodą. 
Wyciągnęłam z apteczki bandaż i podeszłam do niego. Zakręciłam wodę i chwyciłam jego dłoń by owinąć ją bandażem. 
- Przestań się na mnie gapić, to irytujące. - mruknęłam nie odrywając wzroku od jego dłoni. 
- Odezwałaś się. 
- Oh, przepraszam, więcej już nie będę. - zrobiłam małą kokardkę na końcówce i odsunęłam się od niego.
- Nie o to mi chodziło. Przepraszam, okej? Ta cisza po prostu mnie dobija. - westchnął i delikatnie położył dłonie na mojej talii. 
- Powinna. Skoro mój głos jest taki wkurwiający, to po co mam się odzywać? - żachnęłam się.
- Przepraszam, powinienem był pomyśleć, zanim to powiedziałem.
- I? 
- Już przeprosiłem. 
- Spaliłeś mi pizzę, skurwysynie. Za to oczekuję więcej niż przepraszam. - w odpowiedzi usłyszałam jego dźwięczny śmiech, a potem poczułam jego delikatne wargi na swoim czole.




image



Hej.. Znowu przychodzę do was ja, autorka marnotrawna.. Cóż, mam porządne powody na swoją nieobecność! Pieprzone egzaminy próbne, wróg numer 1. każdego 3-cio gimnazjalisty. ;-; I oczywiście zagrożenie z biologii, to już mój drugi wróg.. Ale postaram się w święta dodać trochę więcej. :) Poza tym, ten imagin też zbyt wspaniały nie jest, ale chodził mi jakiś czas po głowie więc jest.. Dziękuję każdemu, kto komentuje, serio aż mi się serducho cieszy jak widzę tyle opinii. :3
Co z 2 częścią Nialla? -> mam połowę napisaną, ale jest tak cholernie beznadziejna, że po prostu jak na nią patrzę to aż mi słabo, więc postaram się dodać nową może za tydzień.
Propozycje. -> obecnie mam 2, są na prawdę interesujące i również postaram się je napisać. :) x 

BUYA!





niedziela, 24 listopada 2013

OGŁOSZENIA

  1. Sorry, że tak długo nie pisałam, ale 3 gimnazjum to się nauczycielom za przeproszeniem w dupach poprzewracało i codziennie jakieś sprawdziany lub kartkówki, a za tydzień egzamin, więc nie mam jak pisać imaginów :x
  2. Zaczęłam tłumaczyć fanfikcję I'm not her, poczytajcie jeśli macie ochotę :)
  3. Za około tydzień dodam 2 część Nialla i może parę innych, bo mam parę scenariuszy w głowie :)
Mam nadzieję, że rozumiecie :) Big love! x

sobota, 5 października 2013

Dating the creeper. (Część 1)

- Hej, Ty! - podniosłam głowę znad książki. Czyżby to było skierowane do mnie? Rozejrzałam się wokoło i zobaczyłam blondyna biegnącego w moją stronę. Cholera. Niall Horan biegł w moją stronę. Uciekać, czy zostać? Nie będę owijać w bawełnę. Ten koleś jest przerażający. Nie tylko ja tak twierdzę. Cała szkoła się go boi. Zaraz wyjdzie, że jestem powierzchowna, ale ten jego wygląd po prostu przyprawiał o ciarki. Dosłownie całe jego ciało pokrywały tatuaże i kolczyki. Zdecydowanie był na liście osób, których za wszelką cenę wolałabym unikać. Był coraz bliżej mnie, a ja zamiast uciekać po prostu stałam jak sparaliżowana. Byliśmy tylko we dwoje na korytarzu, gdyż zaczęła się lekcja, ale ja postanowiłam sobie odpuścić jedną godzinę, bo miałam zamiar przeczytać nowo nabytą książkę.. Gdybym wiedziała, że spotkam JEGO to bez gadania poszłabym na zajęcia. - Jak Ci na imię?
Odezwij się, chyba nie chcesz stracić życia, prawda? podpowiadała mi podświadomość, natomiast ja dalej po prostu stałam i gapiłam się na niego. Wyglądał groźnie. Jakby przed chwilą ktoś go wkurzył.. Może kogoś zabił? Może chce, żebym pomogła mu tego kogoś zakopać? Jezu, [T.I.] lecz się psychicznie.
- Zadałem Ci pytanie. - burknął.
- [T.I.]. - odpowiedziałam szybko nie chcąc go złościć.
- [T.I.]. - uśmiechnął się z satysfakcją. - Zrobisz coś dla mnie?
Mówiłam, że kogoś zabił! Cholera! Co robić? Może to było pytanie retoryczne? Jezu, odezwij się i niech już sobie idzie!
- W porządku.
- Świetnie. - po raz kolejny uraczył mnie uśmiechem i wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Chwila, chwila.. Przecież w szkole nie można palić.. Jesteśmy niepełnoletni.. - Potrzymasz to dla mnie do końca dnia?
- Nie zrobię tego, regulamin zabrania wnoszenia papierosów na teren szkoły.. - słowa płynęły ze mnie tak szybko, że aż dziwię się, że zrozumiał. Nie wziął sobie tego do serca. Przeciwnie - zaczął się śmiać.
- Nie bądź już taką cnotką. No weź. Ciebie nie sprawdzą, a ja zostanę wyrzucony jeśli po raz kolejny je znajdą. Proszę? - wydął usta w dziubek. Przez chwilę poczułam się, jakbym stała oko w oko z jednym z moich normalnych kolegów. Ale on nie jest normalny. To jest Niall Horan. Postrach szkoły. Zgódź się. Jedno zawieszenie jest chyba lepsze od śmierci, prawda? Prawda.
- Uh. Ale zaraz po lekcjach masz to ode mnie zabrać.
- Wielkie dzięki. Kiedyś się odwdzięczę! - uśmiechnął się szeroko i podał mi papierosy, które szybko schowałam do kieszeni i zakryłam swetrem. Pochylił się lekko nade mną, a mnie przeszły cholerne dreszcze. - Obiecuję, że się odwdzięczę. - szepnął i ruszył w głąb korytarza.
Zginiesz. - po raz kolejny 'pocieszająca' myśl przemknęła mi przez głowę.








Nigdy w życiu nie miałam tak stresującego dnia. Miałam wrażenie, że każdy się na mnie gapi. Że rozniosło się to, co mam lub to, że rozmawiałam z Niall'em. Czyli ogółem, byłam cholernym kłębkiem nerwów. Bo czym ja sobie na to wszystko zasłużyłam? Niczym. Nic złego nie zrobiłam.
Gdy zakończyła się 7 lekcja, jak najszybciej wybiegłam z klasy i skierowałam się do wyjścia ze szkoły.
- [T.I.]! - usłyszałam za sobą jego głos. Cholera x2. Przełknęłam ciężko ślinę i powoli się obróciłam. Blondyn zmierzał ku mnie wesołym krokiem.
- Zabieraj to. - sięgnęłam do kieszeni, żeby wyciągnąć z niej jego własność, jednak on chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce.
- Nie tutaj, skarbie. Dyrektor się tu kręci. Jesteś już po zajęciach? - zszokowana wyrwałam dłoń z jego uścisku.
- Tak.
- Fantastycznie. W takim razie pozwól mi odprowadzić się do domu. - otworzyłam usta, żeby zaprzeczyć, ale mi przerwał. - To nie prośba. To bardziej stwierdzenie 'idę z Tobą, nie pyskuj'. Rozumiesz?
- Rozumiem. - szepnęłam i ruszyliśmy przed siebie. Czułam na sobie zdziwione i poniekąd współczujące spojrzenia innych osób. Pewnie wyglądało to tak, jakby zabierał mnie gdzieś ze sobą bez mojej zgody.. Oh.. Przecież właśnie to robi.
- Gdzie mieszkasz?
- Nie powiem Ci. - głupia nie jestem, nie będziesz mnie później nawiedzał w razie braku pieniędzy czy kolejnej TAKIEJ SYTUACJI. Blondyn zaśmiał się cicho.
- Rozumiem. Ale jeśli mi nie powiesz, to zabiorę Cię do siebie. - uśmiechnął się złośliwie. To miał być żart? Bo zabrzmiało jak groźba.
- Na Kingsland Road.
- Grzeczna dziewczynka. Na pewno nie chcesz iść do mnie? - oh no dalej, co z nim nie tak?
- Nie chcę. W sumie to jesteśmy w połowie drogi. Weź to, a ja już pójdę. - tym razem nie protestował gdy podałam mu paczkę. Od razu wyciągnął jednego papierosa, zapalniczkę i zapalił.
- Chcesz? - zapytał dalej ze mną idąc.
- Nie palę. Idź już sobie. - rzuciłam zażenowana.
- Niech pomyślę.. Nie? Trzeba pomyśleć, jakby Ci się odwdzięczyć za tą drobną przysługę.
- Po prostu daj mi spokój i zachowujmy się jakbyśmy się nie znali. Proszę. - spuściłam głowę. Złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał. Stykaliśmy się klatkami.
- Boisz się mnie? - szepnął.
- Tak. - odpowiedziałam równie cicho. Od razu w nos uderzył mnie zapach papierosów zmieszanych z jego perfumami. Powalająca na kolana mieszanka.
- Przecież Cię nie zabiję. - KŁAMIE. moja podświadomość znów dawała o sobie znać. - Powinnaś też wiedzieć, że nie biję kobiet, a już szczególnie takich ładnych. - zarumieniłam się na jego słowa i (o ile to możliwe) jeszcze bardziej wcisnęłam głowę w sweter. - Nie zakrywaj się. - ok, mimo jego 'wyznania' wciąż się go bałam i wolałam zostać przy życiu, więc wykonałam jego polecenie i podniosłam głowę. Oh.. Miał najpiękniejsze niebieskie oczy jakie w życiu widziałam. Błękitne jak ocean. W sumie on sam przypomniał ocean. Tajemniczy i może Cię utopić w chwili nieuwagi. - Chodź. - odwrócił wzrok i ruszył przed siebie.
- Nie chcę, żebyś mnie odprowadzał.
- Gówno mnie to obchodzi. - burknął zaciągając się papierosem.
Czyżby to już koniec dyskusji? Na to wygląda. Mam tylko nadzieję, że to ostatni raz, kiedy mnie zauważył i więcej się do mnie nie odezwie. Nigdy.
Im bliżej byliśmy mojego domu, tym bardziej się rozluźniałam. Ostatni raz. Wdrapałam się na schody i chwilę później byłam już przy drzwiach. Sięgnęłam do kieszeni, żeby wyciągnąć z niej klucze. Jednak za sobą słyszałam kroki. Cholera, czemu on sobie nie idzie? Czym prędzej wsadziłam klucz do zamka i przekręciłam.
- Czekaj. - podszedł bliżej.
- Słucham? - odpowiedziałam uprzejmie. Ostatni raz. - potarzałam w głowie jak mantrę.
- Dałabyś się zaprosić na randkę?
Kurwa mać.






Heeeej! :D Mam jakieś takie zapotrzebowanie na punk Nialla po przeczytaniu Dangera, Darka i innych takich fanfikcji hahah :D hope you like it! :D

piątek, 27 września 2013

Do zobaczenia, przyjaciółko. (Część 3)

- Wszystko w porządku? - zapytał i mocno przytulił mnie do swojej piersi.
- Tak, tak. Po prostu.. Mały coraz częściej daje o sobie znać. - uśmiechnęłam się lekko. Mój ukochany złożył pocałunek na moim brzuchu.
- Mogę zrobić coś, żebyś poczuła się lepiej? Kupić Ci coś? Przynieść?
- Nie, dziękuję.
- W porządku. Kocham Cię.
- Też Cię kocham, Zayn. - Mulat uśmiechnął się szeroko i powoli zbliżał swoją twarz do mojej. Uśmiechnęłam się na myśl o kolejnej pieszczocie z jego strony, ale niestety przerwał nam dzwonek.
- Ugh. Otworzę. - burknął niezadowolony i wygramolił się z łóżka.
- Zayn?
- Tak, kochanie?
- Masz seksowny tyłek. - chłopak posłał mi szeroki uśmiech i założył spodnie.


LIAMS POV.

3 lata. 3 lata czekania. 3 lata tęsknoty. Ale dałem radę. Tydzień temu wziąłem rozwód i szczerze mówiąc mi ulżyło. Danielle nigdy nie była dla mnie kimś więcej niż żoną zapisaną w aktach. [T.I.]. Ona była miłością mojego życia. Zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo ją raniłem. Żałuję tego. Cholernie żałuję, że wylewała przeze mnie łzy. Idąc tu ciągle rozmyślałem nad tym wszystkim. A co jeśli mi nie wybaczy? Gorzej - co jeśli się spóźniłem? O tyle co moja miłość do niej z każdym dniem rosła, jej mogła blednąć. I tego chyba bałem się najbardziej. Szedłem teraz do miejsca, gdzie uczucia między nami rozkwitały i gdzie to wszystko się skończyło. Cicho modliłem się, żeby ciągle tam mieszkała, ale kiedy zobaczyłem na skrzynce na listy, zamiast jej nazwiska, nazwisko 'Malik' wiedziałem, że pewnie jej tam nie ma. Jednak postanowiłem zaryzykować. Nabrałem powietrza i nacisnąłem dzwonek. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe gdy po minucie ktoś nacisnął klamkę. Teraz stałem oko w oko z jakimś chłopakiem.
- W czym mogę pomóc?
- Em.. Szukam [T.I.] [T.N.]. Nie wiesz gdzie mogę ją znaleźć?
- Jest w domu. Wejdź, zaraz ją zawołam.
Niepewnie wszedłem do środka. Niewiele rzeczy w mieszkaniu się zmieniło.. Zresztą, co ja pieprzę o mieszkaniu. CO TO ZA KOLEŚ?
- Liam? - odwróciłem się i zobaczyłem ją. Te błyszczące oczy w których mógłbym utonąć. Te delikatne wargi, które kiedyś mogłem smakować.. Myślałem, że już nigdy jej nie zobaczę, a teraz po prostu przede mną stała. To wydawało się takie nierealne.
- Zayn? Mógłbyś nas zostawić na chwilkę samych?
- No dobrze. - Mulat skrzywił się nieznacznie. - Ale w razie czego to jestem za ścianą.
- Dzięki.
- [T.I.]? Lepiej usiądź.
- Dobrze, dobrze. Jesteś zbyt troskliwy. - dziewczyna uśmiechnęła się i delikatnie cmoknęła go w usta. Dreszcze przeszły całe moje ciało, a pięści samowolnie się zacisnęły. Oh. Więc to tak objawiała się zazdrość. - Liam? Chodź do kuchni. Pogadamy.
Skinąłem głową i zająłem miejsce przy stole.
- Kawy, herbaty?
- Nie, dzięki.
- W porządku. - wolnym krokiem podeszła i zajęła miejsce naprzeciwko mnie. Teraz wreszcie mogłem przyjrzeć się jej twarzy dokładniej. Wyglądała na dość zmęczoną, a mimo to nie przestawała się uśmiechać. Ta dziewczyna jest niesamowita.
- Spóźniłem się trochę. - westchnąłem ciężko.
- O 2 lata. Rok temu wyszłam za Zayn'a, a teraz jestem w 7 miesiącu ciąży.
- Jesteś w ciąży? Jasna cholera, powinienem patrzyć Ci nie tylko w twarz. Tak czy inaczej.. Gratuluję.
- Dzięki. A co u Ciebie?
- Wiesz.. Jestem świeżo po rozwodzie z Danielle. I jest mi z tym dobrze.
- A co z Chrisem, Amandą i.. Um.. Jak nazwaliście 3 dziecko?
- [T.I.]. - zaskoczyłem ją. Przez chwilę jakby zastanawiała się co ma powiedzieć, ale w końcu zaczęła.
- To urocze.
- Cholernie uparłem się na to imię. Jest piękne. Co do dzieci.. Zostały z Danielle. Nie potrafię zająć się nimi tak jak ona.
- Wydaje mi się, że byś sobie poradził.
- A ja jakoś nie.. Ale nie o tym przyszedłem pogadać.. - nabrałem powietrza. Czas na chwilę, która zapewne do końca zrujnuje moje serce. - Wiem, że już za późno.. Ale ja wciąż Cię kocham. To oczywiste, że Ty nie będziesz na mnie wiecznie czekać i w końcu ułożysz sobie życie, ale ciągle miałem cichą nadzieję, że może jednak nie.. Chciałbym, żebyś wróciła.
- Słuchaj.. Długo nie mogłam się pozbierać po naszym rozstaniu. Aż w końcu Zayn pomógł mi stanąć na nogi. Liam, ja nie mogę i nie chcę go zostawiać. Wierz mi, że też Cię dalej kocham, ale kocham też Zayn'a.
- A on kocha Ciebie. - wziąłem kolejny haust powietrza i spuściłem wzrok na swoje dłonie. - Spieprzyłem na całej linii. Przeszłości nie naprawię, ale.. Chcę Cię przeprosić za to co zrobiłem.
- Ja już dawno Ci to wybaczyłam. - podniosłem wzrok i po raz kolejny ujrzałem jej cudowny uśmiech. Niepewnie położyłem swoją dłoń na jej. Wzdrygnęła się lekko czując mój dotyk, ale nie cofnęła ręki.
- Mam jakieś szanse na to, żebyś nie wykopała mnie ze swojego życia na dobre?
- Jedyne co mogę Ci zaproponować to przyjaźń.
- Jestem już taki zdesperowany, że to mi wystarczy.
- W takim razie możesz dalej zajmować miejsce osoby w moim życiu ważnej. - podniosłem wzrok. Jej uśmiech był tak zaraźliwy, że nie sposób było go nie oddać.
-  Dziękuję.. - znów rozejrzałem się po pomieszczeniu. W drzwiach stał niejaki Zayn. Nie tyle co stał, co wychylał głowę zza futryny. - Wiesz co, ja nie będę przeszkadzał..
- Przeszkadzał? - dziewczyna westchnęła ciężko. - Zayn. Ja wiem, że tu stoisz.
- Przepraszam. Po prostu się martwię. - Mulat zaszedł ją od tyłu i pocałował ją w policzek, a mnie coś zakuło w sercu. Wstałem i uśmiechnąłem się sztucznie.
- Ja już lepiej pójdę.
- Liam, nie wygłupiaj się. Zostań jeszcze na trochę.
- Nie, wiesz.. Chciałem jeszcze się zobaczyć z dzieciakami..
- Ah.. W takim razie poczekaj. Odprowadzę Cię do drzwi. - dziewczyna szepnęła coś Mulatowi na ucho i po chwili już ramię w ramię szliśmy do wyjścia. - Wpadnij jeszcze kiedyś.
- Jesteśmy przyjaciółmi, więc zapewne będę wpadał często.
- Na to liczę. - oboje wymieniliśmy uśmiechy. - Więc.. Do zobaczenia, Leeyum.
To, że posłużyła się moim starym przezwiskiem, wywołało na moich policzkach dość rzadko występujące rumieńce.
- Do zobaczenia, przyjaciółko. - szepnąłem, gdy drzwi się za mną zamknęły.







KA BUMMMM! Dziwne, że tą część wstawiam dopiero dziś.. Napisałam ją zaraz po 2 części, ale tak wyszło, że totalnie o tym zapomniałam.. Tak czy inaczej - tak oto kończę 3 i ostatnią część o Liamie i chybaa zabiorę się za Niall'a, lub Harry'ego. Zależy, co chcecie pierwsze. :D
BUYA!

sobota, 21 września 2013

Wynagrodzę Ci to wszystko

To śmieszne, jak parę słów potrafi zniszczyć człowiekowi życie. Te słowa najczęściej wypływają z nas pod wpływem złości. Chyba wszyscy tego doświadczyliśmy, prawda? Moja kolej. To po prostu się stało, nawet nie wiem kiedy. 
Stanąłem w progu drzwi. Po prostu stałem i patrzyłem jak płacząc pakuje walizkę. Rusz tyłek, Sheeran. No powiedz coś, kretynie! - przepływały sentencje przez moją podświadomość. Faktycznie, powinienem się odezwać. Ale głos odmawia mi posłuszeństwa. Do tego reszta ciała też strzela na mnie focha i nie potrafię się ruszyć. Stoję i patrzę. Jej szlochanie jest coraz głośniejsze. Wie, że jestem w pokoju?
- Przepraszam. - w końcu wydostało się z moich ust.
- Za co Ty mnie do cholery przepraszasz? Za złamanie mi serca? Za spieprzenie tego, co budowaliśmy 4 lata? Za posuwanie dziewczyny swojego przyjaciela? - zaśmiała się nerwowo. - Nie sądzisz, że to trochę za mało? Dorośnij, Ed.
- Nie chcę, żebyś odchodziła.
- Ja też nie chcę, ale niestety Ty się pewnie nie wyniesiesz. - spuściłem głowę.
- Zostań. - szepnąłem.
- Nie. Popełniłeś błąd, a teraz musisz ponieść konsekwencje. Ja zostanę, a Ty zrobisz to znowu i znowu.
- [T.I.].. - zacząłem i zrobiłem krok do przodu.
- Nic nie mów. Chcę się spakować i wyjść bez scen. - jej głos załamywał się w niektórych momentach, ale próbowała grać niewzruszoną. Oh, to jedna z rzeczy, która mi się w niej podoba. Ta zawziętość.
Miałem pustkę w głowie, jednak dałem się ponieść podświadomości. Uklęknąłem przed nią i chwyciłem jej dłoń, którą niestety starała się wyrwać.


Tell her that I love her
Tell her that I need her
Tell her that she’s more
Than a one-night stand


- Zostań, błagam. Więcej tego nie zrobię. Popełniłem błąd. Będę robić co tylko chcesz, tylko nie odchodź. - drugą ręką objąłem jej szczupłe nogi i kurczowo się ich trzymałem.
- Ed, puść mnie. Proszę.
- Nie puszczę. Jeśli Ty idziesz, to i ja idę. - burknąłem.
- Miej godność i daj mi odejść.
- Miej serce i zostań.
- Ed.
- [T.I.]. - rzuciłem równie stanowczo co ona. Mógłbym przysiąc, że przez chwilę dusiła w sobie chichot.
- Nie rozśmieszaj mnie do cholery, zdradziłeś mnie i jestem zła.
- Przepraszam.
- To za mało.
- Przepraszam, przepraszam.
- Jezu, jak Ty mnie wkurzasz. - odrzuciła głowę do tyłu. Korzystając z okazji, szybko wstałem i objąłem ją w talii. - Nie chcę, żebyś mnie dotykał. - syknęła.
- Fajnie. - przewróciłem oczami. - Daj mi się wytłumaczyć.
- Pieprzyłeś się z Gemmą! Co Ty jeszcze chcesz tłumaczyć?
- Spiła mnie! Wiesz jaki jestem podatny na procenty. - staliśmy twarzą w twarz wrzeszcząc na siebie nawzajem. Przysięgam, że gdybym stał z boku, a nie w tym miejscu, to chyba padałbym ze śmiechu.
- Wiem. Ale i tak Ci nie wierzę.
- Posłuchaj, wlałem w siebie chyba z 10 kieliszków wódki, bo ta kobieta jest tak paskudna, że kijem bym jej nie tknął. - [T.I.] uśmiechnęła się lekko, ale w sekundę znów przybrała kamienną twarz.


She knows me well
Bit of a catch
To have a local girl


- Zrobiłbyś to na trzeźwo?
- Nigdy w życiu. Po śmierci też nie.
- Załóżmy, że zostanę. Jak sobie to dalej wyobrażasz? 
- Nie wiem.. Ale postaram się Ci to wszystko wynagrodzić. Czy to znaczy, że..
Po raz kolejny odrzuciła głowę do tyłu.
- Zostanę. Rozum karze mi Cię w cholerę zostawić i uciekać, ale serce nie pozwala.. Brzmię jak Ty. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w policzek.
- I bardzo dobrze. Tak się cieszę. - kolejny pocałunek złożyłem na jej nosie, a potem na ustach. - Wynagrodzę Ci to wszystko. Przysięgam.







Cześć.. Wróciła autorka marnotrawna. Nie gniewacie się, prawda? Mam nadzieję, że nie, bo jeśli tak, to zrzucam winę na szkołę, wakacje i moje lenistwo.. Przepraszam. Powiedzcie, że imagin nie jest aż taki zły, plz. :< 
Propozycja na imagin nadesłana przez Karolinę Lis! :3 Dziękuję za pomysł, babe! :3


*w imaginie zostały użyte fragmenty piosenki Eda - One Night*


 
(weź tu nie kochaj tego kociaka *_____*)

piątek, 9 sierpnia 2013

Do zobaczenia, przyjaciółko. (Część 2)

Od 3 godzin błąkałam się po mieście bez konkretnego celu.. W sumie to miałam cel. Chodzić tak długo, aż Liam będzie musiał wracać do siebie i będę mogła spokojnie wrócić do mieszkania. Jednak jak to w styczniu - ciepło raczej nie było. Zrezygnowana szłam w stronę domu. Pod moim blokiem zaczepiła mnie jakaś dziewczyna.
- [T.I.] [T.N.]?
- Tak. W czym mogę pomóc?
- Jestem Danielle Payne.

'Jasna cholera' - powtarzałam w myślach.
- Jest u pani mój mąż? Nie mogę się do niego dodzwonić.
- Mm, chyba tak.
- Dzięki Bogu. Zajmę tylko chwilę, bo wiem, że jesteście mocno zajęci.
- Zajęci? - uniosłam brew ku górze.
- Tak. Liam opowiadał o tym, że pracujecie nad projektem wspierającym dzieci z Afryki. Mam nadzieję, że to nie był jakiś strasznie tajny sekret.
- Nie, nie. Po prostu jestem dziś taka zabiegana, że całkiem wypadło mi to z głowy. Przekazać coś Liamowi?
- Tak. Proszę, przypomnij mu, że dziś mam USG i chciałabym, żeby się pojawił. - dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie.
- USG? Cóż.. Gratuluję kolejnego dziecka. - próbowałam odwzajemnić uśmiech, ale średnio mi to wyszło.
- Dzięki. Liam to świetny ojciec.
- Nie wątpię. Wiesz, muszę iść, ale przekażę mu żeby przyszedł.
- Super, dzięki jeszcze raz! Powodzenia z projektem!
- Taak, też dzięki. - odwróciłam się i szybszym krokiem ruszyłam w stronę mieszkania. Cały czas powstrzymywałam łzy, które coraz mocniej cisnęły mi się do oczu. Otworzyłam drzwi i od razu na korytarzu pojawił się uśmiechnięty Liam. Jasna cholera, jak miałam mu przekazać, że to definitywny koniec, kiedy on miał na sobie podkoszulek tak ciasny, że można było przez niego zobaczyć każdy pieprzony milimetr jego perfekcyjnego ciała? Zgiń w piekle, Liamie Payne.
- Już zaczynałem się martwić.
- Oh, przepraszam za spóźnienie. Po drodze spotkałam dość sympatyczną dziewczynę, która szukała swojego męża. Nazywała się Danielle Payne i kazała mu przekazać, żeby nie zapomniał o jej dzisiejszym USG. To może Ty pójdziesz, a ja zajmę się projektem wspierającym dzieci z Afryki? - zaproponowałam z uśmiechem. Liam natomiast stał jak sparaliżowany. Po chwili jednak wyciągnął rękę do przodu i zaczął powoli się do mnie zbliżać. W takim samym tempie ja cofałam się do tyłu.
- Czekaj chwilę. Kochanie, daj mi się wytłumaczyć.
- Zamknij się. Nie gniewam się, że macie kolejne dziecko.. W końcu jesteście małżeństwem. Średnio mnie też obchodzi to, że ją tak perfidnie okłamałeś. Wiesz co mnie wkurza? Że chciałeś ją teraz zostawić.
- Nawet nie wiem, czy dziecko jest moje.
- Nie szukaj wymówek, Liam. Jest Twoje.
- Ale chyba nie chcesz..
- Chcę. Teraz jedziemy na moich warunkach, Payne. Oddasz mi teraz klucze do mojego mieszkania, grzecznie wyjdziesz i pojedziesz z Danielle. Twoje wyjście stąd oznacza to, że nigdy więcej tu nie wrócisz. Czy to jasne?
- Kiedy ja Cię kurwa kocham, rozumiesz? Ciebie, nie ją.
- Za późno. Zabieraj swoje rzeczy i wynocha.
- Nie możesz mi.. Nam tego zrobić. Mieliśmy plany na naszą wspólną przyszłość.
- Zapomnij o tym.
- Nie mogę. Jest jeszcze jakaś szansa, żebyśmy dalej byli razem?
- Zawsze jest szansa. Zgłoś się za 3 lata.
- W porządku. I wtedy już nic nie stanie na drodze do naszej wspólnej przyszłości.
- Skoro tak twierdzisz. A teraz proszę Cię - wyjdź z mojego mieszkania.
Chłopak westchnął ciężko i zaczął się ubierać. Coraz ciężej było mi powstrzymywać łzy i niektóre po prostu same zaczynały spływać.
- Nie płacz. Nie jestem wart Twoich łez.
- Wiem, że nie jesteś. I to właśnie jest najgorsze.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Idź już.
- W porządku. - nachylił się i delikatnie cmoknął mnie w policzek. - Do zobaczenia.

Ta daaaaaa! Dziękuję za komentarze pod pierwszą częścią. <3 Dziękuję również za nominację do Liebster Awards, ale niestety nie podchodzę do tej 'nagrody'.. Ale i tak dzięki. :)
Nie jest to ostatnia część Liama, mam jeszcze jedną, także.. ;)

Btw. chciałabym podziękować też każdej osobie, która nie pozwala moim dziennym statystykom na upadek <3 Srsly więcej niż 200 odwiedzin dziennie? Kochaaaaam waaas! <3
BUJA!

czwartek, 1 sierpnia 2013

Do zobaczenia, przyjaciółko. (Część 1)

Nigdy nie byłam zakochana. Zawsze tkwiłam w przekonaniu, że miłość to tylko przelotne uczucie, które znika tak szybko jak się pojawia. Dopóki nie spotkałam jego. Był idealny w każdym calu. Liam Payne. Krótkie, ciemne włosy, piękne brązowe oczy, wysoki i dobrze zbudowany. Jak się okazało, zakochaliśmy się w sobie z wzajemnością. I niby byliśmy dobie przeznaczeni.. Niby. Liam miał żonę i dwójkę dzieci. Jednak to nie stanowiło szczególnego problemu dla naszej dwójki. Liam pomógł mi kupić mieszkanie, gdzie spędzaliśmy każdą wolną chwilę. Było to miejsce w którym cały świat stawał się jakby nie istnieć. Liczyliśmy się tylko my.
Po kilku miesiącach to wszystko zaczynało mnie męczyć. Co z tego, że Liam spędzał ze mną prawie każde popołudnie, skoro z nią spędzał noce i poranki? Poza tym, musiał chodzić też do pracy, więc przychodził do mnie maksymalnie na 3 godziny? Miałam dość jego żony, dzieci i jego zarazem też.
Wybiła 16. Co oznaczało, że Liam zaraz przyjdzie. Nie cieszyło mnie to już tak jak kiedyś. Ale cóż. Mogłam już tylko udawać, że wszystko jest ok. Tak więc jak codziennie razem zjemy kolację, potem będziemy leżeć w łóżku, on powie jak bardzo mnie kocha, a ja dalej będę wierzyć w te kłamstwa. Kolacja już prawie była gotowa, więc już prawie mogę odhaczyć ten podpunkt.
W końcu usłyszałam charakterystyczny szczęk zamka. Znałam każdy jego ruch na pamięć. Zdjął buty, odwiesił kurtkę na wieszak, powoli kieruje się do kuchni.
- Cześć, piękna. Tęskniłem. - jego dłonie spoczęły na moich biodrach, a głowę ułożył mi na ramieniu.
- Ta, ja też. - wymusiłam lekki uśmiech i odsunęłam się od niego, żeby wyjąć talerze.
- Coś się stało?
- Skądże. Dlaczego miałoby się coś stać?
- Nie wiem. Wydajesz się jakaś taka zła. - chłopak oparł się o blat i nie odrywał ode mnie wzroku.
- Wydaje Ci się. - rzuciłam obojętnie.
- Przecież widzę, że coś Ci jest. - jego dłoń złapała mnie za nadgarstek.
- Jezu, nic mi nie jest.
- Dlaczego nie możesz ze mną po prostu porozmawiać?
- Rozmawiamy cały czas.
- Bardzo śmieszne. Co Cię do cholery ugryzło?
- Daj mi spokój z łaski swojej i się już nie odzywaj. - wyrwałam rękę z jego uścisku i zaczęłam rozkładać talerze na stole.
- Okres masz czy jak? - dosłownie rzuciłam widelce na stół i wyszłam z kuchni. Chłopak jednak uparcie szedł za mną. W końcu weszłam do łazienki i zatrzasnęłam drzwi.
- Pogadaj ze mną. - usiadłam pod drzwiami i po prostu zaczęłam płakać. - Chcesz, żebym został dziś z Tobą na noc?
- Nie chcę. - odpowiedziałam krótko, żeby nie usłyszał jak trzęsie mi się głos.
- Więc chodź tu i powiedz mi to prosto w twarz.
- Nie.
- W takim razie zostanę. Tylko zadzwonię do Danielle i powiem jej, że dziś mnie nie będzie.
Otworzyłam drzwi i wyrwałam mu z rąk komórkę.
- Idź sobie.
- Czemu płaczesz? - próbował mnie przytulić, ale się odsunęłam. - Wyjaśnij mi do jasnej cholery co się dzieje.
- Wyjdź, proszę. Daj mi spokój. Nie chcę z Tobą gadać.
- Wyjdę. Ale wracam za godzinę i opowiadasz mi co jest. Rozumiesz?
- Nie przychodź. Idź do domu i zajmij się swoją rodziną.
- O nich Ci chodzi? Powiedz mi, a rozstanę się z Danielle. A dzieciaki jakoś zgarniemy do siebie. Uwierz, że jestem z nią tylko ze względu na nie.
- Nie. Myślę, że to my powinniśmy się rozstać.
- Co Ty pieprzysz? Nie. Nie powinniśmy. - mocno mnie do siebie przytulił. Mimo, że za wszelką cenę próbowałam się odsunąć to i tak nie miałam szans. Zdecydowanie był za silny.
- To między nami nigdy nie powinno się wydarzyć. Oboje popełniliśmy błąd. Przepraszam, że rozpieprzyłam Ci małżeństwo. A teraz możesz już sobie iść.
- Chyba sobie żartujesz. Dobrze wiesz, że Cię kocham, tak?
- Wiem. Ja Cię też kocham. Ale zrozum do jasnej cholery, że masz rodzinę i nie możesz jej dla mnie zostawić!
- Ty jesteś dla mnie rodziną. Ty i moje dzieciaki. I założę się, że od razu by Cię pokochały tak ja. Daj mi tylko tydzień na załatwienie tego wszystkiego. Tydzień.
- Idź sobie. - poprosiłam spokojnym tonem i usiadłam na krześle.
- Jak chcesz. Widzimy się jutro. - chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam. - Kocham Cię.
- Idź już. - burknęłam i odprowadziłam go wzrokiem do drzwi.

Od 3 godzin błąkałam się po mieście bez konkretnego celu.. W sumie to miałam cel. Chodzić tak długo, aż Liam będzie musiał wracać do siebie i będę mogła spokojnie wrócić do mieszkania. Jednak jak to w styczniu - ciepło raczej nie było. Zrezygnowana szłam w stronę domu. Pod moim blokiem zaczepiła mnie jakaś dziewczyna.
- [T.I.] [T.N.]?
- Tak. W czym mogę pomóc?
- Jestem Danielle Payne.


Tego imagina napisałam będąc jeszcze w Szczecinie.. Wyśniłam go sobie można powiedzieć, bo chodził mi po głowie jakiś miesiąc od momentu, w którym mi się przyśnił.. Zobaczymy kiedy pojawi się 2 część, bo na razie planuję napisać shota o Larry'm/Lilo ale nie planuję go wstawiać tu, tylko na mojego tumblra. c: (www.nakedloueh.tumblr.com) 

BUJA. 

sobota, 27 lipca 2013

Nie kłam. Część 3 (ostatnia)

Nie wiem, jak długo już nie kontakuję się z chłopakami. Czasem miałam ochotę wstąpić na chwilę i zobaczyć jak się czują. Ale po tym co zrobiłam, wątpię, że któryś mi wybaczy.
Siedziałam tempo wpatrując się w szary telefon. 'Dzwoń, kurwa, bo zwariuję przez to myślenie' wykrzykiwałam w głowie. Nic takiego się jednak nie stało. Jednak wołanie jednej z dziewczyn z którymi pracowałam, pomógł mi na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Nie na długo.
- Mówią o Tobie w telewizji! - pisnęła uradowana.
- 'Nic nas nie rozdzieli' mówili kiedyś chłopcy z One Direction. Jednak się mylili. Louis Tomlinson i Liam Payne od pewnego czasu toczą wojnę. Sam Harry Styles powiedział, że rzekomy rozpad zespołu to tylko plotki. Jednak Payne wtrącił, że bez niego jakoś dadzą radę. O co mogło pójść 'nierozłącznym braciom'? Najprawdopodobniej o miłość. 19-letnia [T.I.] [T.N.] do niedawna była dziewczyną Louis'ego Tomlinsona. Jednak coraz śmielsze kroki w jej stronę podejmował także Liam Payne. Czy rozpadu można było uniknąć? Fani uważają, że jeśli dziewczyna, która ostatnio odizolowała się od One Direction, wróci, to wszystko będzie jak dawniej. Od tygodnia, na Twitterze trwają akcje takie jak #[T.I.]comebacktoourboys, #weneed[T.I.], #dontletthemgo[T.I.] oraz #[T.I.]make1Dsmile które nie spadają z pierwszych miejsc. Czy [T.I.] rzeczywiście jest ostatnią deską ratunku dla One Direction? Dla BCC1 - James Brooks.
Rozpad? O nie, nie. Oni nie mogli mówić poważnie. To taki głupi żart, nic więcej.
- Ja.. Powinnam wracać do pracy. - burknęłam i ruszyłam z powrotem do swojego biurka. Na niczym nie mogłam się skupić. Dostałam od szefa jakiś stos papierów do wypełnienia, ale nawet nie miałam siły na to zerknąć. Zresztą nic się nie stanie jak zrobię to jutro. Tymczasem do mojego 'biura' znów wparowała ta sama dziewczyna. Swoją drogą ciekawe jak długo tu pracuje, że nie mam pojęcia kim jest.
- Masz gościa! - dziewczyna posłała mi szeroki uśmiech i wyszła.
- Jak się czujesz? - Zayn od razu podszedł i mnie przytulił. A ja jakoś nie miałam szczególnego zamiaru go puszczać.
- A jak się mogę czuć? Cały świat twierdzi, że to, że się rozpadacie to moja wina.
- Bo to jest Twoja wina.
- Dzięki, Zayn. Ty zawsze wiesz co powiedzieć.
- Nie będę Cię okłamywał. Cholera mnie z nimi strzela. Lou i Liam bez przerwy się sprzeczają i to o głupoty. Wczoraj, gdy Liam zaczął wypominać Louis'emu coś o Tobie, to Tommo go uderzył. Ja sobie dalej tego tak nie wyobrażam.
- I co ja mam zrobić? - podniosłam zapłakaną twarz i spojrzałam mu w oczy.
- Ty powinnaś to wiedzieć. Jesteś ostatnią nadzieją dla naszego zespołu.. A zresztą, pieprzyć ten zespół. Odratuj ich przyjaźń. - Malik pocałował mnie w czoło. - Poza tym, wszyscy za Tobą tęsknimy i chcemy Cię z powrotem.
Lekko się uśmiechnęłam. Już wiedziałam co muszę zrobić. Choćby mieli mnie nienawidzić do końca życia: muszę zjednoczyć One Direction.

- Patrz do jasnej cholery jak chodzisz. - burknął Louis.
- Ja miałem iść w prawo, a Ty w lewo.
- Będę chodził gdzie chcę.
- Liam ma rację. Macie iść w jednym kierunku. - dorzucił Hazz.
- Znowu bierzesz jego stronę?
- Jezu, przecież jesteśmy przyjaciółmi.
- On już nie jest moim przyjacielem. I wy najwyraźniej też nie.
- Louis przestań. Czemu nie możecie się pogodzić?
- Bo ten skurwysyn ukradł mi moją dziewczynę!
- Ja? Ja byłem dla niej tylko poduszką do wypłakiwania łez.
- Nie kłam do cholery! - Louis uderzył Liam'a w policzek.
- Widzisz? No zrób coś. - szepnął Malik i lekko wypchnął mnie zza naszej kryjówki. Biegiem ruszyłam w stronę sceny. Nie był to dobry pomysł, bo złamałam obcas i upadłam.
- [T.I.]! - krzyknęli razem Liam i Lou i ruszyli w moją stronę.
- Nic Ci nie jest? Boli Cię coś? Złamałaś coś? Zadzwonić po lekarza? - przekrzykiwali się nawzajem.
- Nic mi nie jest. - burknęłam jak już pomogli mi wstać. - Ale co jest wam? Normalnie was nie poznaję.
- Mówiłaś, że..
- Kłamałam. Okłamałam was obu. Ciągle was cholernie mocno kocham. I nigdy nie przestanę.
- Dlaczego kłamałaś? Obiecaliśmy sobie, że tego nigdy nie zrobimy.
- Złamałam obietnicę. Nie wiem. Przerasta mnie to wszystko. Przez pewien czas wmawiałam sobie, że to przez fanki. Że to one są wszystkiemu winne. Ale ja już sama nie wiem.. Nie chcę żebyście się przeze mnie kłócili. Rozumiem, że teraz znienawidzicie mnie do końca życia, ale może i lepiej.
- Znienawidzić? Jak można znienawidzić kogoś kogo się kocha? - Louis lekko się uśmiechnął. - Było, minęło. Najważniejsze, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i jest w porządku. - wtuliłam się w ich ramiona i tkwiliśmy w takim potrójnym uścisku kilka minut. W końcu Louis przerwał ciszę.
- Będziemy się zachowywać, jakby to się nie stało? Wolę teraz to wszystko nadrobić lepszymi chwilami.
- Nie zrozumcie mnie źle, ale ja nie chcę. Męczy mnie to wszystko. Chciałabym odejść.
- Chcieć to sobie możesz, ale chyba oszalałaś jeśli myślisz, że Ci pozwolimy. - rzucił Harry.
- Nie tym razem! - wtrącił Horan.
- Chyba nie dasz się więcej prosić. - Zayn podszedł do mnie od tyłu i położył głowę na moim ramieniu, a jego ręce oplotły mnie w talii.
- Te, łapy precz, Malik. To, że Ty zabrałeś się za godzenie naszej pedalskiej rodziny nie oznacza, że nie jestem zazdrosny. - Louis odepchnął Mulata do tyłu i sam zajął jego miejsce.
- Jesteście niemożliwi. - zaśmiałam się pod nosem. Mój wzrok spoczął na jedynej osobie, która się przez ten cały czas słowem nie odezwała. - Em.. Liam? Możemy pogadać w cztery oczy?
Louis wydał z siebie przeciągły jęk, kiedy się od niego odsunęłam i złapałam Liam'a za rękę i wyciągnęłam z sali. Payne spuścił głowę i wpatrywał się w swoje buty.
- Rozumiem, że 'przepraszam' tu nie pomoże.
- Jak Ty do dalej widzisz? Przecież wiesz, że się w Tobie zakochałem. Patrzenie jak się miziasz z Louis'm nie jest dla mnie przyjemne, bo wiem, że ja nigdy w życiu nie wyjdę z tej pieprzonej strefy przyjaźni.
- Przykro mi. Wiem, że to może Cię zaboleć, ale ja nie chcę, żeby między nami cokolwiek się zmieniało. Mogę coś zrobić, jeśli obiecujesz, że nikomu o tym nie powiesz.
- Uh. Obiecuję.
Pchnęłam go na ścianę i lekko pogładziłam dłonią jego policzek. Odpięłam jeden z górnych guzików jego koszuli i zaczęłam obdarowywać jego szyję pocałunkami. Payne odrzucił głowę do tyłu i zaczął cicho wzdychać. Wyznaczałam drogę do jego ust. Złożyłam na nich lekki pocałunek, a potem powoli go pogłębiałam. Liam wsunął swoją dłoń pod moją koszulkę i rysował jakieś niewidoczne kształty na moich plecach. Nie ukrywam, że lubiłam czuć na sobie jego delikatny dotyk. Ale musiałam to w końcu przerwać, bo jeszcze ktoś by nas zauważył. Posłałam chłopakowi lekki uśmiech.
- To jak. Między nami ok?
- A będziesz mi tak robić częściej?
- Jeśli pozostanie to naszym małym sekretem, to tak.
- W takim razie już się nie gniewam.
Zaśmiałam się cicho. Liam wyciągnął rękę w moją stronę. Chwyciłam go pod ramię i razem weszliśmy do sali.

Pewna osoba zmusiła mnie do opublikowania ostatniej części i oto ona! Może we wtorek wstawię pierwszą część imagina o Liamie so.. :D
BUJA.

wtorek, 9 lipca 2013

Nie kłam. Część 2.

Szczerze mówiąc, to nigdy nie pomyślałabym, że to się tak skończy. Że kilkaset tysięcy dziewczyn zniszczy mi życie, odbierze mojego wymarzonego narzeczonego i najlepszych przyjaciół. Ale takie życie. Najgorsze jest to, że musiałam ich unikać, ignorować i przede wszystkim - okłamywać. Szczególnie dwóch osób było mi szkoda. Mianowicie Louis i Liam. Po ostatniej wizycie Louis nawet nie próbuje się ze mną kontaktować. Może szybciej o mnie w ten sposób zapomni? Liam natomast w przeciwieństwie do Lou nie dawał mi spokoju. Dzwonił, esemesował, przychodził do domu, a czasem nawet widziałam go pod budynkiem w którym pracuję. Oczywiście robiłam wszystko, żeby go unikać. Chociaż i tak pewnie któregoś dnia nie będę ostrożna i się spotkamy. I znowu będę musiała kłamać.
Właśnie rozczesywałam włosy, kiedy usłyszałam jakieś dźwięki dobiegające z sypialni, która tak się składało, że była tuż obok łazienki, w której obecnie się najdywałam. Zajebiście. Pewnie kolejna, podkreślę KOLEJNA fanka, która albo chciała mnie zabić, albo wyznać jaka to ja jestem wspaniała, mimo, że nic takiego nie robiłam. Serio, jeszcze te 'morderczynie' rozumiałam.. Ale co może być wspaniałego w sekretarce w agencji nieruchomości? Nawet nie sprzedawałam domów, tylko godzinami opieprzałam się za biurkiem czekając na telefon do szefa. Ah, praca godna uwielbienia. Tak czy inaczej, te namolne dziewczyny powoli zaczynały mnie wpieniać. Nawet kiedy zerwałam kontakty z chłopakami z One Direction, one ciągle coś chcą. Na ulicy mnie zaczepiają, pod domem też, w supermarkecie również. Kiedyś mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie - uwielbiałam to. Raz nawet zaprosiłam na herbatę dziewczynę, która przez okno włamała mi się do mieszkania. Strasznie je wszystkie lubiłam. Gdy tak z nimi rozmawiałam, czułam, że mnie zaakceptowały i bądź co bądź - chyba polubiły. W jakimś stopniu byłam dla nich ważna. I to było wspaniałe. Nie wiem czemu nagle zaczęły mnie tak drażnić. Może to przez to, że tak bardzo nie dają mi zapomnieć o osobach, które były dla mnie tak ważne. Już tęskniłąm za zboczonymi tekstami Harry'ego, który żartował, że kiedyś namówi mnie i Louis'ego na rozbieraną sesję, którą oczywiście on sam wykona. Za 'magicznymi' kanapkami Niall'a, którymi częstował tylko i wyłączniemnie. Za Zayn'em, który pomagał mi się uczyć i zdać maturę, a po tym jak skończyłam edukację, razem chodziliśmy do biblioteki czy sklepów muzycznych i komentowaliśmy między sobą co nam się podobało, a co nie. Za Liam'em, w którego mogłam się wtulić zawsze, gdy było mi źle. I oczywiście za Louis'm, który po prostu był i mnie kochał.
Rozejrzałam się na boki. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to na wpół mokry parasol stojący w kącie. Zgarnęłam go ze sobą. Jak najciszej podeszłam do drzwi i uniosłam go do góry. W pokoju jednak nikogo nie było. Jednakże czyjaś dłoń kurczowo ściskała brzeg okna. Już chciałam dzwonić na policję, ale podchodząc bliżej zdałam sobie sprawę z tego, że ja chyba znam te smukłe dłonie. A gdy zobaczyłam tatuaż na nadgarstku, byłam już pewna kto to.
- Liam? Co Ty tu robisz? - spytałam zaskoczona podchodząc bliżej.
- Dziękuję Bogu, za to, że jednak postanowiłaś zaintestować w tulipany, a nie kaktusy.. Przy okazji, kiedyś oddam Ci za nie kasę, bo trochę Ci je podeptałem.. Zresztą, co ja pieprzę o kwiatkach, pomóż mi. - niepewnie ścisnęłam jego dłoń i z trudem wciągnęłam do środka. Chłopak mruknął ciche 'dzięki', podnosząc się z podłogi.
- Czemu po prostu nie wszedłeś drzwiami?
- A wpuściłabyś mnie?
- Zapewne nie.
- Temu. Do rzeczy. Wspinałem się na 3 piętro, żeby z Tobą pogadać. Chyba zasłużyłem na to, żebyś powiedziała mi, dlaczego mnie unikasz.
W głowie w kółko powtarzałam sobie 'Tylko nie kłam'. Źle zrobiłam okłamując Louis'ego. Nie zrobię tego też Liam'owi. Nie mogę.
- Zerwałam z Louis'm.
- Przykro mi. Ale co to ma do mnie?
- Że Ty jesteś powodem naszego zerwania.
- Nic nie zrobiłem.
- Zakochałeś się we mnie. - chłopak spojrzał na mnie przerażony. - Pozwoliłeś mi na słowa, których nigdy nie powinnam wypowiadać i na gesty, które w przyjaźni są surowo zabronione.
- [T.I.].. - zaczął, ale mu przerwałam.
- Wyjdź. Po prostu wyjdź. Daj mi spokój. Najlepiej na zawsze.
- Nie możesz mi tego zrobić. Wiesz, że zawsze szanowałem Twój związek z Louis'm i nigdy nie próbowałem się miedzy was wpychać.
- Kłamiesz, Liam.
- Mówię prawdę. Nigdy nie zmuszałem Cię do całowania mnie. Nigdy nie kazałem Ci mówić, że mnie kochasz. A tym bardziej - nigdy nie próbowałem Cię w sobie rozkochać.
- Wbij sobie do głowy, że Cię nie kocham, jasne?
- To czemu mnie do jasnej cholery unikasz? - krzyknął.
- Bo mam Cię serdecznie dość!
Nie rób tego kolejny raz. - podpowiadała mądrzejsza część mnie. Jednak ja znów postawiłam na coś, czego będę żałować do końca życia.
- Dość? - jego twarz w jednym momencie posmutniała.
- Tak, dość! Nigdy nie uważałam Cię za przyjaciela! Nawet za kumpla nie. Byłeś mi tylko poduszką do wypłakania gdy tego potrzebowałam. Nie wiem, co sobie wmówiłeś, ale prawda jest taka, że chciałam Cię w sobie rozkochać tylko po to, żeby mieć Cię na zapas w razie zerwania z Louis'm. Ale jesteś zbyt wkurzający nawet jak na to.
- Ja.. Ja myślałem..
- Źle myślałeś. Wyjdź i oszczędź sobie tych szopek. Najlepiej idź i nie wracaj.
Ty pieprzona kretynko. Co Ty wyprawiasz? - szkoda, że tak późno rozum zaczął kontaktować co robię. Czułam wstręt do samej siebie. Szatyn kiwnął mi głową i ruszył na dół. Zaraz jak przekroczył drzwi sypialni, usłyszałam czysty płacz. Brawo, [T.I.]. Równie dobrze, mogłaś po prostu go wypchnąć z tego okna. Oszczędziłabyś mu cierpienia.
No i co ja do jasnej cholery mam teraz zrobić?
















Czejooo. To tak.. Jestem na wakacjach w Szczecinie jeszcze tydzień, ale mam niespodziankę. Napisałam 3 części tego imagina o Lilo, jednego imagina o Maliku, jednego o Horanie, 'trylogię' imagina o Liamie i właśnie pracuję nad Harry'm, także jak widzicie, jak już wrócę, to będę dodawać po 2-3 w tygodniu.. Zależy jak będzie z komentarzami. :D 
Stworzyłam zakładkę 'wasze pomysły' żebyście pomogły mi trochę w tworzeniu. Będę spełniać wasze zamówienia. :D Yaaay!

Buja!

niedziela, 16 czerwca 2013

Zraniłam go.

- I co? - zapytał z nutą nadzieji w głosie.
- To co zawsze. Negatywny. - burknęłam usiłując zachować smutny wyraz twarzy.
Szatyn podszedł bliżej i czule zamknął mnie w swoich ramionach.
- Nie martw się. Spróbujemy jeszcze raz.
Poczułam delikatne ukłucie w sercu, które pojawiało się codziennie po tym jak wychodziłam z łazienki z testem ciążowym. Cieszyłam się, że jednak nie jestem w ciąży, a jednocześnie szkoda było mi Liama, który zaraz po tym jak kończyliśmy uprawiać seks wybierał imię dla naszego dziecka i opowiadał czego go lub ją nauczy. Jednak miałam swoje powody, żeby nie zachodzić w ciążę.
Zacznijmy może od tego, że gdy miałam 5 lat, mój ojciec odszedł od nas i zostawił mnie, moją matkę, moją starszą o rok siostrę. Nie to, że nie ufałam Liamowi, ale przecież ludzie mówią i robią różne rzeczy gdy się kłócą, prawda?
Kolejnym powodem był oczywiście wiek. Liam był ode mnie o 7 lat starszy. Jako, że miał już 26 lat, to uważał, że to najwyższy czas. Tylko ja nie byłam na to zbytnio gotowa.
Dalej.. Nasze zajęcia. Niedawno stwierdziłam, że chcę studiować filologię angielską i zamierzałam skończyć ten kierunek czy komuś się to podobało czy nie. Liam natomiast był członkiem boybandu - One Direction. Zespół był dość popularny, przez co chłopaki co rok wyjeżdżali w światowe trasy. Więc oboje rzadko byliśmy w domu.
A teraz nasuwa się pytanie: Jakim cudem nie jestem w ciąży, mimo, że codziennie kochamy się po 2-3 razy? Otóż to proste. W tajemnicy przed ukochanym biorę tabletki antykoncepcyjne. I mimo, że widzę jak bardzo się dołuje, widząc jaki jest wynik, to i tak tego nie żałuję. Tak będzie dla nas lepiej.
- To co. Próbujemy jeszcze raz? - chłopak posłał mi zalotny uśmiech. - Pewnie. Czekaj na mnie w sypialni, zaraz do Ciebie przyjdę. - złożyłam lekki pocałunek na jego policzku i znów weszłam do łazienki. Wyciągnęłam z kosmetyczki pudełeczko tabletek. Oczywiście jak przystało na moje szczęście, pudełeczko upadło na podłogę i cała jego zawartość wysypała się na podłogę.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam zza drzwi.
- Tak, tak. Wszystko ok. - upadłam na kolana i zaczęłam wszystko zbierać.
- Na pewno nic Ci nie.. Co do cholery. - Liam otworzył drzwi, a opakowanie dziwnym trafem znalazło się tuż obok jego stopy. - Tabletki antykoncepcyjne? Żartujesz sobie ze mnie?!
- Czekaj, zaraz Ci wszystko wytłumaczę.
- Wystarczyło po prostu powiedzieć, że nie chcesz mieć ze mną dzieci, a nie odwalać takie numery.
- To nie tak. Nic nie rozumiesz. - delikatnie pogładziłam jego policzek, ale szatyn zrobił krok do tyłu.
- Zrobiłaś ze mnie idiotę. Jak mogłaś? - upadł na kolana, a z jego oczu zaczęły wypływać pojedyncze łzy. - Ufałem Ci.
- Przepraszam. Nie chciałam Cię zranić.. Po prostu stwierdziłam, że bez.. Bez ślubu tak nie wolno.
- Pieprzysz. Gdy chciałem Ci się oświadczyć, powiedziałaś, że ślub to nic nie warte słowa na papierku.
- No dobra, kłamałam. Ja po prostu uważam, że to dla nas za wcześnie. - niepewnie dotknęłam jego ramienia. Nie odepchnął mnie, więc uklęknęłam obok niego i przycisnęłam jego głowę do swojej piersi. Ciągle cicho szlochał. Zraniłam go. Cholernie go zraniłam. - Ale jeśli tak tego chcesz, to możemy spróbować jeszcze raz.
- Bez oszukiwania?
- Bez.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.

Imagin jakby nie jest dokończony, ale może skończę go kiedy indziej.
BUJA.

piątek, 31 maja 2013

Nie potrafisz mi się sprzeciwić.

- Hej wszystkim! - krzyknęłam wchodząc do salonu i oniemiałam.
- Nie wiesz jak się puka? - rzucił wkurzony Louis odsuwając się od pół nagiego Harry'ego.
- Nie wiecie, że normalni ludzie nie onanizują się w salonie mieszkając z lokatorami? - odpowiedziałam uśmiechając się złośliwie. Nie zbyt krępowały mnie takie sytuacje jak ta. W zasadzie było to normalnością. Można się przyzwyczaić. - Widzieliście Malika?
- U siebie. - burknął Harry zapinając koszulę.
- Tylko nie onanizujcie się na korytarzu.
- Bardzo śmieszne, Tomlinson. Doprawdy. - zaklaskałam sarkastycznie. - Aż nie mogę uwierzyć, że Harry zajął Ci usta na te kilkanaście minut. To i tak sukces jak na Ciebie.
- Pieprz się.
- Idź już lepiej. - Harry z uśmiechem skinął mi głową i przytulił do siebie swojego chłopaka.
Odpowiedziałam na gest Styles'a i powoli zaczęłam wchodzić na górę. Po drodze spotkałam jeszcze Payne'a, który jak zawsze powitał mnie całusem w policzek i zaczął schodzić na dół. Nie mogłam się powstrzymać i krzyknęłam 'Uważaj na orgię w salonie' dostatecznie głośno, żeby Louis to usłyszał. Uwielbiałam mu dokuczać. Zresztą z wzajemnością. Ani Harry, ani on nie mieli jakiejś szczególnej obsesji na punkcie swojej odmienności seksualnej i nie przeszkadzały im rzucane przeze mnie złośliwości. W pewnym sensie nawet mi tym imponowali. Ja bym chyba tak nie potrafiła.
Delikatnie zapukałam do mahoniowych drzwi. Usłyszałam zza nich 'Już idę' i pojawił się w nich Zayn. Moje bóstwo. Przegryzłam wargę widząc, że nie ma na sobie koszulki. Zresztą, pewnie dopiero wstał, bo nawet nie pofatygował się, żeby zapiąć spodnie, a tym bardziej ułożyć włosy.
- Chcesz mnie przyprawić o zawał serca? - uśmiechnęłam się i musnęłam jego usta. Chłopak pochylił się, ale nie pozwoliłam mu pogłębić pocałunku. - Nie ma mowy, Malik. Ja się tu męczę, to i Ty musisz.
- Czy ja wiem.. Pozbądźmy się tej niepotrzebnej części garderoby i będziemy kwita. - uśmiechnął się i podciągnął lekko do góry moją koszulkę.
- Nie zaciągniesz mnie do łóżka o tej porze. - odpowiedziałam uroczym uśmieszkiem.
- Niszczysz mi moje fantazje seksualne.
- Jakie fantazje? - przesunęłam dłonią po jego brzuchu i zatrzymałam się koło krocza. - W nich też jestem taka cholernie złośliwa?- powoli zaczęłam zapinać jego rozporek i guzik od spodni. Mulat jęknął cicho i odrzucił głowę do tyłu.
- Nie. W nich dajesz mi kontrolować sytuację.
- Więc sam widzisz, że to tylko fantazja. - ominęłam go i rozłożyłam się na łóżku.
- Nienawidzę Cię.
- Też Cię kocham. - posłałam mu całusa. - A tak ogółem, czemu ściągnąłeś mnie do siebie o tej porze?
- Stęskniłem się. Musi być jakiś powód? - Zayn zerknął na mnie podnosząc dwie koszulki.
- Nie, skąd. Po prostu to do Ciebie nie podobne. Turkusowa.
- Przejrzałaś mnie. Chcę seksu na 'dzień dobry'. Jaka kurwa?
- I myślisz, że będę robić to co chcesz? - zaśmiałam się pod nosem. - Turkusowa.
- Tak myślałem. Jak mamy tak gadać, to wolę się nie ubierać cały dzień.
- To źle myślałeś. I myślisz, że mi to przeszkadza?
- Czemu to Ty jesteś górą w naszym związku, a ja nie mam nic do powiedzenia?
- Bo jesteś ciotą, Malik. Nie potrafisz mi się sprzeciwić.
- Tak uważasz?
- Przez 4 lata to Ty słuchasz mnie i robisz to co ja chcę. Zapytaj kogo chcesz, odpowie Ci to samo.
- Chcę się z Tobą pieprzyć. Teraz. - powiedział poważnym tonem i zaczął podchodzić bliżej mnie.
- Już Ci mówiłam, że nie.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chłopak już siedział na mnie okrakiem i zaczął obdarzać moją szyję milionami pocałunków. Cholernie mi się podobało to, że wreszcie przejął kontrolę. Szkoda, że tyle czasu to trwało. Tak czy inaczej, nie mogłam mu ot tak po prostu dać robić to co chciał. Musiał się trochę bardziej wysilić. Z cholerną trudnością wygrzebałam się z pod niego i ruszyłam w stronę drzwi. Mulat jednak był szybszy niż ja i zamknął drzwi na klucz, a ten z kolei wrzucił w spodnie.
- Jeśli chcesz wyjść, to musisz go sobie jakoś wyciągnąć. - uśmiechnął się złośliwie.
Złamał mnie. Dosłownie wskoczyłam mu w ramiona całując zachłannie. Zayn zacisnął swoje dłonie na moich pośladkach i mocno przyparł do ściany..




Bujaaaaaaa!
Szczerze mówiąc nie miałam w planach takiego imagina.. Napisałam 4 razy różne początki, a jednak cały czas je kasowałam i w końcu dziś zabrałam się za coś takiego.. W dodatku nie planowałam, żeby na tym blogu pojawił się jakikolwiek imagin +18.. Ale jest! :o Tak ogółem, to już tutaj się pochwalę, że testy kompetencji poszły mi najlepiej z polskiego i angielskiego.. Z angielskiego w sumie napisałam część zaawansowaną najlepiej z całych 2 klas, a w piątek będę uczyć angielskiego prawie całą gimbazę, hehe. 
Wracając do imagina.. Jak myślicie, co trzeba zrobić, żeby dostać kolejną część? :D

sobota, 25 maja 2013

Tak działa miłość.




Zmierzwiłem włosy i chwyciłem kolejną chusteczkę.Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że ja, Justin Bieber kiedyś się zakocham na zabój, to chyba bym go wyśmiał. A jednak się stało. Była wyjątkowa. Była dla mnie wszystkim. W krótkim czasie przywiązała mnie do siebie i pozwoliła mi po prostu ją kochać. A co boli najbardziej? Że ona mnie też kochała. Gdybym wcześniej o tym wiedział, to nie skończyłoby się tak jak jest teraz.
[T.I.] zwana również moją dziewczyną uciekła w świat. Z dala ode mnie. Z dala od ciągłego zainteresowania nami. Po prostu zostawiła mi list w którym opisała to, że mnie kocha i dlatego mnie zostawia. Powinienem się wściec i wyrzucić ją na zawsze ze swojego życia. A jednak siedziałem teraz jak jakiś żałosny 14-latek, przytulając list od niej, płacząc i próbując napisać piosenkę. W końcu kogo obchodzi, że cierpię, skoro potrzebny jest nowy hit? 
Otarłem łzy i chwyciłem długopis. Może to pomogłoby mi się trochę odciążyć od tego wszystkiego..


                                                                                                                                      



- Justin, będę z Tobą szczery. Jako przyjaciel i manager. - Scooter rzucił we mnie zeszytem. Normalnie pewnie bym mu oddał i zaczęlibyśmy się dla żartu kłócić, ale w tym momencie nawet nie miałem na to siły i ochoty. - Ta piosenka to gówno.
- Tak jak moje życie. Cóż za zbieg okoliczności. - westchnąłem i zakryłem twarz poduszką.
- Ogarnij się do jasnej cholery. To nie jest jedyna dziewczyna na świecie. Masz 40 milionów fanek. Uwierz, że znajdziesz lepszą. Poza tym.. Co zamierzasz zrobić? Zostawiła Ci pieprzony list i już jej nie ma. I co? Uważasz, że to dobry sposób na zerwanie?
- Jest jedyną. Nie ma drugiej takiej samej jak ona. I co mnie obchodzi 40 milionów dziewczyn, skoro to ona skradła moje serce? Gdyby zerwała ze mną osobiście, to pewnie nie dałbym jej wyjść, więc nie dziwię się, że napisała list.
- Pieprzysz głupoty. Poza tym, skoro mówimy już o liście.. Twoja 'piosenka' to bardziej list, niż piosenka.
- Brawo, brawo. - zaklaskałem sarkastycznie. - Cóż za geniusz. Za którym razem to odkryłeś?
- To nie jest śmieszne. Koleś, weź się w garść. Chcę mieć na Billboard Awards nową piosenkę, rozumiesz?
- Rozumiem. Możesz już sobie iść i dać mi pomyśleć nad sensem mojego chorego życia?
Scooter otworzył usta, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zamknął je i wyszedł. Dzięki Bogu. Jeśli myślał, że zmienię piosenkę dla niego to się grubo mylił. Jeszcze trochę ją podrasuję i zamierzam to zaśpiewać. Mam tylko nadzieję, że [T.I.] będzie oglądać rozdanie nagród i zobaczy mój występ. Jak mi na niej zależy. Sięgnąłem po leżący na biurku długopis i zacząłem poprawiać tekst..



                                                                                                                                     





- Panie i panowie. Idol miliardów nastolatek. Prosimy o wielkie brawa, dla JUSTINA BIEBERA! - krzyknęła prezenterka w średnim wieku.
Scenę ogarnęła ciemność. Zamiast standardowego, tanecznego podkładu, zaczęła grać melodia wygrywana na fortepianie. Moje serce zaczęło szybciej bić, kiedy jedyny reflektor zaczął świecić na niego. Na mój ideał. Tak, jest ideałem. Do niedawna mogłam poznawać każdy zakątek jego ciała i duszy. Jest więcej niż ideałem.
- Zanim zaczniemy.. Chciałbym powiedzieć, że ta piosenka jest inna niż wszystkie. Dużo dla mnie znaczy. Pierwszy raz pisałem ją.. Samotnie. Może się wam wydać do niczego, ale.. Tak działa miłość. - chłopak westchnął i usiadł obok mężczyzny w garniturze wygrywającym melodię. - Dear Darlin’, please excuse my writing. I can’t stop my hands from shaking cause I’m cold and alone tonight.
Po moich policzkach mimowolnie zaczęły spływać łzy. 
- I miss you and nothing hurts like no you. And no one understands what we went through. It was short. It was sweet. - Justin wyraźnie nabrał więcej powietrza. - We tried.
And if my words break through the wall and meet you at your door, all I
Could say is:
“Girl, I mean them all.” 

Mimo, że tak cholernie starałam się odpychać każdą myśl o nim.. Każdą chwilę spędzoną razem. Każde wspomnienie.. To teraz to wróciło z podwojoną siłą. Zresztą, co ja sobie myślałam? Że jak odejdę, to od razu o mnie zapomni? Powiedział mi kiedyś, że jestem pierwszą dziewczyną w której się zakochał i będzie o mnie walczył. Zraniłam go. Cholernie go zraniłam. Mogłam chociaż osobiście mu powiedzieć, że musimy się rozstać. Stchórzyłam. Wiedziałam, że nie będę potrafiła mu spojrzeć w oczy i to powiedzieć. Zresztą, napisanie pieprzonego listu też było ciężkie. Że już o pozbywaniu się wspólnych rzeczy nie wspomnę.
Rozbrzmiały ostatnie akordy: 
- It was short. It was sweet. We tried. We tried.. Przepraszam. - Justin otarł twarz pełną łez i starał się uśmiechnąć, ale ciężko mu to wychodziło. W końcu pożegnał się i tyle go widziałam.
Wyłączyłam telewizor. Do głowy wpadła mi najgłupsza rzecz jaką mogłabym wymyślić. Zrujnowałam mu życie. I będę chyba musiała to zrobić znowu. Tym razem osobiście.


                                                                                                                                    


Owinąłem się ręcznikiem i ruszyłem na dół.
- Idę, już idę. Spokojnie. - jeśli to jakaś fanka, to pewnie czekał ją zawał. Jeśli Scooter, to mnie czekał zawał, bo chyba mnie zamorduje za to, że jednak zaśpiewałem piosenkę, która mu się nie spodobała. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem . Nogi się pode mną ugięły. Zdecydowanie była ostatnią osobą, której bym się tu spodziewał.
- Cześć. - powiedziała cicho.
- Cześć. - wydusiłem.
- Możemy pogadać?
- Tak, jasne, wejdź. - gdy już weszła, zamknąłem za nią drzwi. W życiu nie czułem się tak dziwnie. Po prostu nie wiedziałem co mam zrobić. Zamknij drzwi na klucz. Nie pozwól jej wyjść. - przewinęło się przez moje myśli. Nie. Jeszcze uzna mnie za psychopatę. Ale coś trzeba zrobić. Oboje staliśmy wpatrzeni w podłogę. Odruchowo rozłożyłem ramiona, a ona bez słowa się w nie wtuliła. Nie, to nie był sen. Znów trzymałem moją kruszynę w ramionach. - Kocham Cię. - wyszeptałem. Ale zdecydowanie był to mój błąd. [T.I.] odsunęła się ode mnie i spojrzała mi w oczy.
- Nie powinnam była pisać tego listu. Mogłam po prostu Ci powiedzieć, że to koniec, ale wiedziałam, że gdy na mnie spojrzysz, to zostanę.
- Więc zostań.
- Nie. Nie mogę. To koniec nas. Przepraszam, że przeze mnie będziesz cierpiał. Chciałabym tylko, żebyś żył jakby mnie w Twoim życiu nigdy nie było. Żebyś znalazł żonę, miał dzieci.. Dalej robił to co kochasz.
- Nie chcę. Czemu nie zostaniesz? Pozwoliłaś mi się w sobie zakochać, a teraz odchodzisz? - dałem łzom wypłynąć z oczu. Ona zresztą też się poddała. Wyglądaliśmy jak para z jakiejś popieprzonej opery mydlanej, gdzie każdy każdego zdradza.
- Myślisz, że dla mnie to jest na rękę? Wolę, żebyś już teraz się Ode mnie odzwyczaił, niż.. - jej głos się załamał. Wyciągnęła z kieszeni kurtki kopertę. - Przeczytaj gdy już wyjdę.
Podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek. Dalej stałem jak sparaliżowany. Dziewczyna wsunęła mi w dłonie list i wyszła trzaskając drzwiami. W końcu się otrząsnąłem i rozerwałem kopertę.


Kochanie.

Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że znów stchórzyłam. Po prostu nie potrafię patrzeć, jak się załamujesz. Pewnie zastanawia Cię dlaczego odeszłam zostawiając Cię samego. Powód jest prosty. Jestem chora. Nie na jakiś tam katar. Mam raka. Marzyłam o tym, żeby ostatnie chwile spędzić z Tobą. Poniekąd się spełniły, skoro u Ciebie byłam. Założę się, że nawet pozwoliłam Ci się przytulić. Uwierz, że nie potrzeba mi do szczęścia niczego innego. Według rozkładu dokładnie o 20.40 obok naszego jeziorka będzie przejeżdżał pociąg. Chciałam, żebyś pierwszy dowiedział się o mojej śmierci.. I w ten sposób się o niej dowiedziałeś. W sumie mogłam dalej czekać, aż umrę w sposób naturalny, ale to, że będę musiała podwójnie cierpieć - patrząc na Ciebie z daleka i być wykańczana powoli przez chorobę - po prostu mnie przytłacza. Chcę to mieć już za sobą. 
Pewnie Ci już o tym wspominałam, ale chciałabym, żebyś dalej żył. Normalnie. Jakbym nigdy się w Twoim życiu nie pojawiła. Tylko o tyle Cię proszę. Jeśli mnie kochasz, to będziesz potrafił spełnić tą prośbę. 
Przepraszam Cię za wszystko co zrobiłam. Za to, że przeze mnie się załamałeś. Przepraszam.
Kocham i będę kochała. ~ [T.I.]

Ps: Piosenka była piękna. Dziękuję Ci za nią. :)





Jeszcze raz przeczytałem list i spojrzałem na zegarek. 7.. 6.. 5.. 4.. 3.. 2.. 1.. 20.40.
Upadłem z krzykiem na podłogę i zacząłem płakać niczym małe dziecko. Nie potrafiłem nawet wstać, więc podkuliłem kolana i zasnąłem. Śniła mi się.
Z samego rana ktoś wszedł do mieszkania. Czy mnie interesowało kto? W sumie miałem to w dupie.
- Jezu, Justin! Wszystko dobrze? - lekko podniosłem rękę i podałem Scooter'owi list. Kilka minut później zaczął cicho łkać. Może i nie zbyt się lubili, ale to poruszyło nawet jego. Teraz obaj siedzieliśmy na tej pieprzonej podłodze i płakaliśmy.
- Scooter.. - zacząłem cicho.
- Tak?
- Chcę umrzeć. - wybuchnąłem jeszcze głośniejszym płaczem.
- Nie możesz.
- Ale ja chcę. Nie mam już dla kogo żyć.
- Jak to nie? A ja? A Pattie? A Twoje fanki? Mamy 11 rano. Założę się, że cały świat już pogrążył się w żałobie. Nie jesteś sam. Jus, nigdy nie byłeś i nie będziesz.
Spojrzałem na niego i delikatnie się uśmiechnąłem. Przypominało to bardziej grymas niż uśmiech, ale Scooter zrozumiał moje intencje, bo odwdzięczył się tym samym. Z tym, że jemu się udało. A mi nie. I pewnie nigdy więcej się nie uda.




  It was short. It was sweet. We tried. We tried








Czejooo. No to coś takiego innego. Nie wiem, czy wam się podoba. Zainspirowała mnie piosenka Olly'ego Murs'a - Dear Darlin', więc możecie sobie włączyć ją dla nastroju. :) Tak ogółem, to dodałam opcję komentarzy z anonimów, więc mam nadzieję, że pojawi się ich więcej. :) 
Nie jestem Belieberką, nie wiem zbyt dużo o Justinie, ale mam nadzieję, że tu się wszystko zgadza.. Zostałam poproszona o napisanie imagina o Justinie i Maliku (nie wiem, kiedy się pojawi Zayn) i oto jest. Także.. Dajcie znać, co o nim myślicie. :)
BUJA!








wtorek, 21 maja 2013

Nie pozwól nikomu innemu się we mnie zakochać.

Zaspana weszłam do kuchni. Zeszłej nocy musiałam pracować aż do 2 w nocy, bo mój kochany szefulek znalazł mi kilkaset stert papierów, które w dodatku nie należały do mojego działu. Jednym słowem - koszmar. Myślałam, że nic nie będzie w stanie poprawić mi humoru. A jednak się myliłam. Uśmiechnęłam się szeroko na widok Mulata w samych bokserkach, który krzątał się po kuchni coś gotując.
- Dzień dobry. - rzuciłam wyglądając przez jego ramię. - Co tam robisz?
- Dzień dobry, kochanie. - chłopak zrobił rzecz, która była dla mnie po prostu szokująca. Lekko cmoknął mnie w usta. - Pomyślałam, że może moja księżniczka jest głodna i musi zjeść coś pożywnego. - posłał mi szeroki uśmiech i wrócił do przygotowywania śniadania.
- Dziwne. - mruknęłam pod nosem.
Nagle do kuchni leniwym krokiem wkroczył Niall i usiadł obok mnie.
- Cześć, słońce. - chłopak splótł nasze dłonie i pocałował mnie czule w usta. - Cześć Zayn.
- Dzień dobry. - odparł równie pogodnie co Niall.
- Chyba czegoś tu nie rozumiem..
- Hej wszystkim. [T.I.], tu jesteś! Dziwnie się poczułem gdy nie było Cię obok mnie w łóżku. - Harry pocałował mnie w policzek. - Jak dobrze, że tu jesteś.
- Ale co..
Drzwi wyjściowe znajdujące się w kuchni otworzyły się z impetem i wszedł przez nie Liam.
- Cześć, mała. - uśmiechnął się do mnie uroczo.
- Chociaż jeden nie zgłupiał. - westchnęłam i odwzajemniłam uśmiech. - Cześć Liam.
- To dla Ciebie. - chłopak wyciągnął zza pleców mały bukiecik turkusowych róż. - Wiem, że zawsze chciałaś takie kiedykolwiek zobaczyć, więc wstałem z samego rana i postanowiłem sprawić Ci niespodziankę. W Londynie ich nie było, więc pojechałem do Leeds i oto one! Mam nadzieję, że dostanę za to chociaż buziaka.
- Jezu, Liam.. - prawdę mówiąc zatkało mnie. Jeszcze nigdy, nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Odruchowo wstałam i podeszłam do niego. Co zamierzałam zrobić? Sama nie wiem. Nie mogłam zapanować nad tym co robię. Jedną dłoń zacisnęłam na jego karku zmuszając go do tego, żeby się nachylił, gdyż był jakieś 15 cm wyższy niż ja. Najpierw lekko musnęłam jego szyję, a słysząc jego cichy jęk aż uśmiechnęłam się z satysfakcją. Mogłabym droczyć się tak z nim dalej, jednak chłopaki trochę nam przeszkadzali i.. Cholera! Nie mogę się dać w to wciągnąć. Zabrałam bukiecik, rzuciłam ciche 'dzięki' i odsunęłam się od zawiedzionego Liama.
- Idę do siebie.
- A co ze śniadaniem? - Malik spojrzał na mnie zbity z tropu.
- Nie jestem głodna. - rzuciłam i pobiegłam na górę. Dosłownie biegłam, by znaleźć się jak najdalej od tych.. Dziwaków. Im szybciej im przejdzie tym lepiej. Już prawie byłam w swoim pokoju, gdy nagle wpadłam na Tomlinsona.
- Hej, hej. Co jest? - zapytał rozbawiony podtrzymując mnie, żebym nie upadła.
- Boże, Louis. Jak dobrze, że jesteś. Z nimi jest coś nie tak. Dziwnie się zachowują. Najpierw Zayn.. Louis.. Co robisz? - chłopak zmniejszył dzielący nas dystans i zaczął całować moją szyję. Nie ukrywam, że mi się to podobało, ale ktoś tu musi zachować zdrowy rozsądek.
- Chcę Cię na wyłączność. - mruknął wsuwając swoją ciepłą dłoń pod moją koszulkę.
- LOUIS! Przecież dziś moja kolej! - Niall mocno popchnął go w tył.
- Em, przepraszam bardzo, ale umawialiśmy się, że dziś spędza dzień ze mną. - Liam założył ręce na piersi.
- Wcale nie. Dziś jest moja kolej. - burknął Zayn stając między pozostałych.
- Po co te nerwy? Przecież wiadomo, że [T.I] woli zostać dziś ze mną. Prawda, kochanie? - Harry posłał mi ciepły uśmiech.
- Miałeś ją na całą noc! - Liam zacisnął pięści i lekko wymachiwał nimi w stronę lokatego.
- Na noc! Tylko na noc!
- A ja nie spędzałem z nią czasu od tygodnia! Kiedy moja kolej? - krzyknął Louis.
- JEST MOJA! - krzyknęli wszyscy jednocześnie i zaczęli się do mnie powoli zbliżać. Cofałam się tak długo, póki nie uderzyłam plecami w ścianę. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko krzyczeć..



...




- Obudź się! [T.I.] wstawaj! - gwałtownie otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą [chłopak, którego wybierasz] - To był tylko zły sen. Spokojnie, jestem tu. - mocno przytulił mnie do swojej piersi.
- Nie pozwól nikomu innemu się we mnie zakochać.
- Dziwna prośba. Przecież wszyscy wiedzą, że jesteś tylko moja.
- Obiecaj mi to. Obiecaj, że nie pozwolisz.- spojrzałam na niego zaszklonymi oczami.
- Obiecuję. - pocałował mnie w czoło. Gdy już lekko się uspokoiłam, położyłam głowę na jego torsie, a on czule zamknął mnie w swoich ramionach. - Przysięgam Ci to. - szepnął. Zasnęliśmy.












Coś takiego innego. :) Nie wiem, kiedy pojawi się następna część Lou i Liama, ale komentarze o wszystkim decydują. :D (tak, znów was pozyskuję) 

piątek, 17 maja 2013

Nie kłam. Część 1.

- Idę, kurwa. - burknęłam sama do siebie i wstałam z łóżka. Świetnie. Jest 5.30, mam wolne od roboty, mogę sobie odespać, ale kogoś widocznie nie interesuje to, że pracuję ciężko jak cholera. Schodząc na dół zerknęłam jeszcze w lusterko. Boże. Jak ja wyglądam. Ale cóż. 'Gość' mógł przyjść później, jeśli chciał mnie zobaczyć w lepszej odsłonie. Jego wybór. Przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi.
- W czym mogę.. - zerknęłam na twarz osoby, która zakłócała mi sen i zamarłam. - O kurwa. Nie. Wyjdź. - starałam się jak najszybciej zamknąć drzwi, ale szatyn nie pozwolił mi na to podtrzymując drzwi dłonią. - Louis, nie utrudniaj tego.
- Pogadajmy.
- Nie mamy o czym. A nawet jeśli, to mam wolne od pracy i nie zamierzam spieprzyć sobie tego dnia tylko dlatego, że czegoś chcesz.
- Proszę Cię. Skoro nie odpisujesz mi ani na SMS-y, ani na listy i nie odbierasz moich połączeń, to chyba mam prawo z Tobą porozmawiać, tak? W końcu jesteś moją narzeczoną.
- No właśnie informuję Cię Tomlinson, że już nie jestem.
Chłopak lekko się wzdrygnął.
- Jak.. Jak to nie? Żartujesz sobie ze mnie?
- Mamy 6 rano. Uwierz, że nie jestem skora do żartów o takiej porze. - założyłam ręce na piersi. - Możesz już sobie iść? Chciałabym wracać do łóżka.
- Wytłumacz mi chociaż co zrobiłem. Jak mam to naprawić? Czemu chcesz mi złamać serce?
- Louis. Im mniej wiesz, tym mniej cierpisz. Daj sobie spokój. Po prostu odejdź i nie wracaj. Nie dzwoń, nie pisz, nie myśl o mnie. Potrzebujemy przerwy.
- Dobrze, rozumiem. Dam Ci tą przerwę. Kiedy mam przyjść? Za tydzień? Dwa? Tyle Ci wystarczy? - szatyn uśmiechnął się słabo.
- Nigdy. Louis, to koniec.
- Nie mów tak. To nie koniec. A gdzie się podziało 'Boo Bear'?
- Tomlinson, ogarnij się. To koniec. I choćbyś wmawiał sobie Bóg wie co, to i tak będzie koniec.
- Albo mi powiesz czemu, albo zacznę krzyczeć. - przeniósł na mnie swoje załzawione oczy. Widok jego w takim stanie.. Fakt, że teraz cierpiał przeze mnie, był bolesny. W tym momencie czułam się jak największa szmata na całej Ziemi. Złamałam serce tak wrażliwej osobie. Nie zasłużył na to. A ja nie zasłużyłam na niego. Miał po prostu pecha, że zakochał się we mnie, a nie w jakiejś innej dziewczynie, która dawałaby mu wszystko czego potrzebował. Nie powinien teraz przeze mnie płakać. I to jest drugi powód, żeby dać mu spokój.
- Nie zrobisz tego.
Szatyn nabrał powietrza i zaczął krzyczeć tak głośno, że omal nie ogłuchłam. Dłonią zasłoniłam mu usta.
- Zamknij się. Dobra, mów czego chcesz.
- Czemu mnie zostawiasz? Co zrobiłem?
Przez chwilę zastanawiałam się co powiedzieć. Gdybym podała powód Twoje fanki grożą mi śmiercią to pewnie znienawidziłby je do końca życia. Więc powiedzenie prawdy odpadało. Czyli pozostaje kłamstwo.
- Louis.. Ja zakochałam się w kimś innym.
Pojedyncze łzy zaczęły spływać po jego idealnych kościach policzkowych, a jego perfekcyjne ciało, którego do niedawna mogłam poznawać każdy zakątek się rozluźniło. Wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć.
- Wiedziałem, że więź między Tobą, a Liamem nie jest zwyczajną przyjaźnią. Te niby kumpelskie pocałunki.. Wiedziałem. Liam wsypał się już rok temu. Ale Ty.. Ja.. - jego głos zmienił się w cichy szloch.
Miałam teraz taką cholerną ochotę go przeprosić za to, co zrobiłam, ale nie mogłam. Poza tym, teraz dotarło do mnie.. Że ja i Liam Payne już dawno przestaliśmy być tylko przyjaciółmi.








sobota, 27 kwietnia 2013

Teraz będzie już tylko lepiej.

To miał być imagin o Harry'm, bo Liam mi tu jakoś nie pasuje, ale tak jakoś wyszło i o.. Miałam nie pisać póki co własnych, a jednak znów to zrobiłam.. Eh.
Ten imagin jest tak do niczego, że japierdzielę. Jestem zmęczona.. Nie wiem, co to jest więc znów przepraszam, że zawaliłam. ;-;


                                                                                                                                                      



- Boże, o co Ci znowu do jasnej cholery chodzi? - krzyknął Liam.
- Mi? Skądże. Idź, baw się z kumplami. ZNOWU. Wróć pijany. ZNOWU. Olej to, że masz rodzinę. ZNOWU.
- Nie mogę wyjść ze znajomymi? Nie uważasz, że przesadzasz? W końcu ja do cholery utrzymuję Ciebie i ten dom.
- A ja pilnuję naszego syna.. Nie jestem pewna, czy go jeszcze pamiętasz.. 7-latek, brązowe oczy, ma na imię Chris. Kojarzysz może?
- To już było po prostu bezczelne, wiesz? - odsunął się ode mnie i odwrócił.
- No idź.
- Zrobię co zechcę. - warknął kładąc się na kanapie i włączając telewizor.
- Mogłam posłuchać rodziców i za Ciebie nie wychodzić. Nie wiem, co mi do cholery odbiło. Jeśli tak ma wyglądać nasze dalsze życie, to ja żądam rozwodu. - chłopak gwałtownie podniósł się i podszedł do mnie.
- Myślisz, że mnie to rusza? Bierz sobie ten rozwód. Beze mnie nie przeżyjesz dnia.
- Dnia? Nie ma Cię kurwa całymi dniami i nocami, a kiedy już wracasz, to albo śpisz, albo zapraszasz kumpli. Jak Ty to sobie dalej wyobrażasz? - staliśmy naprzeciw siebie. Twarzą w twarz. Szczerze mówiąc nigdy nie podejrzewałam, że coś takiego mi się przytrafi. Myślałam, że Liam to dojrzały facet z którym moja bajka zakończy się happy endem. Więc co poszło nie tak, że tak się zmienił? To moja wina?
- Wiesz co? Odpieprz się.
- Wielkiemu panu Liamowi kurwa Payne zabrakło argumentów? Prawda boli?
- Posłuchaj mnie, do cholery. Ja..
- Mamo? - oboje obróciliśmy głowę w stronę cichego głosu. Chris stał w drzwiach salonu. W rękach kurczowo ściskał białego misia, którego dostał od Zayn'a. Spiorunowałam Liama wzrokiem i wzięłam syna na ręce.
- Powinieneś spać kochanie. - uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go w policzek.
- Znów się kłóciłaś z tatą?
- My się nie kłócimy. My głośno rozmawialiśmy. Nie zmieniaj tematu. - przycisnęłam go mocniej do siebie i zaniosłam do jego pokoju. - Wskakuj do łóżka.
- Zostań ze mną. Nie chcę być sam.
- Cały czas tu jestem, słońce. - położyłam się obok niego.


LIAM:

- Sorry Andy. Dziś nie wyjdę. Może jutro.. - jedną ręką wyciągnąłem z lodówki piwo i zamknąłem ją lekkim kopniakiem. - Tak, znów się posprzeczaliśmy.. Niech już wyjdzie na jej, zostanę dziś w domu. Do zobaczenia. - rozłączyłem się i włożyłem telefon z powrotem do kieszeni. Już zabierałem się za otworzenie trunku, ale jakoś nagle przestałem mieć na niego ochotę. 
No bo w sumie.. Jakby nie patrzeć, to [T.I.] ma rację. Prawie nigdy nie ma mnie w domu. Kiedy ostatni raz zamieniłem z synem więcej słów? Jakieś 3 lata temu? Ją zresztą też zaniedbałem, ale póki co muszę się skupić na Chrisie.. I zacznę już teraz. Powoli wszedłem po schodach i już zamierzałem otworzyć drzwi do jego pokoju, gdy usłyszałem jej głos.
- Śpij już. 
- Mamo? Kochasz tatę?
- Kocham. 
- A on Ciebie kocha? - [T.I.] wzięła głęboki oddech.
- Ciebie na pewno tak.
- Ale.. Czy Ciebie kocha?
- Nie wiem.. Może.. Śpij już. Dobranoc. - dziewczyna zaczęła nucić jakąś kołysankę.
- Dobranoc. 
Nie mogłem ustać na nogach, więc po prostu osunąłem się pod ścianą. Jeszcze parę minut temu dałbym słowo, że bez skrupułów mógłbym wziąć z nią rozwód. Ale teraz.. Ona myśli, że jej nie kocham. Jest w pieprzonym błędzie. Kocham ją. Kocham ją całym sercem. Oddałbym za nią wszystko. I ona też mnie kocha. Kocha i kochała. Chciała spędzić ze mną trochę czasu, a ja jak ostatni, pieprzony kretyn ciągle od niej uciekałem. 
W tym momencie czułem się tak cholernie źle. Gdyby nie moja pieprzona, męska duma, to już bym płakał jak dziecko. Ale musiałem wziąć się w garść. Z wielką trudnością podniosłem się z podłogi i delikatnie pchnąłem drzwi. [T.I.] podniosła głowę. Po jej policzkach cały czas spływały łzy. I to zniszczyło moje serce doszczętnie. Usiadłem na brzegu łóżka, zmuszając ją lekko do tego samego i mocno ją przytuliłem.
- Przepraszam. Jestem jebanym kutasem, który ciągle sprawia, że płaczesz. Przepraszam, że tak się zachowywałem, że miałem was gdzieś, że pozwoliłem Ci myśleć, że jesteś mi obojętna. Kocham Cię. Rozumiesz? Wbij sobie do głowy raz na zawsze, że będę Cię kochał do końca mojego nic nie wartego życia, choćbym nie wiem jak się tego wypierał. - ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem w czoło. - Czemu ja nie potrafię docenić tego co mam? 
- Liam, ja.. - położyłem palec na jej ustach. 
- Nic nie mów. Ja schrzaniłem na całej linii. Wybaczysz mi? Obiecuję, że się zmienię. Przysięgam.
- Już w porządku. Wierzę Ci. 
- Dzięki Bogu. - znów mocno ją do siebie przycisnąłem. - Kocham Cię. 
- Też Cię kocham, Liam. 
- A mnie kochacie? - uśmiechnąłem się szeroko i wziąłem syna na kolana. 
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. - [T.I.] pocałowała mnie w policzek i położyła mi głowę na ramieniu. - Teraz będzie już tylko lepiej. Obiecuję wam.

środa, 10 kwietnia 2013

Czejoo.
Więc tak. Jako, że niedługo mam masę sprawdzianów, nie mam czasu na wymyślanie nowych imaginów. Jednakże znalazłam mojego tumblra ze starymi imaginami. Same pomysły złe nie są, ale są nie zbyt dobrze opisane, więc będę je pisać od nowa. To takie małe ale, żebyście potem nie mówiły, że od kogoś ściągnęłam. c:

Kisski, loffki. xxx

piątek, 5 kwietnia 2013

Zrobię co tylko zechcesz.

- Mógłbyś się przestać kleić do mojej dziewczyny?! - z całej siły pchnąłem Harry'ego na ścianę. Ten chłopak przyprawiał mnie o białą gorączkę. Doskonale wiem, że to nie wina [T.I.], że Harry za każdym razem się do niej podwala. Dziewczyna jest zbyt miła, żeby dać mu do zrozumienia, żeby się odczepił. Ja nie.
Harry uśmiechnął się złośliwie. Widać, że był pijany. Ledwo trzymał się na nogach.
- Malik, Malik. Przejrzyj wreszcie na oczy.
- O co Ci znowu chodzi?
- Ona nie jest i nigdy nie była Twoją dziewczyną.
- Jest. - warknąłem i zacisnąłem pięści.
- W Twoich erotycznych snach może i jest. Czas wrócić do rzeczywistości, Zayn. - leniwym krokiem przybliżył się do mnie i spojrzał mi w oczy. Mocny zapach alkoholu, zmieszany z miętą przyprawiał mnie o mdłości, ale nie chciałem ani na chwilę dawać mu satysfakcji. - Nie jest Twoją dziewczyną. To oznacza, że jest wolna. Co z kolei oznacza, że nie masz prawa mówić mi, czy mogę z nią flirtować czy nie. Dobranoc, Zayn. - jeszcze raz posłał mi jeden z tych swoich złośliwych uśmieszków i chwiejnym krokiem zaczął wchodzić po schodach.
- Mam nadzieję, że się wypieprzysz. - burknąłem pod nosem i wszedłem do kuchni.
Co jeśli Harry ma rację? Ok, może i jestem w niej zakochany.. Ale to nie oznacza, że mam traktować ją jako moją dziewczynę, mimo, że nią nie jest. Jestem po prostu zazdrosny. Cholernie zazdrosny. Gdy widzę jak jakiś chłopak do niej podchodzi, a ona się delikatnie uśmiecha, to mam ochotę go uderzyć. Chciałbym zatrzymać ją w swoich ramionach na zawsze. Mówić jej, że jest piękna. Dotykać jej delikatnych dłoni. Całować jej pełne usta. Chciałbym, ale nie mogę. Na prawdę żałuję tego, że widzi we mnie tylko przyjaciela. Już nie raz, kiedy przychodziła do mnie ze złamanym sercem.. Kiedy wtulała się we mnie.. Chciałem pozabijać tych wszystkich pieprzonych idiotów, którzy ją krzywdzili, a potem powiedzieć jej, że ją kocham. Kocham, kochałem i będę kochał.
Na ślepo odszukałem włącznik światła. Gdy w końcu pomieszczenie się rozjaśniło, zauważyłem najpiękniejszą, małą istotę siedzącą przy stole nad szklanką wody.
- [T.I.]? - szepnąłem.
- Hej, Zayn. - uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Nie śpisz?
- Nie dam rady. - odsunęła lekko krzesło obok siebie sugerując, żebym usiadł obok. Wykonałem posłusznie jej polecenie. - Słyszałam, jak rozmawiasz z Harry'm.
Podniosłem głowę spoglądając na nią przerażonym wzrokiem. Jak dużo usłyszała? Może wie już wszystko i nie chce mnie znać? Może uważa mnie za jakiegoś psychopatę? [T.I.] utkwiła swój wzrok w szklance wody jakby próbowała wyczytać z niej co ma powiedzieć.
- I.. Co o tym myślisz? - zapytałem cicho.
- Myślę, że mam dość tego, że Harry cały czas mnie tak traktuje. Nie podoba mi się to. Nie chcę tego.
- Spodobałaś mu się.
- Wiem. - zaśmiała się pod nosem. - W sumie jest całkiem przystojny. I uroczy.
Zdecydowanie zabolały mnie te słowa. Nie tego oczekiwałem. Ale przecież nie zacznie wyzywać Harry'ego i nie rzuci mi się na szyję krzycząc, że to mnie kocha.. Tak, to zdecydowanie bolało. Jednak ciągle jestem jej przyjacielem.
- Więc w czym problem?
- Nie on mi się podoba.. Wiesz.. Liam przedstawił mi ostatnio fajnego chłopaka. - po tych słowach już wiedziałem, że Liam dostanie ode mnie solidny opieprz. - Ma na imię Luke. Jest świetnym gościem. Mieliśmy dużo wspólnych tematów i w ogóle.. No ale..
- Ale..? Co jest z nim nie tak?
- Jest z Australii. Był tu tylko na kilka dni. - 'dzięki Bogu.' powtarzałem w myślach.
- Istnieją telefony. Internet..
- E tam. Długo byśmy się tak nie utrzymali. Na razie odpuszczę sobie chłopaków. - westchnęła ciężko i spojrzała na mnie. - Chyba, że znajdę takiego wyjątkowego.
- Mam nadzieję, że znajdziesz. Jesteś dla mnie jak.. Siostra. Kocham Cię. - dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Ja Ciebie też kocham.
Splotła palce naszych dłoni. Coś ścisnęło mnie w brzuchu. To było takie fantastyczne uczucie zawsze gdy czułem jej dotyk. Coś wspaniałego.
- Widzisz Zayn, mówiłem, że się wszystko ułoży! - do kuchni wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Liam. - Przepraszam, podsłuchałem trochę.. Ale, cieszę się, że powiedziałeś jej, że jesteś w niej zakochany i, że już jesteście razem.
[T.I.] cofnęła ode mnie swoją dłoń. Cholera jasna.
- Czekaj, to nie tak.. Ja Ci wszystko wyjaśnię. - złapałem ją za nadgarstek, ale dziewczyna wstała i odsunęła się ode mnie.
- Nie. Niczego nie będziesz mi tłumaczył. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a to jest tylko żart. Głupi, nieśmieszny żart. A teraz dobranoc wam wszystkim. - uśmiechnęła się nerwowo i wybiegła z kuchni.
- Boże. Zayn, przepraszam. Myślałem, że już jej powiedziałeś. Mogę z nią pogadać, jeśli chcesz.. Schrzaniłem sprawę. Przepraszam.
- Liam, odpuść. I tak musiałbym jej powiedzieć. Nic się nie stało.
- Jeśli mógłbym coś..
- Nic. Ja.. Idę się przewietrzyć. - mruknąłem i wyszedłem na taras. Z kieszeni wyciągnąłem ostatniego papierosa i zapaliłem.
Co będzie teraz? Może jeszcze uda się odratować resztki naszej.. Przyjaźni. Ona mnie potrzebuje. A ja potrzebuję jej. W końcu jesteśmy jak rodzina. A rodziny nie można zostawić, choćby nie wiem co się stało. Mocniej zaciągnąłem się dymem i wypuściłem go powoli nosem. Przeważnie fajki załatwiały problemy na kilka minut. Teraz nawet to nic nie pomagało.
- Zayn? - moje serce momentalnie stanęło. Odwróciłem się powoli i w drzwiach zobaczyłem ją. Podeszła do mnie powoli i uśmiechnęła się słabo. - Bądź ze mną szczery. Liam mówił prawdę? - utkwiła swój wzrok w basenie. Zawsze kręciły ją takie widoki jak księżyc odbijający się w wodzie. Niby taka jak wszystkie, a jednak wyjątkowa.
- Yep. Słuchaj, to, że ja przekroczyłem granicę.. Nie oczekuję tego samego od Ciebie. - włożyłem papierosa do ust, ale [T.I.] delikatnie mi go wyjęła, rzuciła na ziemię i zgasiła nogą. - Co Ty..
- Shhhhh. Nic nie mów. - położyła dłoń na moim brzuchu i delikatnie sunęła coraz wyżej. Mój oddech przyspieszył. Nie ukrywam, że mi się to podobało. W końcu lekko zacisnęła palce na moim karku i stało się. Moment na który czekałem chyba całe moje życie. Całowała mnie najidealniejsza dziewczyna jaką kiedykolwiek spotkałem.
Była sporo niższa niż ja, więc chciałem ułatwić jej trochę sprawę. Istniało ryzyko, że odepchnęłaby mnie krzycząc, że jestem zbokiem, ale do odważnych świat należy. Obie dłonie zacisnąłem na jej udach i podniosłem do góry. Nie przeszkadzało jej to. Wręcz przeciwnie. oplotła mnie nogami w pasie i kontynuowała czynność. W końcu odsunęła się ode mnie. Chciałem powiedzieć jej, że ją kocham, ale ona przyłożyła palec do moich ust i złożyła pocałunek na moim policzku. Sunęła do szyi. Ta dziewczyna zdecydowanie zbyt mocno zakręciła mi w głowie. Delikatnie musnęła ustami moje ramię, a potem szyję. Jęknąłem cicho, na co zareagowała uśmiechem.
- Wystarczy. - szepnęła.
- Nie, wcale nie wystarczy. - mruknąłem niezadowolony.
- Owszem, wystarczy. Postaw mnie, proszę.
Posłusznie wykonałem jej polecenie.
- Czy.. Czy to oznacza, że dasz mi szansę, żeby sprawić, że poczujesz się jak jedyna dziewczyna na świecie? Że teraz jesteś już moja?
- Czemu nie. - uśmiechnęła się delikatnie. - Imponujesz mi, Zayn.
- Staram się. - nachyliłem się i pocałowałem ją w policzek.
- Zayn?
- Tak?
- Um.. Chciałbyś dziś spać ze mną?
Uśmiechnąłem się szeroko.
- Oczywiście, że tak. Zrobię co tylko zechcesz.


But baby if you say, you want me to stay..
Stay for the night..
I'll change my mind.






Uf, pierwszy raz od DŁUGIEGO czasu napisałam coś, co mi się na prawdę podoba. Mam nadzieję, że wam też. c:
Imagin dedykuję Pedałowi. Pedale, pozdrawiam Cię i Malika.