Właśnie rozczesywałam włosy, kiedy usłyszałam jakieś dźwięki dobiegające z sypialni, która tak się składało, że była tuż obok łazienki, w której obecnie się najdywałam. Zajebiście. Pewnie kolejna, podkreślę KOLEJNA fanka, która albo chciała mnie zabić, albo wyznać jaka to ja jestem wspaniała, mimo, że nic takiego nie robiłam. Serio, jeszcze te 'morderczynie' rozumiałam.. Ale co może być wspaniałego w sekretarce w agencji nieruchomości? Nawet nie sprzedawałam domów, tylko godzinami opieprzałam się za biurkiem czekając na telefon do szefa. Ah, praca godna uwielbienia. Tak czy inaczej, te namolne dziewczyny powoli zaczynały mnie wpieniać. Nawet kiedy zerwałam kontakty z chłopakami z One Direction, one ciągle coś chcą. Na ulicy mnie zaczepiają, pod domem też, w supermarkecie również. Kiedyś mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie - uwielbiałam to. Raz nawet zaprosiłam na herbatę dziewczynę, która przez okno włamała mi się do mieszkania. Strasznie je wszystkie lubiłam. Gdy tak z nimi rozmawiałam, czułam, że mnie zaakceptowały i bądź co bądź - chyba polubiły. W jakimś stopniu byłam dla nich ważna. I to było wspaniałe. Nie wiem czemu nagle zaczęły mnie tak drażnić. Może to przez to, że tak bardzo nie dają mi zapomnieć o osobach, które były dla mnie tak ważne. Już tęskniłąm za zboczonymi tekstami Harry'ego, który żartował, że kiedyś namówi mnie i Louis'ego na rozbieraną sesję, którą oczywiście on sam wykona. Za 'magicznymi' kanapkami Niall'a, którymi częstował tylko i wyłączniemnie. Za Zayn'em, który pomagał mi się uczyć i zdać maturę, a po tym jak skończyłam edukację, razem chodziliśmy do biblioteki czy sklepów muzycznych i komentowaliśmy między sobą co nam się podobało, a co nie. Za Liam'em, w którego mogłam się wtulić zawsze, gdy było mi źle. I oczywiście za Louis'm, który po prostu był i mnie kochał.
Rozejrzałam się na boki. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to na wpół mokry parasol stojący w kącie. Zgarnęłam go ze sobą. Jak najciszej podeszłam do drzwi i uniosłam go do góry. W pokoju jednak nikogo nie było. Jednakże czyjaś dłoń kurczowo ściskała brzeg okna. Już chciałam dzwonić na policję, ale podchodząc bliżej zdałam sobie sprawę z tego, że ja chyba znam te smukłe dłonie. A gdy zobaczyłam tatuaż na nadgarstku, byłam już pewna kto to.
- Liam? Co Ty tu robisz? - spytałam zaskoczona podchodząc bliżej.
- Dziękuję Bogu, za to, że jednak postanowiłaś zaintestować w tulipany, a nie kaktusy.. Przy okazji, kiedyś oddam Ci za nie kasę, bo trochę Ci je podeptałem.. Zresztą, co ja pieprzę o kwiatkach, pomóż mi. - niepewnie ścisnęłam jego dłoń i z trudem wciągnęłam do środka. Chłopak mruknął ciche 'dzięki', podnosząc się z podłogi.
- Czemu po prostu nie wszedłeś drzwiami?
- A wpuściłabyś mnie?
- Zapewne nie.
- Temu. Do rzeczy. Wspinałem się na 3 piętro, żeby z Tobą pogadać. Chyba zasłużyłem na to, żebyś powiedziała mi, dlaczego mnie unikasz.
W głowie w kółko powtarzałam sobie 'Tylko nie kłam'. Źle zrobiłam okłamując Louis'ego. Nie zrobię tego też Liam'owi. Nie mogę.
- Zerwałam z Louis'm.
- Przykro mi. Ale co to ma do mnie?
- Że Ty jesteś powodem naszego zerwania.
- Nic nie zrobiłem.
- Zakochałeś się we mnie. - chłopak spojrzał na mnie przerażony. - Pozwoliłeś mi na słowa, których nigdy nie powinnam wypowiadać i na gesty, które w przyjaźni są surowo zabronione.
- [T.I.].. - zaczął, ale mu przerwałam.
- Wyjdź. Po prostu wyjdź. Daj mi spokój. Najlepiej na zawsze.
- Nie możesz mi tego zrobić. Wiesz, że zawsze szanowałem Twój związek z Louis'm i nigdy nie próbowałem się miedzy was wpychać.
- Kłamiesz, Liam.
- Mówię prawdę. Nigdy nie zmuszałem Cię do całowania mnie. Nigdy nie kazałem Ci mówić, że mnie kochasz. A tym bardziej - nigdy nie próbowałem Cię w sobie rozkochać.
- Wbij sobie do głowy, że Cię nie kocham, jasne?
- To czemu mnie do jasnej cholery unikasz? - krzyknął.
- Bo mam Cię serdecznie dość!
Nie rób tego kolejny raz. - podpowiadała mądrzejsza część mnie. Jednak ja znów postawiłam na coś, czego będę żałować do końca życia.
- Dość? - jego twarz w jednym momencie posmutniała.
- Tak, dość! Nigdy nie uważałam Cię za przyjaciela! Nawet za kumpla nie. Byłeś mi tylko poduszką do wypłakania gdy tego potrzebowałam. Nie wiem, co sobie wmówiłeś, ale prawda jest taka, że chciałam Cię w sobie rozkochać tylko po to, żeby mieć Cię na zapas w razie zerwania z Louis'm. Ale jesteś zbyt wkurzający nawet jak na to.
- Ja.. Ja myślałem..
- Źle myślałeś. Wyjdź i oszczędź sobie tych szopek. Najlepiej idź i nie wracaj.
Ty pieprzona kretynko. Co Ty wyprawiasz? - szkoda, że tak późno rozum zaczął kontaktować co robię. Czułam wstręt do samej siebie. Szatyn kiwnął mi głową i ruszył na dół. Zaraz jak przekroczył drzwi sypialni, usłyszałam czysty płacz. Brawo, [T.I.]. Równie dobrze, mogłaś po prostu go wypchnąć z tego okna. Oszczędziłabyś mu cierpienia.
No i co ja do jasnej cholery mam teraz zrobić?
Czejooo. To tak.. Jestem na wakacjach w Szczecinie jeszcze tydzień, ale mam niespodziankę. Napisałam 3 części tego imagina o Lilo, jednego imagina o Maliku, jednego o Horanie, 'trylogię' imagina o Liamie i właśnie pracuję nad Harry'm, także jak widzicie, jak już wrócę, to będę dodawać po 2-3 w tygodniu.. Zależy jak będzie z komentarzami. :D
Stworzyłam zakładkę 'wasze pomysły' żebyście pomogły mi trochę w tworzeniu. Będę spełniać wasze zamówienia. :D Yaaay!
Imagin baaaaardzo mi się podoba <33333
OdpowiedzUsuńCudowny. Kocham tego bloga. Zapraszam do siebie: www.storywithonedirectionn.blogspot.com
OdpowiedzUsuń