niedziela, 16 czerwca 2013

Zraniłam go.

- I co? - zapytał z nutą nadzieji w głosie.
- To co zawsze. Negatywny. - burknęłam usiłując zachować smutny wyraz twarzy.
Szatyn podszedł bliżej i czule zamknął mnie w swoich ramionach.
- Nie martw się. Spróbujemy jeszcze raz.
Poczułam delikatne ukłucie w sercu, które pojawiało się codziennie po tym jak wychodziłam z łazienki z testem ciążowym. Cieszyłam się, że jednak nie jestem w ciąży, a jednocześnie szkoda było mi Liama, który zaraz po tym jak kończyliśmy uprawiać seks wybierał imię dla naszego dziecka i opowiadał czego go lub ją nauczy. Jednak miałam swoje powody, żeby nie zachodzić w ciążę.
Zacznijmy może od tego, że gdy miałam 5 lat, mój ojciec odszedł od nas i zostawił mnie, moją matkę, moją starszą o rok siostrę. Nie to, że nie ufałam Liamowi, ale przecież ludzie mówią i robią różne rzeczy gdy się kłócą, prawda?
Kolejnym powodem był oczywiście wiek. Liam był ode mnie o 7 lat starszy. Jako, że miał już 26 lat, to uważał, że to najwyższy czas. Tylko ja nie byłam na to zbytnio gotowa.
Dalej.. Nasze zajęcia. Niedawno stwierdziłam, że chcę studiować filologię angielską i zamierzałam skończyć ten kierunek czy komuś się to podobało czy nie. Liam natomiast był członkiem boybandu - One Direction. Zespół był dość popularny, przez co chłopaki co rok wyjeżdżali w światowe trasy. Więc oboje rzadko byliśmy w domu.
A teraz nasuwa się pytanie: Jakim cudem nie jestem w ciąży, mimo, że codziennie kochamy się po 2-3 razy? Otóż to proste. W tajemnicy przed ukochanym biorę tabletki antykoncepcyjne. I mimo, że widzę jak bardzo się dołuje, widząc jaki jest wynik, to i tak tego nie żałuję. Tak będzie dla nas lepiej.
- To co. Próbujemy jeszcze raz? - chłopak posłał mi zalotny uśmiech. - Pewnie. Czekaj na mnie w sypialni, zaraz do Ciebie przyjdę. - złożyłam lekki pocałunek na jego policzku i znów weszłam do łazienki. Wyciągnęłam z kosmetyczki pudełeczko tabletek. Oczywiście jak przystało na moje szczęście, pudełeczko upadło na podłogę i cała jego zawartość wysypała się na podłogę.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam zza drzwi.
- Tak, tak. Wszystko ok. - upadłam na kolana i zaczęłam wszystko zbierać.
- Na pewno nic Ci nie.. Co do cholery. - Liam otworzył drzwi, a opakowanie dziwnym trafem znalazło się tuż obok jego stopy. - Tabletki antykoncepcyjne? Żartujesz sobie ze mnie?!
- Czekaj, zaraz Ci wszystko wytłumaczę.
- Wystarczyło po prostu powiedzieć, że nie chcesz mieć ze mną dzieci, a nie odwalać takie numery.
- To nie tak. Nic nie rozumiesz. - delikatnie pogładziłam jego policzek, ale szatyn zrobił krok do tyłu.
- Zrobiłaś ze mnie idiotę. Jak mogłaś? - upadł na kolana, a z jego oczu zaczęły wypływać pojedyncze łzy. - Ufałem Ci.
- Przepraszam. Nie chciałam Cię zranić.. Po prostu stwierdziłam, że bez.. Bez ślubu tak nie wolno.
- Pieprzysz. Gdy chciałem Ci się oświadczyć, powiedziałaś, że ślub to nic nie warte słowa na papierku.
- No dobra, kłamałam. Ja po prostu uważam, że to dla nas za wcześnie. - niepewnie dotknęłam jego ramienia. Nie odepchnął mnie, więc uklęknęłam obok niego i przycisnęłam jego głowę do swojej piersi. Ciągle cicho szlochał. Zraniłam go. Cholernie go zraniłam. - Ale jeśli tak tego chcesz, to możemy spróbować jeszcze raz.
- Bez oszukiwania?
- Bez.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.

Imagin jakby nie jest dokończony, ale może skończę go kiedy indziej.
BUJA.