[T.I.] zwana również moją dziewczyną uciekła w świat. Z dala ode mnie. Z dala od ciągłego zainteresowania nami. Po prostu zostawiła mi list w którym opisała to, że mnie kocha i dlatego mnie zostawia. Powinienem się wściec i wyrzucić ją na zawsze ze swojego życia. A jednak siedziałem teraz jak jakiś żałosny 14-latek, przytulając list od niej, płacząc i próbując napisać piosenkę. W końcu kogo obchodzi, że cierpię, skoro potrzebny jest nowy hit?
Otarłem łzy i chwyciłem długopis. Może to pomogłoby mi się trochę odciążyć od tego wszystkiego..
- Justin, będę z Tobą szczery. Jako przyjaciel i manager. - Scooter rzucił we mnie zeszytem. Normalnie pewnie bym mu oddał i zaczęlibyśmy się dla żartu kłócić, ale w tym momencie nawet nie miałem na to siły i ochoty. - Ta piosenka to gówno.
- Tak jak moje życie. Cóż za zbieg okoliczności. - westchnąłem i zakryłem twarz poduszką.
- Ogarnij się do jasnej cholery. To nie jest jedyna dziewczyna na świecie. Masz 40 milionów fanek. Uwierz, że znajdziesz lepszą. Poza tym.. Co zamierzasz zrobić? Zostawiła Ci pieprzony list i już jej nie ma. I co? Uważasz, że to dobry sposób na zerwanie?
- Jest jedyną. Nie ma drugiej takiej samej jak ona. I co mnie obchodzi 40 milionów dziewczyn, skoro to ona skradła moje serce? Gdyby zerwała ze mną osobiście, to pewnie nie dałbym jej wyjść, więc nie dziwię się, że napisała list.
- Pieprzysz głupoty. Poza tym, skoro mówimy już o liście.. Twoja 'piosenka' to bardziej list, niż piosenka.
- Brawo, brawo. - zaklaskałem sarkastycznie. - Cóż za geniusz. Za którym razem to odkryłeś?
- To nie jest śmieszne. Koleś, weź się w garść. Chcę mieć na Billboard Awards nową piosenkę, rozumiesz?
- Rozumiem. Możesz już sobie iść i dać mi pomyśleć nad sensem mojego chorego życia?
Scooter otworzył usta, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zamknął je i wyszedł. Dzięki Bogu. Jeśli myślał, że zmienię piosenkę dla niego to się grubo mylił. Jeszcze trochę ją podrasuję i zamierzam to zaśpiewać. Mam tylko nadzieję, że [T.I.] będzie oglądać rozdanie nagród i zobaczy mój występ. Jak mi na niej zależy. Sięgnąłem po leżący na biurku długopis i zacząłem poprawiać tekst..
- Panie i panowie. Idol miliardów nastolatek. Prosimy o wielkie brawa, dla JUSTINA BIEBERA! - krzyknęła prezenterka w średnim wieku.
Scenę ogarnęła ciemność. Zamiast standardowego, tanecznego podkładu, zaczęła grać melodia wygrywana na fortepianie. Moje serce zaczęło szybciej bić, kiedy jedyny reflektor zaczął świecić na niego. Na mój ideał. Tak, jest ideałem. Do niedawna mogłam poznawać każdy zakątek jego ciała i duszy. Jest więcej niż ideałem.
- Zanim zaczniemy.. Chciałbym powiedzieć, że ta piosenka jest inna niż wszystkie. Dużo dla mnie znaczy. Pierwszy raz pisałem ją.. Samotnie. Może się wam wydać do niczego, ale.. Tak działa miłość. - chłopak westchnął i usiadł obok mężczyzny w garniturze wygrywającym melodię. - Dear Darlin’, please excuse my writing. I can’t stop my hands from shaking cause I’m cold and alone tonight.
Po moich policzkach mimowolnie zaczęły spływać łzy.
- I miss you and nothing hurts like no you. And no one understands what we went through. It was short. It was sweet. - Justin wyraźnie nabrał więcej powietrza. - We tried.
And if my words break through the wall and meet you at your door, all I
Could say is:
“Girl, I mean them all.”
Mimo, że tak cholernie starałam się odpychać każdą myśl o nim.. Każdą chwilę spędzoną razem. Każde wspomnienie.. To teraz to wróciło z podwojoną siłą. Zresztą, co ja sobie myślałam? Że jak odejdę, to od razu o mnie zapomni? Powiedział mi kiedyś, że jestem pierwszą dziewczyną w której się zakochał i będzie o mnie walczył. Zraniłam go. Cholernie go zraniłam. Mogłam chociaż osobiście mu powiedzieć, że musimy się rozstać. Stchórzyłam. Wiedziałam, że nie będę potrafiła mu spojrzeć w oczy i to powiedzieć. Zresztą, napisanie pieprzonego listu też było ciężkie. Że już o pozbywaniu się wspólnych rzeczy nie wspomnę.
Rozbrzmiały ostatnie akordy:
- It was short. It was sweet. We tried. We tried.. Przepraszam. - Justin otarł twarz pełną łez i starał się uśmiechnąć, ale ciężko mu to wychodziło. W końcu pożegnał się i tyle go widziałam.
Wyłączyłam telewizor. Do głowy wpadła mi najgłupsza rzecz jaką mogłabym wymyślić. Zrujnowałam mu życie. I będę chyba musiała to zrobić znowu. Tym razem osobiście.
Owinąłem się ręcznikiem i ruszyłem na dół.
- Idę, już idę. Spokojnie. - jeśli to jakaś fanka, to pewnie czekał ją zawał. Jeśli Scooter, to mnie czekał zawał, bo chyba mnie zamorduje za to, że jednak zaśpiewałem piosenkę, która mu się nie spodobała. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem ją. Nogi się pode mną ugięły. Zdecydowanie była ostatnią osobą, której bym się tu spodziewał.
- Cześć. - powiedziała cicho.
- Cześć. - wydusiłem.
- Możemy pogadać?
- Tak, jasne, wejdź. - gdy już weszła, zamknąłem za nią drzwi. W życiu nie czułem się tak dziwnie. Po prostu nie wiedziałem co mam zrobić. Zamknij drzwi na klucz. Nie pozwól jej wyjść. - przewinęło się przez moje myśli. Nie. Jeszcze uzna mnie za psychopatę. Ale coś trzeba zrobić. Oboje staliśmy wpatrzeni w podłogę. Odruchowo rozłożyłem ramiona, a ona bez słowa się w nie wtuliła. Nie, to nie był sen. Znów trzymałem moją kruszynę w ramionach. - Kocham Cię. - wyszeptałem. Ale zdecydowanie był to mój błąd. [T.I.] odsunęła się ode mnie i spojrzała mi w oczy.
- Nie powinnam była pisać tego listu. Mogłam po prostu Ci powiedzieć, że to koniec, ale wiedziałam, że gdy na mnie spojrzysz, to zostanę.
- Więc zostań.
- Nie. Nie mogę. To koniec nas. Przepraszam, że przeze mnie będziesz cierpiał. Chciałabym tylko, żebyś żył jakby mnie w Twoim życiu nigdy nie było. Żebyś znalazł żonę, miał dzieci.. Dalej robił to co kochasz.
- Nie chcę. Czemu nie zostaniesz? Pozwoliłaś mi się w sobie zakochać, a teraz odchodzisz? - dałem łzom wypłynąć z oczu. Ona zresztą też się poddała. Wyglądaliśmy jak para z jakiejś popieprzonej opery mydlanej, gdzie każdy każdego zdradza.
- Myślisz, że dla mnie to jest na rękę? Wolę, żebyś już teraz się Ode mnie odzwyczaił, niż.. - jej głos się załamał. Wyciągnęła z kieszeni kurtki kopertę. - Przeczytaj gdy już wyjdę.
Podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek. Dalej stałem jak sparaliżowany. Dziewczyna wsunęła mi w dłonie list i wyszła trzaskając drzwiami. W końcu się otrząsnąłem i rozerwałem kopertę.
Kochanie.
Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że znów stchórzyłam. Po prostu nie potrafię patrzeć, jak się załamujesz. Pewnie zastanawia Cię dlaczego odeszłam zostawiając Cię samego. Powód jest prosty. Jestem chora. Nie na jakiś tam katar. Mam raka. Marzyłam o tym, żeby ostatnie chwile spędzić z Tobą. Poniekąd się spełniły, skoro u Ciebie byłam. Założę się, że nawet pozwoliłam Ci się przytulić. Uwierz, że nie potrzeba mi do szczęścia niczego innego. Według rozkładu dokładnie o 20.40 obok naszego jeziorka będzie przejeżdżał pociąg. Chciałam, żebyś pierwszy dowiedział się o mojej śmierci.. I w ten sposób się o niej dowiedziałeś. W sumie mogłam dalej czekać, aż umrę w sposób naturalny, ale to, że będę musiała podwójnie cierpieć - patrząc na Ciebie z daleka i być wykańczana powoli przez chorobę - po prostu mnie przytłacza. Chcę to mieć już za sobą.
Pewnie Ci już o tym wspominałam, ale chciałabym, żebyś dalej żył. Normalnie. Jakbym nigdy się w Twoim życiu nie pojawiła. Tylko o tyle Cię proszę. Jeśli mnie kochasz, to będziesz potrafił spełnić tą prośbę.
Przepraszam Cię za wszystko co zrobiłam. Za to, że przeze mnie się załamałeś. Przepraszam.
Kocham i będę kochała. ~ [T.I.]
Ps: Piosenka była piękna. Dziękuję Ci za nią. :)
Jeszcze raz przeczytałem list i spojrzałem na zegarek. 7.. 6.. 5.. 4.. 3.. 2.. 1.. 20.40.
Upadłem z krzykiem na podłogę i zacząłem płakać niczym małe dziecko. Nie potrafiłem nawet wstać, więc podkuliłem kolana i zasnąłem. Śniła mi się.
Z samego rana ktoś wszedł do mieszkania. Czy mnie interesowało kto? W sumie miałem to w dupie.
- Jezu, Justin! Wszystko dobrze? - lekko podniosłem rękę i podałem Scooter'owi list. Kilka minut później zaczął cicho łkać. Może i nie zbyt się lubili, ale to poruszyło nawet jego. Teraz obaj siedzieliśmy na tej pieprzonej podłodze i płakaliśmy.
- Scooter.. - zacząłem cicho.
- Tak?
- Chcę umrzeć. - wybuchnąłem jeszcze głośniejszym płaczem.
- Nie możesz.
- Ale ja chcę. Nie mam już dla kogo żyć.
- Jak to nie? A ja? A Pattie? A Twoje fanki? Mamy 11 rano. Założę się, że cały świat już pogrążył się w żałobie. Nie jesteś sam. Jus, nigdy nie byłeś i nie będziesz.
Spojrzałem na niego i delikatnie się uśmiechnąłem. Przypominało to bardziej grymas niż uśmiech, ale Scooter zrozumiał moje intencje, bo odwdzięczył się tym samym. Z tym, że jemu się udało. A mi nie. I pewnie nigdy więcej się nie uda.
Czejooo. No to coś takiego innego. Nie wiem, czy wam się podoba. Zainspirowała mnie piosenka Olly'ego Murs'a - Dear Darlin', więc możecie sobie włączyć ją dla nastroju. :) Tak ogółem, to dodałam opcję komentarzy z anonimów, więc mam nadzieję, że pojawi się ich więcej. :)
Nie jestem Belieberką, nie wiem zbyt dużo o Justinie, ale mam nadzieję, że tu się wszystko zgadza.. Zostałam poproszona o napisanie imagina o Justinie i Maliku (nie wiem, kiedy się pojawi Zayn) i oto jest. Także.. Dajcie znać, co o nim myślicie. :)
- Pieprzysz głupoty. Poza tym, skoro mówimy już o liście.. Twoja 'piosenka' to bardziej list, niż piosenka.
- Brawo, brawo. - zaklaskałem sarkastycznie. - Cóż za geniusz. Za którym razem to odkryłeś?
- To nie jest śmieszne. Koleś, weź się w garść. Chcę mieć na Billboard Awards nową piosenkę, rozumiesz?
- Rozumiem. Możesz już sobie iść i dać mi pomyśleć nad sensem mojego chorego życia?
Scooter otworzył usta, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zamknął je i wyszedł. Dzięki Bogu. Jeśli myślał, że zmienię piosenkę dla niego to się grubo mylił. Jeszcze trochę ją podrasuję i zamierzam to zaśpiewać. Mam tylko nadzieję, że [T.I.] będzie oglądać rozdanie nagród i zobaczy mój występ. Jak mi na niej zależy. Sięgnąłem po leżący na biurku długopis i zacząłem poprawiać tekst..
- Panie i panowie. Idol miliardów nastolatek. Prosimy o wielkie brawa, dla JUSTINA BIEBERA! - krzyknęła prezenterka w średnim wieku.
Scenę ogarnęła ciemność. Zamiast standardowego, tanecznego podkładu, zaczęła grać melodia wygrywana na fortepianie. Moje serce zaczęło szybciej bić, kiedy jedyny reflektor zaczął świecić na niego. Na mój ideał. Tak, jest ideałem. Do niedawna mogłam poznawać każdy zakątek jego ciała i duszy. Jest więcej niż ideałem.
- Zanim zaczniemy.. Chciałbym powiedzieć, że ta piosenka jest inna niż wszystkie. Dużo dla mnie znaczy. Pierwszy raz pisałem ją.. Samotnie. Może się wam wydać do niczego, ale.. Tak działa miłość. - chłopak westchnął i usiadł obok mężczyzny w garniturze wygrywającym melodię. - Dear Darlin’, please excuse my writing. I can’t stop my hands from shaking cause I’m cold and alone tonight.
Po moich policzkach mimowolnie zaczęły spływać łzy.
- I miss you and nothing hurts like no you. And no one understands what we went through. It was short. It was sweet. - Justin wyraźnie nabrał więcej powietrza. - We tried.
And if my words break through the wall and meet you at your door, all I
Could say is:
“Girl, I mean them all.”
Mimo, że tak cholernie starałam się odpychać każdą myśl o nim.. Każdą chwilę spędzoną razem. Każde wspomnienie.. To teraz to wróciło z podwojoną siłą. Zresztą, co ja sobie myślałam? Że jak odejdę, to od razu o mnie zapomni? Powiedział mi kiedyś, że jestem pierwszą dziewczyną w której się zakochał i będzie o mnie walczył. Zraniłam go. Cholernie go zraniłam. Mogłam chociaż osobiście mu powiedzieć, że musimy się rozstać. Stchórzyłam. Wiedziałam, że nie będę potrafiła mu spojrzeć w oczy i to powiedzieć. Zresztą, napisanie pieprzonego listu też było ciężkie. Że już o pozbywaniu się wspólnych rzeczy nie wspomnę.
Rozbrzmiały ostatnie akordy:
- It was short. It was sweet. We tried. We tried.. Przepraszam. - Justin otarł twarz pełną łez i starał się uśmiechnąć, ale ciężko mu to wychodziło. W końcu pożegnał się i tyle go widziałam.
Wyłączyłam telewizor. Do głowy wpadła mi najgłupsza rzecz jaką mogłabym wymyślić. Zrujnowałam mu życie. I będę chyba musiała to zrobić znowu. Tym razem osobiście.
Owinąłem się ręcznikiem i ruszyłem na dół.
- Idę, już idę. Spokojnie. - jeśli to jakaś fanka, to pewnie czekał ją zawał. Jeśli Scooter, to mnie czekał zawał, bo chyba mnie zamorduje za to, że jednak zaśpiewałem piosenkę, która mu się nie spodobała. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem ją. Nogi się pode mną ugięły. Zdecydowanie była ostatnią osobą, której bym się tu spodziewał.
- Cześć. - powiedziała cicho.
- Cześć. - wydusiłem.
- Możemy pogadać?
- Tak, jasne, wejdź. - gdy już weszła, zamknąłem za nią drzwi. W życiu nie czułem się tak dziwnie. Po prostu nie wiedziałem co mam zrobić. Zamknij drzwi na klucz. Nie pozwól jej wyjść. - przewinęło się przez moje myśli. Nie. Jeszcze uzna mnie za psychopatę. Ale coś trzeba zrobić. Oboje staliśmy wpatrzeni w podłogę. Odruchowo rozłożyłem ramiona, a ona bez słowa się w nie wtuliła. Nie, to nie był sen. Znów trzymałem moją kruszynę w ramionach. - Kocham Cię. - wyszeptałem. Ale zdecydowanie był to mój błąd. [T.I.] odsunęła się ode mnie i spojrzała mi w oczy.
- Nie powinnam była pisać tego listu. Mogłam po prostu Ci powiedzieć, że to koniec, ale wiedziałam, że gdy na mnie spojrzysz, to zostanę.
- Więc zostań.
- Nie. Nie mogę. To koniec nas. Przepraszam, że przeze mnie będziesz cierpiał. Chciałabym tylko, żebyś żył jakby mnie w Twoim życiu nigdy nie było. Żebyś znalazł żonę, miał dzieci.. Dalej robił to co kochasz.
- Nie chcę. Czemu nie zostaniesz? Pozwoliłaś mi się w sobie zakochać, a teraz odchodzisz? - dałem łzom wypłynąć z oczu. Ona zresztą też się poddała. Wyglądaliśmy jak para z jakiejś popieprzonej opery mydlanej, gdzie każdy każdego zdradza.
- Myślisz, że dla mnie to jest na rękę? Wolę, żebyś już teraz się Ode mnie odzwyczaił, niż.. - jej głos się załamał. Wyciągnęła z kieszeni kurtki kopertę. - Przeczytaj gdy już wyjdę.
Podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek. Dalej stałem jak sparaliżowany. Dziewczyna wsunęła mi w dłonie list i wyszła trzaskając drzwiami. W końcu się otrząsnąłem i rozerwałem kopertę.
Kochanie.
Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że znów stchórzyłam. Po prostu nie potrafię patrzeć, jak się załamujesz. Pewnie zastanawia Cię dlaczego odeszłam zostawiając Cię samego. Powód jest prosty. Jestem chora. Nie na jakiś tam katar. Mam raka. Marzyłam o tym, żeby ostatnie chwile spędzić z Tobą. Poniekąd się spełniły, skoro u Ciebie byłam. Założę się, że nawet pozwoliłam Ci się przytulić. Uwierz, że nie potrzeba mi do szczęścia niczego innego. Według rozkładu dokładnie o 20.40 obok naszego jeziorka będzie przejeżdżał pociąg. Chciałam, żebyś pierwszy dowiedział się o mojej śmierci.. I w ten sposób się o niej dowiedziałeś. W sumie mogłam dalej czekać, aż umrę w sposób naturalny, ale to, że będę musiała podwójnie cierpieć - patrząc na Ciebie z daleka i być wykańczana powoli przez chorobę - po prostu mnie przytłacza. Chcę to mieć już za sobą.
Pewnie Ci już o tym wspominałam, ale chciałabym, żebyś dalej żył. Normalnie. Jakbym nigdy się w Twoim życiu nie pojawiła. Tylko o tyle Cię proszę. Jeśli mnie kochasz, to będziesz potrafił spełnić tą prośbę.
Przepraszam Cię za wszystko co zrobiłam. Za to, że przeze mnie się załamałeś. Przepraszam.
Kocham i będę kochała. ~ [T.I.]
Ps: Piosenka była piękna. Dziękuję Ci za nią. :)
Jeszcze raz przeczytałem list i spojrzałem na zegarek. 7.. 6.. 5.. 4.. 3.. 2.. 1.. 20.40.
Upadłem z krzykiem na podłogę i zacząłem płakać niczym małe dziecko. Nie potrafiłem nawet wstać, więc podkuliłem kolana i zasnąłem. Śniła mi się.
Z samego rana ktoś wszedł do mieszkania. Czy mnie interesowało kto? W sumie miałem to w dupie.
- Jezu, Justin! Wszystko dobrze? - lekko podniosłem rękę i podałem Scooter'owi list. Kilka minut później zaczął cicho łkać. Może i nie zbyt się lubili, ale to poruszyło nawet jego. Teraz obaj siedzieliśmy na tej pieprzonej podłodze i płakaliśmy.
- Scooter.. - zacząłem cicho.
- Tak?
- Chcę umrzeć. - wybuchnąłem jeszcze głośniejszym płaczem.
- Nie możesz.
- Ale ja chcę. Nie mam już dla kogo żyć.
- Jak to nie? A ja? A Pattie? A Twoje fanki? Mamy 11 rano. Założę się, że cały świat już pogrążył się w żałobie. Nie jesteś sam. Jus, nigdy nie byłeś i nie będziesz.
Spojrzałem na niego i delikatnie się uśmiechnąłem. Przypominało to bardziej grymas niż uśmiech, ale Scooter zrozumiał moje intencje, bo odwdzięczył się tym samym. Z tym, że jemu się udało. A mi nie. I pewnie nigdy więcej się nie uda.
It was short. It was sweet. We tried. We tried
Czejooo. No to coś takiego innego. Nie wiem, czy wam się podoba. Zainspirowała mnie piosenka Olly'ego Murs'a - Dear Darlin', więc możecie sobie włączyć ją dla nastroju. :) Tak ogółem, to dodałam opcję komentarzy z anonimów, więc mam nadzieję, że pojawi się ich więcej. :)
Nie jestem Belieberką, nie wiem zbyt dużo o Justinie, ale mam nadzieję, że tu się wszystko zgadza.. Zostałam poproszona o napisanie imagina o Justinie i Maliku (nie wiem, kiedy się pojawi Zayn) i oto jest. Także.. Dajcie znać, co o nim myślicie. :)
BUJA!
Ciekawy :>
OdpowiedzUsuńAle i tak czekam na imagina z Zaynem ^^
A i mam takie pytanie ; )
Czy będziesz dodawać tu jeszcze takie krótkie imaginy jak kiedyś? :D
Bardzo je lubiłam ;*
Nie wiem, nie planowałam powrotu ich, bo już mi chyba nie wyjdą :p
UsuńMyślałam nad umieszczaniem tu moich twitterowych imaginów, albo mojego hasła #1Djako ale na razie się wstrzymam :)
Naprawdę supcio:***
OdpowiedzUsuńLb Biebsa i było miło przeczytać o nim imagina :-)
Przynajmniej coś innego ;)
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com---> zapraszam też do sb :-)
Popłakałam sie prawie. A nawet nie jestem belieber.
OdpowiedzUsuńplacze przez ciebie ;( masz talent dziewczyno nie przestawaj pisac <3 jestem Belieber i Directioner , fajnie jest czytac takie cos, powodzenia w dalszym pisaniu, a ja bede odwiedzac twojego bloga czesciej, mam go nawet w ulubionych <33
OdpowiedzUsuń