piątek, 31 maja 2013

Nie potrafisz mi się sprzeciwić.

- Hej wszystkim! - krzyknęłam wchodząc do salonu i oniemiałam.
- Nie wiesz jak się puka? - rzucił wkurzony Louis odsuwając się od pół nagiego Harry'ego.
- Nie wiecie, że normalni ludzie nie onanizują się w salonie mieszkając z lokatorami? - odpowiedziałam uśmiechając się złośliwie. Nie zbyt krępowały mnie takie sytuacje jak ta. W zasadzie było to normalnością. Można się przyzwyczaić. - Widzieliście Malika?
- U siebie. - burknął Harry zapinając koszulę.
- Tylko nie onanizujcie się na korytarzu.
- Bardzo śmieszne, Tomlinson. Doprawdy. - zaklaskałam sarkastycznie. - Aż nie mogę uwierzyć, że Harry zajął Ci usta na te kilkanaście minut. To i tak sukces jak na Ciebie.
- Pieprz się.
- Idź już lepiej. - Harry z uśmiechem skinął mi głową i przytulił do siebie swojego chłopaka.
Odpowiedziałam na gest Styles'a i powoli zaczęłam wchodzić na górę. Po drodze spotkałam jeszcze Payne'a, który jak zawsze powitał mnie całusem w policzek i zaczął schodzić na dół. Nie mogłam się powstrzymać i krzyknęłam 'Uważaj na orgię w salonie' dostatecznie głośno, żeby Louis to usłyszał. Uwielbiałam mu dokuczać. Zresztą z wzajemnością. Ani Harry, ani on nie mieli jakiejś szczególnej obsesji na punkcie swojej odmienności seksualnej i nie przeszkadzały im rzucane przeze mnie złośliwości. W pewnym sensie nawet mi tym imponowali. Ja bym chyba tak nie potrafiła.
Delikatnie zapukałam do mahoniowych drzwi. Usłyszałam zza nich 'Już idę' i pojawił się w nich Zayn. Moje bóstwo. Przegryzłam wargę widząc, że nie ma na sobie koszulki. Zresztą, pewnie dopiero wstał, bo nawet nie pofatygował się, żeby zapiąć spodnie, a tym bardziej ułożyć włosy.
- Chcesz mnie przyprawić o zawał serca? - uśmiechnęłam się i musnęłam jego usta. Chłopak pochylił się, ale nie pozwoliłam mu pogłębić pocałunku. - Nie ma mowy, Malik. Ja się tu męczę, to i Ty musisz.
- Czy ja wiem.. Pozbądźmy się tej niepotrzebnej części garderoby i będziemy kwita. - uśmiechnął się i podciągnął lekko do góry moją koszulkę.
- Nie zaciągniesz mnie do łóżka o tej porze. - odpowiedziałam uroczym uśmieszkiem.
- Niszczysz mi moje fantazje seksualne.
- Jakie fantazje? - przesunęłam dłonią po jego brzuchu i zatrzymałam się koło krocza. - W nich też jestem taka cholernie złośliwa?- powoli zaczęłam zapinać jego rozporek i guzik od spodni. Mulat jęknął cicho i odrzucił głowę do tyłu.
- Nie. W nich dajesz mi kontrolować sytuację.
- Więc sam widzisz, że to tylko fantazja. - ominęłam go i rozłożyłam się na łóżku.
- Nienawidzę Cię.
- Też Cię kocham. - posłałam mu całusa. - A tak ogółem, czemu ściągnąłeś mnie do siebie o tej porze?
- Stęskniłem się. Musi być jakiś powód? - Zayn zerknął na mnie podnosząc dwie koszulki.
- Nie, skąd. Po prostu to do Ciebie nie podobne. Turkusowa.
- Przejrzałaś mnie. Chcę seksu na 'dzień dobry'. Jaka kurwa?
- I myślisz, że będę robić to co chcesz? - zaśmiałam się pod nosem. - Turkusowa.
- Tak myślałem. Jak mamy tak gadać, to wolę się nie ubierać cały dzień.
- To źle myślałeś. I myślisz, że mi to przeszkadza?
- Czemu to Ty jesteś górą w naszym związku, a ja nie mam nic do powiedzenia?
- Bo jesteś ciotą, Malik. Nie potrafisz mi się sprzeciwić.
- Tak uważasz?
- Przez 4 lata to Ty słuchasz mnie i robisz to co ja chcę. Zapytaj kogo chcesz, odpowie Ci to samo.
- Chcę się z Tobą pieprzyć. Teraz. - powiedział poważnym tonem i zaczął podchodzić bliżej mnie.
- Już Ci mówiłam, że nie.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chłopak już siedział na mnie okrakiem i zaczął obdarzać moją szyję milionami pocałunków. Cholernie mi się podobało to, że wreszcie przejął kontrolę. Szkoda, że tyle czasu to trwało. Tak czy inaczej, nie mogłam mu ot tak po prostu dać robić to co chciał. Musiał się trochę bardziej wysilić. Z cholerną trudnością wygrzebałam się z pod niego i ruszyłam w stronę drzwi. Mulat jednak był szybszy niż ja i zamknął drzwi na klucz, a ten z kolei wrzucił w spodnie.
- Jeśli chcesz wyjść, to musisz go sobie jakoś wyciągnąć. - uśmiechnął się złośliwie.
Złamał mnie. Dosłownie wskoczyłam mu w ramiona całując zachłannie. Zayn zacisnął swoje dłonie na moich pośladkach i mocno przyparł do ściany..




Bujaaaaaaa!
Szczerze mówiąc nie miałam w planach takiego imagina.. Napisałam 4 razy różne początki, a jednak cały czas je kasowałam i w końcu dziś zabrałam się za coś takiego.. W dodatku nie planowałam, żeby na tym blogu pojawił się jakikolwiek imagin +18.. Ale jest! :o Tak ogółem, to już tutaj się pochwalę, że testy kompetencji poszły mi najlepiej z polskiego i angielskiego.. Z angielskiego w sumie napisałam część zaawansowaną najlepiej z całych 2 klas, a w piątek będę uczyć angielskiego prawie całą gimbazę, hehe. 
Wracając do imagina.. Jak myślicie, co trzeba zrobić, żeby dostać kolejną część? :D

sobota, 25 maja 2013

Tak działa miłość.




Zmierzwiłem włosy i chwyciłem kolejną chusteczkę.Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że ja, Justin Bieber kiedyś się zakocham na zabój, to chyba bym go wyśmiał. A jednak się stało. Była wyjątkowa. Była dla mnie wszystkim. W krótkim czasie przywiązała mnie do siebie i pozwoliła mi po prostu ją kochać. A co boli najbardziej? Że ona mnie też kochała. Gdybym wcześniej o tym wiedział, to nie skończyłoby się tak jak jest teraz.
[T.I.] zwana również moją dziewczyną uciekła w świat. Z dala ode mnie. Z dala od ciągłego zainteresowania nami. Po prostu zostawiła mi list w którym opisała to, że mnie kocha i dlatego mnie zostawia. Powinienem się wściec i wyrzucić ją na zawsze ze swojego życia. A jednak siedziałem teraz jak jakiś żałosny 14-latek, przytulając list od niej, płacząc i próbując napisać piosenkę. W końcu kogo obchodzi, że cierpię, skoro potrzebny jest nowy hit? 
Otarłem łzy i chwyciłem długopis. Może to pomogłoby mi się trochę odciążyć od tego wszystkiego..


                                                                                                                                      



- Justin, będę z Tobą szczery. Jako przyjaciel i manager. - Scooter rzucił we mnie zeszytem. Normalnie pewnie bym mu oddał i zaczęlibyśmy się dla żartu kłócić, ale w tym momencie nawet nie miałem na to siły i ochoty. - Ta piosenka to gówno.
- Tak jak moje życie. Cóż za zbieg okoliczności. - westchnąłem i zakryłem twarz poduszką.
- Ogarnij się do jasnej cholery. To nie jest jedyna dziewczyna na świecie. Masz 40 milionów fanek. Uwierz, że znajdziesz lepszą. Poza tym.. Co zamierzasz zrobić? Zostawiła Ci pieprzony list i już jej nie ma. I co? Uważasz, że to dobry sposób na zerwanie?
- Jest jedyną. Nie ma drugiej takiej samej jak ona. I co mnie obchodzi 40 milionów dziewczyn, skoro to ona skradła moje serce? Gdyby zerwała ze mną osobiście, to pewnie nie dałbym jej wyjść, więc nie dziwię się, że napisała list.
- Pieprzysz głupoty. Poza tym, skoro mówimy już o liście.. Twoja 'piosenka' to bardziej list, niż piosenka.
- Brawo, brawo. - zaklaskałem sarkastycznie. - Cóż za geniusz. Za którym razem to odkryłeś?
- To nie jest śmieszne. Koleś, weź się w garść. Chcę mieć na Billboard Awards nową piosenkę, rozumiesz?
- Rozumiem. Możesz już sobie iść i dać mi pomyśleć nad sensem mojego chorego życia?
Scooter otworzył usta, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zamknął je i wyszedł. Dzięki Bogu. Jeśli myślał, że zmienię piosenkę dla niego to się grubo mylił. Jeszcze trochę ją podrasuję i zamierzam to zaśpiewać. Mam tylko nadzieję, że [T.I.] będzie oglądać rozdanie nagród i zobaczy mój występ. Jak mi na niej zależy. Sięgnąłem po leżący na biurku długopis i zacząłem poprawiać tekst..



                                                                                                                                     





- Panie i panowie. Idol miliardów nastolatek. Prosimy o wielkie brawa, dla JUSTINA BIEBERA! - krzyknęła prezenterka w średnim wieku.
Scenę ogarnęła ciemność. Zamiast standardowego, tanecznego podkładu, zaczęła grać melodia wygrywana na fortepianie. Moje serce zaczęło szybciej bić, kiedy jedyny reflektor zaczął świecić na niego. Na mój ideał. Tak, jest ideałem. Do niedawna mogłam poznawać każdy zakątek jego ciała i duszy. Jest więcej niż ideałem.
- Zanim zaczniemy.. Chciałbym powiedzieć, że ta piosenka jest inna niż wszystkie. Dużo dla mnie znaczy. Pierwszy raz pisałem ją.. Samotnie. Może się wam wydać do niczego, ale.. Tak działa miłość. - chłopak westchnął i usiadł obok mężczyzny w garniturze wygrywającym melodię. - Dear Darlin’, please excuse my writing. I can’t stop my hands from shaking cause I’m cold and alone tonight.
Po moich policzkach mimowolnie zaczęły spływać łzy. 
- I miss you and nothing hurts like no you. And no one understands what we went through. It was short. It was sweet. - Justin wyraźnie nabrał więcej powietrza. - We tried.
And if my words break through the wall and meet you at your door, all I
Could say is:
“Girl, I mean them all.” 

Mimo, że tak cholernie starałam się odpychać każdą myśl o nim.. Każdą chwilę spędzoną razem. Każde wspomnienie.. To teraz to wróciło z podwojoną siłą. Zresztą, co ja sobie myślałam? Że jak odejdę, to od razu o mnie zapomni? Powiedział mi kiedyś, że jestem pierwszą dziewczyną w której się zakochał i będzie o mnie walczył. Zraniłam go. Cholernie go zraniłam. Mogłam chociaż osobiście mu powiedzieć, że musimy się rozstać. Stchórzyłam. Wiedziałam, że nie będę potrafiła mu spojrzeć w oczy i to powiedzieć. Zresztą, napisanie pieprzonego listu też było ciężkie. Że już o pozbywaniu się wspólnych rzeczy nie wspomnę.
Rozbrzmiały ostatnie akordy: 
- It was short. It was sweet. We tried. We tried.. Przepraszam. - Justin otarł twarz pełną łez i starał się uśmiechnąć, ale ciężko mu to wychodziło. W końcu pożegnał się i tyle go widziałam.
Wyłączyłam telewizor. Do głowy wpadła mi najgłupsza rzecz jaką mogłabym wymyślić. Zrujnowałam mu życie. I będę chyba musiała to zrobić znowu. Tym razem osobiście.


                                                                                                                                    


Owinąłem się ręcznikiem i ruszyłem na dół.
- Idę, już idę. Spokojnie. - jeśli to jakaś fanka, to pewnie czekał ją zawał. Jeśli Scooter, to mnie czekał zawał, bo chyba mnie zamorduje za to, że jednak zaśpiewałem piosenkę, która mu się nie spodobała. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem . Nogi się pode mną ugięły. Zdecydowanie była ostatnią osobą, której bym się tu spodziewał.
- Cześć. - powiedziała cicho.
- Cześć. - wydusiłem.
- Możemy pogadać?
- Tak, jasne, wejdź. - gdy już weszła, zamknąłem za nią drzwi. W życiu nie czułem się tak dziwnie. Po prostu nie wiedziałem co mam zrobić. Zamknij drzwi na klucz. Nie pozwól jej wyjść. - przewinęło się przez moje myśli. Nie. Jeszcze uzna mnie za psychopatę. Ale coś trzeba zrobić. Oboje staliśmy wpatrzeni w podłogę. Odruchowo rozłożyłem ramiona, a ona bez słowa się w nie wtuliła. Nie, to nie był sen. Znów trzymałem moją kruszynę w ramionach. - Kocham Cię. - wyszeptałem. Ale zdecydowanie był to mój błąd. [T.I.] odsunęła się ode mnie i spojrzała mi w oczy.
- Nie powinnam była pisać tego listu. Mogłam po prostu Ci powiedzieć, że to koniec, ale wiedziałam, że gdy na mnie spojrzysz, to zostanę.
- Więc zostań.
- Nie. Nie mogę. To koniec nas. Przepraszam, że przeze mnie będziesz cierpiał. Chciałabym tylko, żebyś żył jakby mnie w Twoim życiu nigdy nie było. Żebyś znalazł żonę, miał dzieci.. Dalej robił to co kochasz.
- Nie chcę. Czemu nie zostaniesz? Pozwoliłaś mi się w sobie zakochać, a teraz odchodzisz? - dałem łzom wypłynąć z oczu. Ona zresztą też się poddała. Wyglądaliśmy jak para z jakiejś popieprzonej opery mydlanej, gdzie każdy każdego zdradza.
- Myślisz, że dla mnie to jest na rękę? Wolę, żebyś już teraz się Ode mnie odzwyczaił, niż.. - jej głos się załamał. Wyciągnęła z kieszeni kurtki kopertę. - Przeczytaj gdy już wyjdę.
Podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek. Dalej stałem jak sparaliżowany. Dziewczyna wsunęła mi w dłonie list i wyszła trzaskając drzwiami. W końcu się otrząsnąłem i rozerwałem kopertę.


Kochanie.

Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że znów stchórzyłam. Po prostu nie potrafię patrzeć, jak się załamujesz. Pewnie zastanawia Cię dlaczego odeszłam zostawiając Cię samego. Powód jest prosty. Jestem chora. Nie na jakiś tam katar. Mam raka. Marzyłam o tym, żeby ostatnie chwile spędzić z Tobą. Poniekąd się spełniły, skoro u Ciebie byłam. Założę się, że nawet pozwoliłam Ci się przytulić. Uwierz, że nie potrzeba mi do szczęścia niczego innego. Według rozkładu dokładnie o 20.40 obok naszego jeziorka będzie przejeżdżał pociąg. Chciałam, żebyś pierwszy dowiedział się o mojej śmierci.. I w ten sposób się o niej dowiedziałeś. W sumie mogłam dalej czekać, aż umrę w sposób naturalny, ale to, że będę musiała podwójnie cierpieć - patrząc na Ciebie z daleka i być wykańczana powoli przez chorobę - po prostu mnie przytłacza. Chcę to mieć już za sobą. 
Pewnie Ci już o tym wspominałam, ale chciałabym, żebyś dalej żył. Normalnie. Jakbym nigdy się w Twoim życiu nie pojawiła. Tylko o tyle Cię proszę. Jeśli mnie kochasz, to będziesz potrafił spełnić tą prośbę. 
Przepraszam Cię za wszystko co zrobiłam. Za to, że przeze mnie się załamałeś. Przepraszam.
Kocham i będę kochała. ~ [T.I.]

Ps: Piosenka była piękna. Dziękuję Ci za nią. :)





Jeszcze raz przeczytałem list i spojrzałem na zegarek. 7.. 6.. 5.. 4.. 3.. 2.. 1.. 20.40.
Upadłem z krzykiem na podłogę i zacząłem płakać niczym małe dziecko. Nie potrafiłem nawet wstać, więc podkuliłem kolana i zasnąłem. Śniła mi się.
Z samego rana ktoś wszedł do mieszkania. Czy mnie interesowało kto? W sumie miałem to w dupie.
- Jezu, Justin! Wszystko dobrze? - lekko podniosłem rękę i podałem Scooter'owi list. Kilka minut później zaczął cicho łkać. Może i nie zbyt się lubili, ale to poruszyło nawet jego. Teraz obaj siedzieliśmy na tej pieprzonej podłodze i płakaliśmy.
- Scooter.. - zacząłem cicho.
- Tak?
- Chcę umrzeć. - wybuchnąłem jeszcze głośniejszym płaczem.
- Nie możesz.
- Ale ja chcę. Nie mam już dla kogo żyć.
- Jak to nie? A ja? A Pattie? A Twoje fanki? Mamy 11 rano. Założę się, że cały świat już pogrążył się w żałobie. Nie jesteś sam. Jus, nigdy nie byłeś i nie będziesz.
Spojrzałem na niego i delikatnie się uśmiechnąłem. Przypominało to bardziej grymas niż uśmiech, ale Scooter zrozumiał moje intencje, bo odwdzięczył się tym samym. Z tym, że jemu się udało. A mi nie. I pewnie nigdy więcej się nie uda.




  It was short. It was sweet. We tried. We tried








Czejooo. No to coś takiego innego. Nie wiem, czy wam się podoba. Zainspirowała mnie piosenka Olly'ego Murs'a - Dear Darlin', więc możecie sobie włączyć ją dla nastroju. :) Tak ogółem, to dodałam opcję komentarzy z anonimów, więc mam nadzieję, że pojawi się ich więcej. :) 
Nie jestem Belieberką, nie wiem zbyt dużo o Justinie, ale mam nadzieję, że tu się wszystko zgadza.. Zostałam poproszona o napisanie imagina o Justinie i Maliku (nie wiem, kiedy się pojawi Zayn) i oto jest. Także.. Dajcie znać, co o nim myślicie. :)
BUJA!








wtorek, 21 maja 2013

Nie pozwól nikomu innemu się we mnie zakochać.

Zaspana weszłam do kuchni. Zeszłej nocy musiałam pracować aż do 2 w nocy, bo mój kochany szefulek znalazł mi kilkaset stert papierów, które w dodatku nie należały do mojego działu. Jednym słowem - koszmar. Myślałam, że nic nie będzie w stanie poprawić mi humoru. A jednak się myliłam. Uśmiechnęłam się szeroko na widok Mulata w samych bokserkach, który krzątał się po kuchni coś gotując.
- Dzień dobry. - rzuciłam wyglądając przez jego ramię. - Co tam robisz?
- Dzień dobry, kochanie. - chłopak zrobił rzecz, która była dla mnie po prostu szokująca. Lekko cmoknął mnie w usta. - Pomyślałam, że może moja księżniczka jest głodna i musi zjeść coś pożywnego. - posłał mi szeroki uśmiech i wrócił do przygotowywania śniadania.
- Dziwne. - mruknęłam pod nosem.
Nagle do kuchni leniwym krokiem wkroczył Niall i usiadł obok mnie.
- Cześć, słońce. - chłopak splótł nasze dłonie i pocałował mnie czule w usta. - Cześć Zayn.
- Dzień dobry. - odparł równie pogodnie co Niall.
- Chyba czegoś tu nie rozumiem..
- Hej wszystkim. [T.I.], tu jesteś! Dziwnie się poczułem gdy nie było Cię obok mnie w łóżku. - Harry pocałował mnie w policzek. - Jak dobrze, że tu jesteś.
- Ale co..
Drzwi wyjściowe znajdujące się w kuchni otworzyły się z impetem i wszedł przez nie Liam.
- Cześć, mała. - uśmiechnął się do mnie uroczo.
- Chociaż jeden nie zgłupiał. - westchnęłam i odwzajemniłam uśmiech. - Cześć Liam.
- To dla Ciebie. - chłopak wyciągnął zza pleców mały bukiecik turkusowych róż. - Wiem, że zawsze chciałaś takie kiedykolwiek zobaczyć, więc wstałem z samego rana i postanowiłem sprawić Ci niespodziankę. W Londynie ich nie było, więc pojechałem do Leeds i oto one! Mam nadzieję, że dostanę za to chociaż buziaka.
- Jezu, Liam.. - prawdę mówiąc zatkało mnie. Jeszcze nigdy, nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Odruchowo wstałam i podeszłam do niego. Co zamierzałam zrobić? Sama nie wiem. Nie mogłam zapanować nad tym co robię. Jedną dłoń zacisnęłam na jego karku zmuszając go do tego, żeby się nachylił, gdyż był jakieś 15 cm wyższy niż ja. Najpierw lekko musnęłam jego szyję, a słysząc jego cichy jęk aż uśmiechnęłam się z satysfakcją. Mogłabym droczyć się tak z nim dalej, jednak chłopaki trochę nam przeszkadzali i.. Cholera! Nie mogę się dać w to wciągnąć. Zabrałam bukiecik, rzuciłam ciche 'dzięki' i odsunęłam się od zawiedzionego Liama.
- Idę do siebie.
- A co ze śniadaniem? - Malik spojrzał na mnie zbity z tropu.
- Nie jestem głodna. - rzuciłam i pobiegłam na górę. Dosłownie biegłam, by znaleźć się jak najdalej od tych.. Dziwaków. Im szybciej im przejdzie tym lepiej. Już prawie byłam w swoim pokoju, gdy nagle wpadłam na Tomlinsona.
- Hej, hej. Co jest? - zapytał rozbawiony podtrzymując mnie, żebym nie upadła.
- Boże, Louis. Jak dobrze, że jesteś. Z nimi jest coś nie tak. Dziwnie się zachowują. Najpierw Zayn.. Louis.. Co robisz? - chłopak zmniejszył dzielący nas dystans i zaczął całować moją szyję. Nie ukrywam, że mi się to podobało, ale ktoś tu musi zachować zdrowy rozsądek.
- Chcę Cię na wyłączność. - mruknął wsuwając swoją ciepłą dłoń pod moją koszulkę.
- LOUIS! Przecież dziś moja kolej! - Niall mocno popchnął go w tył.
- Em, przepraszam bardzo, ale umawialiśmy się, że dziś spędza dzień ze mną. - Liam założył ręce na piersi.
- Wcale nie. Dziś jest moja kolej. - burknął Zayn stając między pozostałych.
- Po co te nerwy? Przecież wiadomo, że [T.I] woli zostać dziś ze mną. Prawda, kochanie? - Harry posłał mi ciepły uśmiech.
- Miałeś ją na całą noc! - Liam zacisnął pięści i lekko wymachiwał nimi w stronę lokatego.
- Na noc! Tylko na noc!
- A ja nie spędzałem z nią czasu od tygodnia! Kiedy moja kolej? - krzyknął Louis.
- JEST MOJA! - krzyknęli wszyscy jednocześnie i zaczęli się do mnie powoli zbliżać. Cofałam się tak długo, póki nie uderzyłam plecami w ścianę. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko krzyczeć..



...




- Obudź się! [T.I.] wstawaj! - gwałtownie otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą [chłopak, którego wybierasz] - To był tylko zły sen. Spokojnie, jestem tu. - mocno przytulił mnie do swojej piersi.
- Nie pozwól nikomu innemu się we mnie zakochać.
- Dziwna prośba. Przecież wszyscy wiedzą, że jesteś tylko moja.
- Obiecaj mi to. Obiecaj, że nie pozwolisz.- spojrzałam na niego zaszklonymi oczami.
- Obiecuję. - pocałował mnie w czoło. Gdy już lekko się uspokoiłam, położyłam głowę na jego torsie, a on czule zamknął mnie w swoich ramionach. - Przysięgam Ci to. - szepnął. Zasnęliśmy.












Coś takiego innego. :) Nie wiem, kiedy pojawi się następna część Lou i Liama, ale komentarze o wszystkim decydują. :D (tak, znów was pozyskuję) 

piątek, 17 maja 2013

Nie kłam. Część 1.

- Idę, kurwa. - burknęłam sama do siebie i wstałam z łóżka. Świetnie. Jest 5.30, mam wolne od roboty, mogę sobie odespać, ale kogoś widocznie nie interesuje to, że pracuję ciężko jak cholera. Schodząc na dół zerknęłam jeszcze w lusterko. Boże. Jak ja wyglądam. Ale cóż. 'Gość' mógł przyjść później, jeśli chciał mnie zobaczyć w lepszej odsłonie. Jego wybór. Przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi.
- W czym mogę.. - zerknęłam na twarz osoby, która zakłócała mi sen i zamarłam. - O kurwa. Nie. Wyjdź. - starałam się jak najszybciej zamknąć drzwi, ale szatyn nie pozwolił mi na to podtrzymując drzwi dłonią. - Louis, nie utrudniaj tego.
- Pogadajmy.
- Nie mamy o czym. A nawet jeśli, to mam wolne od pracy i nie zamierzam spieprzyć sobie tego dnia tylko dlatego, że czegoś chcesz.
- Proszę Cię. Skoro nie odpisujesz mi ani na SMS-y, ani na listy i nie odbierasz moich połączeń, to chyba mam prawo z Tobą porozmawiać, tak? W końcu jesteś moją narzeczoną.
- No właśnie informuję Cię Tomlinson, że już nie jestem.
Chłopak lekko się wzdrygnął.
- Jak.. Jak to nie? Żartujesz sobie ze mnie?
- Mamy 6 rano. Uwierz, że nie jestem skora do żartów o takiej porze. - założyłam ręce na piersi. - Możesz już sobie iść? Chciałabym wracać do łóżka.
- Wytłumacz mi chociaż co zrobiłem. Jak mam to naprawić? Czemu chcesz mi złamać serce?
- Louis. Im mniej wiesz, tym mniej cierpisz. Daj sobie spokój. Po prostu odejdź i nie wracaj. Nie dzwoń, nie pisz, nie myśl o mnie. Potrzebujemy przerwy.
- Dobrze, rozumiem. Dam Ci tą przerwę. Kiedy mam przyjść? Za tydzień? Dwa? Tyle Ci wystarczy? - szatyn uśmiechnął się słabo.
- Nigdy. Louis, to koniec.
- Nie mów tak. To nie koniec. A gdzie się podziało 'Boo Bear'?
- Tomlinson, ogarnij się. To koniec. I choćbyś wmawiał sobie Bóg wie co, to i tak będzie koniec.
- Albo mi powiesz czemu, albo zacznę krzyczeć. - przeniósł na mnie swoje załzawione oczy. Widok jego w takim stanie.. Fakt, że teraz cierpiał przeze mnie, był bolesny. W tym momencie czułam się jak największa szmata na całej Ziemi. Złamałam serce tak wrażliwej osobie. Nie zasłużył na to. A ja nie zasłużyłam na niego. Miał po prostu pecha, że zakochał się we mnie, a nie w jakiejś innej dziewczynie, która dawałaby mu wszystko czego potrzebował. Nie powinien teraz przeze mnie płakać. I to jest drugi powód, żeby dać mu spokój.
- Nie zrobisz tego.
Szatyn nabrał powietrza i zaczął krzyczeć tak głośno, że omal nie ogłuchłam. Dłonią zasłoniłam mu usta.
- Zamknij się. Dobra, mów czego chcesz.
- Czemu mnie zostawiasz? Co zrobiłem?
Przez chwilę zastanawiałam się co powiedzieć. Gdybym podała powód Twoje fanki grożą mi śmiercią to pewnie znienawidziłby je do końca życia. Więc powiedzenie prawdy odpadało. Czyli pozostaje kłamstwo.
- Louis.. Ja zakochałam się w kimś innym.
Pojedyncze łzy zaczęły spływać po jego idealnych kościach policzkowych, a jego perfekcyjne ciało, którego do niedawna mogłam poznawać każdy zakątek się rozluźniło. Wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć.
- Wiedziałem, że więź między Tobą, a Liamem nie jest zwyczajną przyjaźnią. Te niby kumpelskie pocałunki.. Wiedziałem. Liam wsypał się już rok temu. Ale Ty.. Ja.. - jego głos zmienił się w cichy szloch.
Miałam teraz taką cholerną ochotę go przeprosić za to, co zrobiłam, ale nie mogłam. Poza tym, teraz dotarło do mnie.. Że ja i Liam Payne już dawno przestaliśmy być tylko przyjaciółmi.