czwartek, 28 marca 2013

Dorośnij. Część 2.

- A jedź sobie. Nie potrzebuję Cię. - rzuciłem w stronę odjeżdżającego samochodu. Czy mnie zraniła swoimi słowami? Może. Czy za nią zatęsknię? Prawdopodobnie tak. Czy dam się zmienić tylko dlatego, że jej to nie pasuje? Nie ma mowy. Co jest złego w tym, że lubię się bawić? Moim zdaniem nic. Nie chciałem dorastać. W końcu miałem na to jeszcze sporo czasu.
Włożyłem ręce do kieszeni i udałem się w stronę domku, który od 5 minut był tylko i wyłącznie mój. Ciężko będzie w nocy spać i nie mieć się do kogo przytulić.. Nie mieć z kim porozmawiać o 3 w nocy.. Nie mieć komu powiedzieć 'Kocham Cię'.. Nie. Louis, ogarnij się. Ale.. Czy ona serio powiedziała, że z nami koniec? Ah, tak. Powiedziała. Po czym przypieprzyła mi w twarz. A najśmieszniejsze było to, że część mnie miała ochotę pobiec za samochodem, dogonić ją i powiedzieć, że mogę dla niej być kim tylko zapragnie. I ta część chyba miała rację, ale mój honor nie pozwalał mi tego zrobić.
- Louis, czekaj! - usłyszałem za sobą piskliwy głosik Jade.
- Słucham? - odpowiedziałem jakby nigdy nic.
- Jesteś kretynem.
- Czyli, że szukałaś mnie tylko po to, żeby mi to powiedzieć? Czuję się zaszczycony. Dobrej nocy.
- Zamknij się, kretynie. Przyszłam z Tobą pogadać.
- O czym?
- O [T.I.], kretynie. - spuściłem głowę i zacząłem wpatrywać się w swoje buty. - Tak ciężko Ci ustąpić? Zresztą, wszystkich nas traktujesz z góry.
- Trudno mi Cię traktować z dołu. Masz 160 centymetrów wzrostu. - uśmiechnąłem się złośliwie.
- Louis, do cholery!
- Przepraszam. Kontynuuj swoje nauki.
- Ledwo wytrzymuję z Tobą 2 minuty. Jak ona dała radę te 4 lata? Tak czy inaczej, widać, że nie dasz sobie rady. Proponuję, żebyś się ogarnął, zadzwonił do niej i wszystko będzie w porządku.
- Zastanowię się.
- Ale..
- Powiedziałem, że się zastanowię, tak? Rozmowa zakończona. Dobranoc, Jade. - burknąłem i wolnym krokiem ruszyłem w stronę mojego domku. 'Kutas' usłyszałem za sobą, co wywołało na mojej twarzy lekki uśmiech.
Chociaż praktycznie to miała rację. Tyle razy naśmiewałem się z jedynej dziewczyny, która oddała mi swoje serce. I tolerowała to wszystko bo była zakochana. A ja jak ostatni, pieprzony kretyn bawiłem się jej kosztem. Teraz żałuję, bo ja ją też kochałem. I to chyba właśnie było najgorsze. Że ja sobie bez niej nie poradzę. [T.I.] była kimś więcej niż tylko moją dziewczyną. Była moją najlepszą przyjaciółką. Była kobietą  najbardziej bliską mojemu sercu. Była chodzącym ideałem. To ona zawsze wyplątywała mnie z kłopotów. Potrafiła zrobić chyba wszystko. A ja ją zraniłem.
Pchnąłem drzwi domku i od razu położyłem się do łóżka. Próbowałem zasnąć, ale cały czas miałem przed oczami jej zapłakaną twarz. To chyba najgorszy obraz jaki w życiu widziałem. A co jeśli ona w tym momencie tak wygląda? Co jeśli spieprzyłem jej życie? Nie!
Wyskoczyłem z łóżka i przewracając się po drodze o różne rzeczy dotarłem do domku po lewo od mojego. Miałem tą cholerną nadzieję, że w środku jest Liam, bo księżyc dawał niewielkie światło na drogę.
- Liam! - uderzyłem głośno w drzwi. Uderzyłem, bo tego nawet pukaniem nie można nazwać. - Liam, otwórz!
- Louis? Pojebało Cię? Jest 4 nad ranem. Czego chcesz? - warknął zaspany Liam.
- Daj mi kluczyki do samochodu.
- Po cholerę?
- Ja tak nie dam rady. Nie umiem, rozumiesz? Muszę do niej jechać.
- Pojedziesz za 3 godziny. Zresztą, [T.I.] nie jest jakaś inna, ona też o tej porze śpi.
- Nie śpi! Wiem, że nie śpi tylko się załamuje i.. Daj mi te pieprzone kluczyki. - szatyn westchnął ciężko i po chwili wrócił z kluczami w dłoni.
- Czekaj, założę tylko buty.
- Nie, nie pojedziesz ze mną.
- Owszem, pojadę. Może i jestem pół przytomny, ale ktoś musi Cię pilnować.
Payne nie chciał słyszeć więcej protestów. Zaczekałem na niego na zewnątrz wciąż zdenerwowany. 5 minut mijało jak kilka godzin. W końcu mój przyjaciel otworzył samochód i usiadł za kierownicą. Jechaliśmy w ciszy, choć miałem wielką ochotę wykrzyczeć mu, żeby przyspieszył. Postawiłem jednak na łagodniejszy ton.
- Liam, jeśli będziemy jechać z taką prędkością to komuś stanie się krzywda.
- Przecież jadę powoli.
- No właśnie. Przyspiesz, albo Ci wpierdolę.
Liam zaśmiał się tylko pod nosem i trochę przyspieszył. Jak dla mnie to było ciągle za wolno, ale niech już będzie. W końcu dojechaliśmy pod dom [T.I.]. Żeby tylko akurat dziś nie postanowiła przenocować u przyjaciółki.
Gdy tylko Payne zaparkował, wyskoczyłem z samochodu i pobiegłem.. Dosłownie pobiegłem do drzwi. Głośno i kilka razy zapukałem, aż w końcu drzwi się otworzyły. Moja piękność. Patrzyła na mnie sennym wzrokiem, spod długich, czarnych rzęs.
- Louis? - szepnęła. Nie czekając na jej zgodę, po prostu chwyciłem ją w ramiona i mocno przycisnąłem do siebie.
- Przepraszam. Przepraszam, że jestem takim idiotą, przepraszam, że przeze mnie płakałaś, przepraszam, że Cię zraniłem, przepraszam za wszystko.
- Już okej, Lou. Rozumiem.
- Nie jest okej! Zmienię się, dobrze? Będę kim tylko zechcesz. Kimkolwiek! Tylko mnie kochaj.
- Louis! Ja Cię nigdy nie przestanę kochać. Nieważne kim jesteś lub kim będziesz.
Ciężko było uwierzyć w to, że po tym wszystkim co zrobiłem, ona ciągle mnie kocha. Mogła mieć lepszego chłopaka.. Zresztą, każdy byłby lepszy niż ja, ale ona i tak kochała akurat mnie. Byłem największym szczęściarzem na Ziemi, że wybrała akurat mnie. Przycisnąłem ją mocniej do siebie i pocałowałem w czubek głowy.
- Kocham Cię. - szepnąłem.
- Ja Ciebie też, Lou. Ja Ciebie też. - uśmiechnąłem się lekko i splotłem nasze dłonie.




Na szybko pisane.
Chciałyście drugą część - oto i ona! Przyznam, że pisałam to ledwo żywa. Tak czy inaczej nie podoba mi się ta część, ale cóż. Nie miałam pojęcia co ma się w niej pojawić i takie coś wyszło.. Może następny będzie lepszy.