czwartek, 28 marca 2013

Dorośnij. Część 2.

- A jedź sobie. Nie potrzebuję Cię. - rzuciłem w stronę odjeżdżającego samochodu. Czy mnie zraniła swoimi słowami? Może. Czy za nią zatęsknię? Prawdopodobnie tak. Czy dam się zmienić tylko dlatego, że jej to nie pasuje? Nie ma mowy. Co jest złego w tym, że lubię się bawić? Moim zdaniem nic. Nie chciałem dorastać. W końcu miałem na to jeszcze sporo czasu.
Włożyłem ręce do kieszeni i udałem się w stronę domku, który od 5 minut był tylko i wyłącznie mój. Ciężko będzie w nocy spać i nie mieć się do kogo przytulić.. Nie mieć z kim porozmawiać o 3 w nocy.. Nie mieć komu powiedzieć 'Kocham Cię'.. Nie. Louis, ogarnij się. Ale.. Czy ona serio powiedziała, że z nami koniec? Ah, tak. Powiedziała. Po czym przypieprzyła mi w twarz. A najśmieszniejsze było to, że część mnie miała ochotę pobiec za samochodem, dogonić ją i powiedzieć, że mogę dla niej być kim tylko zapragnie. I ta część chyba miała rację, ale mój honor nie pozwalał mi tego zrobić.
- Louis, czekaj! - usłyszałem za sobą piskliwy głosik Jade.
- Słucham? - odpowiedziałem jakby nigdy nic.
- Jesteś kretynem.
- Czyli, że szukałaś mnie tylko po to, żeby mi to powiedzieć? Czuję się zaszczycony. Dobrej nocy.
- Zamknij się, kretynie. Przyszłam z Tobą pogadać.
- O czym?
- O [T.I.], kretynie. - spuściłem głowę i zacząłem wpatrywać się w swoje buty. - Tak ciężko Ci ustąpić? Zresztą, wszystkich nas traktujesz z góry.
- Trudno mi Cię traktować z dołu. Masz 160 centymetrów wzrostu. - uśmiechnąłem się złośliwie.
- Louis, do cholery!
- Przepraszam. Kontynuuj swoje nauki.
- Ledwo wytrzymuję z Tobą 2 minuty. Jak ona dała radę te 4 lata? Tak czy inaczej, widać, że nie dasz sobie rady. Proponuję, żebyś się ogarnął, zadzwonił do niej i wszystko będzie w porządku.
- Zastanowię się.
- Ale..
- Powiedziałem, że się zastanowię, tak? Rozmowa zakończona. Dobranoc, Jade. - burknąłem i wolnym krokiem ruszyłem w stronę mojego domku. 'Kutas' usłyszałem za sobą, co wywołało na mojej twarzy lekki uśmiech.
Chociaż praktycznie to miała rację. Tyle razy naśmiewałem się z jedynej dziewczyny, która oddała mi swoje serce. I tolerowała to wszystko bo była zakochana. A ja jak ostatni, pieprzony kretyn bawiłem się jej kosztem. Teraz żałuję, bo ja ją też kochałem. I to chyba właśnie było najgorsze. Że ja sobie bez niej nie poradzę. [T.I.] była kimś więcej niż tylko moją dziewczyną. Była moją najlepszą przyjaciółką. Była kobietą  najbardziej bliską mojemu sercu. Była chodzącym ideałem. To ona zawsze wyplątywała mnie z kłopotów. Potrafiła zrobić chyba wszystko. A ja ją zraniłem.
Pchnąłem drzwi domku i od razu położyłem się do łóżka. Próbowałem zasnąć, ale cały czas miałem przed oczami jej zapłakaną twarz. To chyba najgorszy obraz jaki w życiu widziałem. A co jeśli ona w tym momencie tak wygląda? Co jeśli spieprzyłem jej życie? Nie!
Wyskoczyłem z łóżka i przewracając się po drodze o różne rzeczy dotarłem do domku po lewo od mojego. Miałem tą cholerną nadzieję, że w środku jest Liam, bo księżyc dawał niewielkie światło na drogę.
- Liam! - uderzyłem głośno w drzwi. Uderzyłem, bo tego nawet pukaniem nie można nazwać. - Liam, otwórz!
- Louis? Pojebało Cię? Jest 4 nad ranem. Czego chcesz? - warknął zaspany Liam.
- Daj mi kluczyki do samochodu.
- Po cholerę?
- Ja tak nie dam rady. Nie umiem, rozumiesz? Muszę do niej jechać.
- Pojedziesz za 3 godziny. Zresztą, [T.I.] nie jest jakaś inna, ona też o tej porze śpi.
- Nie śpi! Wiem, że nie śpi tylko się załamuje i.. Daj mi te pieprzone kluczyki. - szatyn westchnął ciężko i po chwili wrócił z kluczami w dłoni.
- Czekaj, założę tylko buty.
- Nie, nie pojedziesz ze mną.
- Owszem, pojadę. Może i jestem pół przytomny, ale ktoś musi Cię pilnować.
Payne nie chciał słyszeć więcej protestów. Zaczekałem na niego na zewnątrz wciąż zdenerwowany. 5 minut mijało jak kilka godzin. W końcu mój przyjaciel otworzył samochód i usiadł za kierownicą. Jechaliśmy w ciszy, choć miałem wielką ochotę wykrzyczeć mu, żeby przyspieszył. Postawiłem jednak na łagodniejszy ton.
- Liam, jeśli będziemy jechać z taką prędkością to komuś stanie się krzywda.
- Przecież jadę powoli.
- No właśnie. Przyspiesz, albo Ci wpierdolę.
Liam zaśmiał się tylko pod nosem i trochę przyspieszył. Jak dla mnie to było ciągle za wolno, ale niech już będzie. W końcu dojechaliśmy pod dom [T.I.]. Żeby tylko akurat dziś nie postanowiła przenocować u przyjaciółki.
Gdy tylko Payne zaparkował, wyskoczyłem z samochodu i pobiegłem.. Dosłownie pobiegłem do drzwi. Głośno i kilka razy zapukałem, aż w końcu drzwi się otworzyły. Moja piękność. Patrzyła na mnie sennym wzrokiem, spod długich, czarnych rzęs.
- Louis? - szepnęła. Nie czekając na jej zgodę, po prostu chwyciłem ją w ramiona i mocno przycisnąłem do siebie.
- Przepraszam. Przepraszam, że jestem takim idiotą, przepraszam, że przeze mnie płakałaś, przepraszam, że Cię zraniłem, przepraszam za wszystko.
- Już okej, Lou. Rozumiem.
- Nie jest okej! Zmienię się, dobrze? Będę kim tylko zechcesz. Kimkolwiek! Tylko mnie kochaj.
- Louis! Ja Cię nigdy nie przestanę kochać. Nieważne kim jesteś lub kim będziesz.
Ciężko było uwierzyć w to, że po tym wszystkim co zrobiłem, ona ciągle mnie kocha. Mogła mieć lepszego chłopaka.. Zresztą, każdy byłby lepszy niż ja, ale ona i tak kochała akurat mnie. Byłem największym szczęściarzem na Ziemi, że wybrała akurat mnie. Przycisnąłem ją mocniej do siebie i pocałowałem w czubek głowy.
- Kocham Cię. - szepnąłem.
- Ja Ciebie też, Lou. Ja Ciebie też. - uśmiechnąłem się lekko i splotłem nasze dłonie.




Na szybko pisane.
Chciałyście drugą część - oto i ona! Przyznam, że pisałam to ledwo żywa. Tak czy inaczej nie podoba mi się ta część, ale cóż. Nie miałam pojęcia co ma się w niej pojawić i takie coś wyszło.. Może następny będzie lepszy.

wtorek, 19 lutego 2013

Teraz albo nigdy.

Długo niczego nie było.. Przepraszam, ale za 2 część o Lou na razie się zabierać nie będę. Macie tu na razie Horana :3
Ps. Dziękuję komentatorom <333

- Gotowa? - usłyszałam głos swojego ojca. Czy byłam gotowa na to, by spędzić resztę życia z mężczyzną którego kochałam? Najwyraźniej tak, skoro dokładnie dziś mieliśmy się pobrać.. Więc dlaczego coś mi jeszcze nie pasowało? Miałam na sobie piękną suknię, zaprojektowaną przez najlepszego projektanta w Wielkiej Brytanii. Sala weselna i kościół wyglądały bajecznie. Za drzwiami stał mój ukochany, który czekał na to, żeby po kilku dniach rozłąki mnie zobaczyć i zostać przy mnie na wieczność.. Czego więcej można chcieć? Chyba niczego. Niepewnie wzięłam ojca pod ramię.
- Chyba tak. - powiedziałam drżącym głosem.
- Nie denerwuj się. Będzie dobrze. - szepnęła mi do ucha Danielle i stanęła za mną. Oh, bardzo łatwo powiedzieć.
Ciszę przerwała melodia wygrywana na organach. Już czas. Drzwi kaplicy otworzyły się i oczy wszystkich zgromadzonych skierowały się w moją stronę. Właśnie w tym momencie miałam ochotę wymiotować. Tak bardzo nie lubiłam być w centrum uwagi.. A oni mi to utrudniali. Przeleciałam wzrokiem po przybyłych gościach wypatrując znajomych twarzy. Perrie i Zayn z rodziną, Louis z jakąś nieznaną mi dziewczyną, Harry, Nick, Ed, rodzina Horanów, moja mama, która ledwo powstrzymywała płacz.. Były tu wszystkie ważne dla mnie osoby.. Chciały świętować moje.. Nasze szczęście. Spojrzałam do przodu. Liam wyglądał zjawiskowo w garniturze.. Tak, Danielle była szczęściarą. W końcu doszłam do ostatniej osoby. Uśmiechał się lekko, a im bliżej niego byłam, tym bardziej dostrzegałam w jego oczach iskierki podekscytowania.



- Jestem na Ciebie zła. - burknęłam i usiadłam na jego łóżku.
- Ja na Ciebie też. - skrzyżował ręce na piersi i usiadł obok. Jak na 12 lat, zachowywaliśmy się gorzej niż dzieci.
- Masz mnie przeprosić.
- Ty pierwsza mnie.
- Nie mam za co.
- Właśnie, że masz. - przez 2 minuty żadno z nas się nie odzywało. W końcu to on się przełamał. - Przepraszam.
- Ja też przepraszam. - wtuliłam się w jego ramiona.



Doszliśmy na środek ołtarza. Tata przytulił mnie, 'przekazał' moją dłoń mojemu narzeczonemu i odszedł zająć swoje miejsce.
- Drodzy przyjaciele, rodzino. Zebraliśmy się tu, aby połączyć węzłem małżeńskim [T.I. i N.] oraz Niall'a James'a Horana.



- Hej. Holly najwyraźniej była głupia, że nie doceniła jaki fajny z Ciebie facet.
- Nie ubolewam nad nią.
- To co Cię tak gryzie? - wyswobodziłam się z jego silnego uścisku i spojrzałam w jego błękitne oczy.
- Bo.. Ja kocham inną dziewczynę.
- Więc po prostu jej to powiedz.
- Kocham Cię. - powiedział niepewnie, mocniej ściskając moją dłoń. Oczekiwał jakiejś odpowiedzi z mojej strony.
- Mamy tylko 15 lat. Skąd wiesz, że to miłość?
- Po prostu to wiem. A Ty co do mnie czujesz?
- Nie wiem.. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
- Ja chyba wiem jak Ci pomóc się przekonać. - zbliżył swoje usta do moich. Pierwszy pocałunek z najlepszym przyjacielem. Czy to nie brzmi dziwnie? Jego wargi delikatnie muskały moje. Objęłam go za szyję, pogłębiając te przyjemne uczucie w brzuchu. W końcu odsunął się ode mnie z delikatnym uśmiechem.
- Pomogło? - zapytał oblizując wargi.
- I to jak. - splotłam palce jego dłoni z moimi.



- Czy Ty Niall'u James'ie Horanie bierzesz sobie tą oto [T.I.] za żonę i przyrzekasz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz to, że nie opuścisz jej aż do śmierci?
- Tak. - powiedział z uśmiechem i mocniej ścisnął moją dłoń.




- Co tam, skarbie?
- Ja.. Mam do Ciebie ważne pytanie. - wyjąkał i przystanął tak, by widzieć moją twarz.
- Coś się stało?
- Otórz.. Boże.. Ja.. Um..
- Nie denerwuj się. Dawaj.
- Ja chciałbym zakończyć ten etap w naszym związku. - dokładnie przeanalizowałam jego słowa.
- Jak chcesz.. Mam nadzieję, że ciągle będziemy przyjaciółmi..
- Nie! Nie to miałem na myśli! Ja.. - uklęknął przede mną i wyciągnął z kieszeni płaszcza czerwone pudełeczko. - Wiem, że 19 lat to dość młody wiek na małżeństwo, ale ja wiem, że chcę spędzić resztę życia z Tobą. Wyjdziesz za mnie?
Nie mogłam w to uwierzyć. Nagle cały mój smutek zniknął bez śladu. Cicho wypowiedziałam 'tak' bo po prostu mnie zatkało. On jednak usłyszał. Lekkie światło księżyca pozwalało zobaczyć, jak szeroko się uśmiecha. Włożył mi pierścionek na odpowiedni palec i mocno przytulił.
- Kocham Cię. - szepnęłam mu do ucha i w odpowiedzi usłyszałam to samo. 




- Czy Ty [T.I.] bierzesz sobie tego oto Niall'a za męża i przyrzekasz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz to, że nie opuścisz go aż do śmierci?
- Ja.. Ja nie wiem. - rozejrzałam się nerwowo. Każdy był w szoku. Z Niall'em włącznie.
- Powiedz cokolwiek. Tak lub nie. - szepnął zestresowany blondyn.
Przez głowę przeknęło mi 21 lat. Ponad 18 spędziłam z nim. Ślub to tylko formalność, więc co za różnica? Musiałam teraz zdecydować. Teraz albo nigdy.
- Tak, biorę. - wypowiedziałam do mikrofonu. Wszyscy odetchnęli z ulgą, a na twarzy mojego wybranka znów zawitał uśmiech.
- Na mocy kościoła ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować.
Niall wyrwał mi z ręki bukiecik i odrzucił go do tyłu, gdzie złapał go Liam. Blondyn objął mnie w talii i zatopił się w moich wargach. Położyłam ręce na jego plecach i pogłębiłam pocałunek. W końcu przestał i oparł swoje czoło o moje.
- Kocham Cię, moja pani Horan.
- Też Cię kocham, mężu.
Splotliśmy nasze dłonie i powoli wyszliśmy z kościoła, gdzie już czekała spora grupka ludzi, którzy już chcieli nam pogratulować. Zapowiadała się długa i męcząca noc. Ale na szczęście.. Miałam już przy sobie Niall'a. Na całe życie.




środa, 30 stycznia 2013

Dorośnij. Część 1.

Jade - to Jade Thirlwall. Wyobraźcie sobie, że ona jest z Harry'm.
Demi - Demi Lovato. W imaginie - dziewczyna naszego Horana.
Powoli otworzyłam oczy. Nareszcie się mogłam porządnie wyspać.. I to było podejrzane. Tommo od samego rana wywijał mi jakieś numery. Stanik napchany robakami, zostawienie mnie w środku obcego miasta, w którym ludzie nie mówili w moim języku, zamknięcie mnie w męskiej toalecie na 6 godzin.. Aż trudno uwierzyć, że jesteśmy parą. Potrafiłam wybaczyć mu każdy wybryk, bo wiedziałam, że taka już jest jego natura. Zresztą pomimo to go kochałam.
W tym roku nasza dziesiątka wyjechała na wspólne wakacje. Ja, Tommo, Zayn, Perrie, Liam, Danielle, Harry, Jade, Niall i Demi. Wynajeliśmy 5 małych domków nad jeziorem. Miały to być moje najlepsze wakacje w życiu.. Więc czemu takie nie były? Ah, oczywiście powód miał na imię Louis. Z każdym jego żartem czułam się coraz bardziej upokorzona.. I ciągle mu to wybaczałam. Ale to co zrobił dziś, było po prostu najgorszą rzeczą jaką mi zrobił. Czemu było tak cicho? Bo Tomlinson w nocy ułożył mnie do niewielkiej łódeczki i wypchnął na środek jeziora. Rozejrzałam się. Woda, woda, woda. Nawet nie widać lądu. I co teraz? Co mam robić? Wołać o pomoc? Kto mnie stąd w ogóle usłyszy? Bezradna okryłam się mocniej kocem i zaczęłam płakać. Doskonale wiedział, że boję się wody. A on ot tak po prostu mi to zrobił. To koniec. Koniec mojego wybaczania i koniec nas. Jeszcze nikt mnie tak podle nie potraktował. Czułam się taka bezradna. Po prostu położyłam się i myślałam, czy ktoś sobie o mnie przypomni, czy po prostu tu umrę. Przymknęłam oczy i zasnęłam.
- [T.I.]? Obudź się. Słyszysz mnie? - usłyszałam męski głos. Dałabym sobie rękę uciąć, że to Liam. Gdyby nie ten złoty chłopak, to chyba bym tu zginęła. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak się nade mną pochyla. Wtuliłam się w jego ramiona z płaczem. Pogłaskał mnie tylko po włosach. - Już dobrze.
- Nie, Liam. Nie jest dobrze. To już było przegięcie, rozumiesz? Nienawidzę go za to. Jak mógł mi to zrobić? - wręcz dusiłam się własnymi łzami.
- To jest Louis. Jego nie da się zmienić. - powiedział Harry. Odwróciłam się i zobaczyłam go w łodzi obok. Czyli tylko oni dwaj się mną zainteresowali. Mojego kochanego chłopaka nie interesowało co się ze mną dzieje. Miło wiedzieć.
- Harry, wracamy.
Liam otulił mnie jeszcze bardziej i śpiewał cicho jakąś kołysankę. Wiedział, że woda mnie przeraża, dlatego starał się odwrócić moją uwagę. Ile ja bym dała, żeby i Louis był tak dorosły i rozsądny jak on.
Po upływie jakiś 30 minut dobiliśmy do brzegu. Od razu rzuciły się na mnie Perrie, Danielle i Jade pytając jak się czuję. Czułam się.. Poniżona. Poniżona przez swojego własnego chłopaka. Skoro już o nim mowa.. Znalazłam go. Siedział na ławeczce przed domem i się uśmiechał do krzyczących na niego Zayn'a, Niall'a i Demi. Miło było wiedzieć, że mam przy sobie takie wsparcie. Chociaż na nich mogłam liczyć.
- Boże, jak trzeba mieć napieprzone w głowie, żeby zrobić coś takiego? - warknęła Perrie.
- Tomlinson, jesteś kretynem. Największym kretynem jakiego znam. - krzyknęła Danielle do podążającego w naszą stronę Lou.
- Louis masz ją przeprosić. - Zayn pchnął go do przodu.
- Za co? Przecież ona się na mnie nie gniewa. Prawda, kochanie?
- Kochanie?! - gwałtownie wstałam i wymierzyłam mu mocny cios w policzek. Lekko się zachwiał. Nie spodziewał się tego po mnie. Nikt się nie spodziewał. - To koniec, rozumiesz? Harry, proszę, odwieź mnie do domu.
Hazz kiwnął głową i pobiegł po samochód. Wyprostowałam się i poszłam spakować swoje rzeczy. Po 10 minutach, spakowana, poszłam pożegnać się z przyjaciółmi. Jedni nalegali, żebym jeszcze została, inni znów rzucali złośliwe komentarze na temat postępowania Lou. Byłam szczęściarą, że miałam ich przy sobie. Harry zapakował moją walizkę do samochodu i już na mnie czekał. Już chciałam wsiąść na miejsce obok kierowcy, gdy drogę zagrodził mi.. Tommo.
- Przepraszam. - rzucił z lekkim wymuszeniem.
- Możesz się wypchać swoimi przeprosinami.
- Przecież wiesz, że zrobiłem to, bo Cię kocham.
Wybuchłam histerycznym śmiechem. Chłopak się zmieszał.
- Fajnie. Jak myślisz.. Zayn kocha Perrie?
- Chyba tak..
- A zrobiłby jej coś takiego? - Lou zacisnął wargi w cienką linię. - A Liam i Danielle? Harry i Jade? Niall i Demi? Nikt do cholery nie zrobiłby czegoś tak idiotycznego. Poniżasz mnie od samego początku, a ja mam już tego dosyć! Masz 24 lata. Czasy dzieciństwa się skończyły. Nie odzywaj się do mnie, póki nie dorośniesz, Louis.
Wyminęłam go i wsiadłam do samochodu. W tym momencie miałam wszystkiego dosyć. W szczególności jego.
Ok, przez godzinę pisania wyszło takie coś. Podoba się - zostawcie komentarz. Im więcej komentarzy, tym szybciej napiszę 2 część.
Xx

niedziela, 6 stycznia 2013

Nie mogłoby być inaczej.

I mamy 1 od długiego czasu imagin! Nie jest zbyt dobry, ale dawno nie pisałam. :x
Jeśli możecie to napiszcie co myślicie. Xxx





- Co tam czytasz? - zapytała Eleanor zajmując miejsce obok mnie.
- Akademię Wampirów. - rzuciłam obojętnie.
- O czym ona jest? - nie dawała za wygraną.
- Eleanor, nie przeszkadza mi, że spotykasz się z Louisem. Na prawdę nie wiem o co Ci chodzi.
- Chciałam się z Tobą zaprzyjaźnić. Wiem, że jesteście ze sobą bardzo blisko i podziwiam Louisa, że mimo.. Tej sytuacji przygarnął Cię i tak się o Ciebie troszczy. Jesteś częścią jego życia, więc jesteś i częścią mojego.
- To miłe. Ja też go kocham.. El, nie zrozum mnie źle, jesteś wspaniałą osobą, ale ja nie chcę się z Tobą przyjaźnić. Kiedyś może i tak. - wstałam i wyszłam z kuchni wymijając po drodze Louisa.
- Ja.. Zrobiłam coś źle? - usłyszałam smutny głos Eleanor.
- Nie. Nic nie zrobiłaś. Ona.. Po prostu przyjaciele zostawili ją gdy potrzebowała wsparcia. Trochę minie, zanim komuś znów zaufa.
- Pomyślałam tylko, że.. Nie chciałam powiedzieć nic złego.
- Nie zrobiłaś. Kocham Cię.
- Też Cię kocham.
Niechcący upuściłam książkę, ale złapałam ją, gdy już miała uderzyć o podłogę. W myślach modliłam się, żeby tego nie usłyszeli.
- [T.I.] nie ładnie jest podsłuchiwać.
Ups. Niezręcznie.. Z drugiej strony, jakbym wiedziała, że mówi jej wszystko, o czym rozmawiamy, to nic bym mu nie mówiła. Lou wyszedł z kuchni i wpatrywał się we mnie z troską.
- Wszystko okej?
- Nie wiem.. Daj mi spokój. - biegiem pospieszyłam do swojego pokoju i usiadłam pod drzwiami. Po kilku minutach usłyszałam, że pod dom podjechał jakiś samochód. Czyli Eleanor już jedzie do domu. Nie wiem, czy kiedykolwiek się z nią dogadam. Jest śliczna i całkiem miła, jednak coś po prostu mnie w niej odpychało. Cieszyłam się, że już pojechała. Codziennie tylko na to czekałam. Jednak niestety pewnego dnia tu zostanie na zawsze. A ja nie będę miała na to wpływu.
Poczułam jak ktoś próbuje otworzyć drzwi, jednak odpuścił sobie i po prostu usiadł po drugiej stronie.
- Jesteś zła?
Postanowiłam, że po prostu nie będę się odzywać. Po co zaczynać kolejną kłótnię?
- Na mnie? Co znowu zrobiłem? - kolejne kilka minut ciszy. - Eleanor na prawdę się stara. Daj jej chociaż szansę.
Wstałam i otworzyłam drzwi. Lou ciągle siedział, ale podniósł głowę tak, żeby mnie widzieć.
- Czego Ty ode mnie oczekujesz? Nie wyzywam jej, toleruję i znoszę. W końcu jest u nas cały czas.
- Tu Cię boli. Trzeba było mi po prostu powiedzieć, że chciałabyś spędzić trochę czasu ze mną.
- Wcale nie chcę. Nie cierpię Cię, dupku.
Lou wstał i uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Też Cię kocham. - rozłożył ręce. - Chodź na misia.
- Louis przestań..
- No wiem, że chcesz.
Zaśmiałam się i 'rzuciłam' się w jego ramiona. Tak, zdecydowanie tego mi było trzeba.
- Mam pomysł. Tylko Ty i ja, wielka micha popcornu i te beznadziejne filmy romantyczne. Co Ty na to?
- Ty i ja?
- Yupp.
- Bez Eleanor?
- Tylko Ty i ja.
- Dla mnie brzmi świetnie!
Lou uśmiechnął się i spojrzał na zegarek.
- Zasuwaj do spania. Jutro od 6 mam wywiad, ale jak wrócę koło 15 rozpoczynamy nasz maraton filmowy. Okej?
- Okej. - odwzajemniłam szczerze uśmiech. - Dobranoc.
Lou kiwnął mi głową i poszedł do siebie. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.
Obudziłam się ok. 13. Cudownie budzić się z myślą, że nie musisz iść do szkoły. W końcu mamy połowę lipca. Zjedzenie śniadania, ubrania się i lekkie oprzątnięcie domu zajęło mi niecałe półtora godziny. Potem już tylko odliczałam minuty do powrotu Louisa. W końcu usłyszałam jak drzwi się otwierają. Uśmiechnęłam się szeroko na widok brata, ale zaraz uśmiech zastąpiła wściekłość.
- Cześć [T.I.]. - rzuciła Eleanor. Za nią wszedł jeszcze Harry, najlepszy przyjaciel Lou, ale on tylko skinął do mnie głową i nieśmiało odsunął się na bok.
- Chyba się nie obrazisz, jeśli Eleanor zostanie z nami.. - powiedział Lou.
- Żartujesz sobie, kurwa?
Lou zauważył, że zaraz wybuchnę i odciągnął mnie na bok.
- Miało być nas dwoje! Umiesz liczyć?! Dwa znaczy ja i Ty, czyli BEZ NIEJ.
- Uspokój się i przestań zachowywać się jak dziecko.
- Nadarza się okazja, żebyśmy pobyli razem, a Ty przyprowadzasz ją?
- Wziąłem Ci Hazzę do towarzystwa.
- Ja go praktycznie nie znam.
- To się poznacie. No weź. Będzie fajnie.
- Wątpię.
- Proszę?
- Niech Cię chuj strzeli.
- Ha! Ej, uważaj na słownictwo, młoda damo.
Razem wróciliśmy do salonu. Lou usiadł obok El i objął ją ramieniem. Ja zajęłam miejsce obok Harry'ego. Oboje czuliśmy się niezręcznie.
- To co oglądamy? - zapytała Eleanor.
- Nie wiem. [T.I.], Hazz jakieś propozycje? - Louis posłał nam szczery uśmiech, a ja wzruszyłam tylko ramionami.
- Obojętne co. - powoli powiedział Harry. Miał niesamowicie głęboki głos.
- To oglądamy Piratów z Karaibów. - Lou podszedł, żeby poszukać płyty. - Wy dwoje możecie się zająć popcornem. El, pomóż mi tu.
Każda chwila oderwania się od Eleanor była wręcz zbawienna więc w podskokach ruszyłam do kuchni. Harry powoli kroczył za mną. Podbiegłam do szafki i wyciągnęłam torebkę z popcornem. Włożyłam ją do mikrofali i znów znaleźliśmy się w niezręcznej ciszy. Pomijając strzelanie popcornu.
- Jak w szkole? - zapytał Harry.
- Są wakacje.
- Cholera, faktycznie. Trochę głupio zacząłem.
- Przynajmniej się odezwałeś. - posłałam mu lekki uśmiech. - Wrobili Cię?
- Louis mówił, że będziesz tylko Ty i on.. Trochę głupio, bo wiesz.. Nie mów mu tylko, ale ja nie lubię Eleanor.
- Haroldzie, właśnie zaczęłam Cię lubić. - chłopak uśmiechnął się, ukazując urocze dołeczki w policzkach. W tym momencie popcorn był już gotowy. Hazz kiedyś często tu bywał, więc znał położenie każdego przedmiotu. Bez trudu znalazł dwie większe miski i pomógł mi przesypać popcorn. Gdy wróciliśmy do pokoju, Eleanor siedziała na kolanach Lou i się całowali.
- To obrzydliwe. - skomentował Harry i postawił przed nimi jedną z misek.
Usiedliśmy jak najdalej od nich i po chwili zaczęliśmy już zajadać się popcornem. Lou włączył film, ale jakoś bardziej pochłonęła mnie rozmowa z Harry'm. Był na prawdę świetnym i zabawnym chłopakiem. Co chwila obejmował mnie ramieniem, albo bawił się włosami. Robił to prawdopodobnie po to, żeby powkurzać Louisa, który cały czas piorunował go wzrokiem.
- Gdzie jest łazienka? - spytał Hazz podnosząc się z kanapy.
- Przecież wiesz gdzie.
- Nie wiem, dawno mnie tu nie było. - uśmiechnął się sztucznie kątem oka spoglądając na Eleanor.
- Chodź, pokażę Ci. - kiwnęłam głową i weszliśmy na górę.
- Gdzie jest Twój pokój?
- Tu.
- Idealnie. - chłopak pociągnął mnie za sobą i zamknął drzwi. Zbliżył twarz do mojej. Nasze usta dzieliły milimetry. Powoli się przusuwał, ale ja objęłam go za szyję, żeby to przyspieszyć. Delikatnie muskał moje wargi, żeby już po chwili mocniej się w nie wpić. Lekko wsunęłam mu język do ust. Nie protestował. Rozchylił mocniej wargi, żeby dać mi lepszy dostęp. Wsunęłam dłonie w jego loki. Były bardzo przyjemne w dotyku. Niesamowite. Harry nie przerywając pocałunku, położył się na łóżku i pozwolił mi usiąść na sobie okrakiem. Zdjęłam z niego koszulkę. Miał wspaniałe ciało. Dłońmi jeździłam po jego klatce piersiowej. Poczułam jak delikatnie się uśmiecha i zdjął moją bluzkę. Złożył lekki pocałunek na brzuchu i znów wrócił do ust.
Przerwał nam dźwięk otwieranych drzwi. Louis był nieźle wkurzony.
- Harry, wypierdalaj. Już.
- Mm, ja tylko.. - wymruczał odsuwając mnie na bok.
- Nie interesuje mnie to. Wypierdalaj.
Hazz założył koszulkę i uśmiechnął się do mnie.
- Do zobaczenia.
- Nie sądzę. - warknął Lou i wypchnął go za drzwi. Upewnił się, że Styles wyszedł i wrócił do mnie. - Co to miało kurwa być?
- Wal się. Mam 16 lat. Nie traktuj mnie jak dziecko. Mam prawo robić co chcę i z kim chcę.
- Nie pod moim dachem, jasne? Gdybym wszedł 10 minut później, to już by Cię wyruchał. Nie pozwolę, żeby ktoś Cię zranił. A już na pewno nie on. Masz się trzymać z dala od Stylesa. Jasne?
- Bo?
- Bo już nigdzie nie wyjdziesz, póki nie skończysz 18.
- Lou, kotku, nie uważasz, że przesadzasz? - Eleanor wzięła go za rękę.
- Wiesz jaki jest Harry.
- Ale ludzie potrafią się zmieniać. A ona jest zwykłą nastolatką, która chce się bawić. Poza tym jest bardzo dorosła jak na swój wiek. Założę się, że do niczego by nie doszło.
Po prostu nie mogłam uwierzyć. Potraktowałam ją okropnie, a ona mnie broni. Może nie była taka zła, za jaką ją uważałam.
- Dobra. Ale jak przyłapię Cię jeszcze raz w takiej sytuacji, nie ważne z kim i nie ważne, kto zaczął i tak go uderzę. Jasne?
- Tak. - wydusiłam. Louis zszedł na dół, za to Eleanor ciągle stała w drzwiach i uśmiechała się lekko. - Dziękuję.
- Daj spokój, nie ma o czym mówić.
- Jest! Okropnie Cię traktowałam.. Ciężko pogodzić się z tym, że muszę się z kimś Louisem dzielić. Przepraszam Cię za wszystko.
- Wiem jak to jest. Nic się nie stało, serio. Jak będziesz miała jeszcze jakiś problem z Lou, to wal do mnie. - puściła mi oczko. - A! Zapomniałabym! Harry kazał Ci to przekazać, gdy wychodził. - podała mi karteczkę i bransoletkę, którą nosił Hazz.
- Dziękuję. Znowu.
- Nie ma sprawy, kotku. A teraz wybacz, idę ostudzić księcia. - obie cicho się zaśmiałyśmy i wyszła.
Obróciłam karteczkę. Numer Harry'ego. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Wszystko zaczynało się układać.
Ja i Harry spotykamy się od kilku miesięcy. Staraliśmy się ukrywać nasz związek przed Lou, bo znów zaczęłyby się nieprzyjemności. Tego dnia akurat mijały okrągłe 6 miesięcy odkąd to się zaczęło, więc chcieliśmy to jakoś uczcić. Eleanor wyciągnęła Louisa na miasto, żebyśmy mieli dom tylko dla siebie.. Było oczywiste co zamierzamy zrobić. Włożyłam najseksowniejsze ciuchy jakie miałam i zrobiłam lekki makijaż. Harry obiecał, że zajmie się kolacją, bo gotowanie nie było moją mocną stroną. Usiadłam więc i na niego czekałam. 15 minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i oparłam się o framugę.
- I co powiesz? - przegryzłam dolną wargę.
- Żebyśmy szybciej zjedli, bo inaczej rzucę się na Ciebie w trakcie.
Zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę. Harry zrobił spaghetti. Nie długo zajęło nam zjedzenie go, bo oboje myśleliśmy już tylko o jednym. Zebrałam brudne naczynia i włożyłam je do zlewu. Pozmywać już nie zdążyłam, bo poczułam jego gorący oddech na moim karku.
- Wyglądasz pięknie. - pocałował moje nagie ramię.
Odwróciłam się i zaczęłam go namiętnie całować. Chłopak lekko ścisnął mnie za tyłek, więc bez skrupułów oplotłam go nogami i pozwoliłam się podnieść. Delikatnie położył mnie na kanapie i zaczął całować moją szyję. Odchyliłam głowę do tyłu, żeby dać mu jeszcze lepszy dostęp. Chciał mi zrobić malinkę, ale go powstrzymałam.
- Jeżeli Lou to zobaczy, to zabije mnie na miejscu. - wysapałam.
- Obronię Cię.
- Wątpię.
- To nie mogę?
- Absolutnie nie.
- To musisz mi to jakoś wynagrodzić. - Styles posłał mi jeden ze swoich złośliwych uśmieszków. Jedną ręką szukał zamka od mojej sukienki. W końcu go znalazł i powoli ją ze mnie zdjął. - Masz wspaniałe ciało.. Jestem szczęściarzem. - lekko pocierał wewnętrzną stronę mojego uda.
- Jesteś złośliwy, przestań. - zabrałam jego dłonie i pomogłam mu zdjąć koszulkę, a potem spodnie. I tak zostaliśmy w samej bieliźnie. Znów powróciliśmy do całusów.
Jego dłonie błądziły po moim ciele i spoczęły na plecach. Nasze pocałunki stały się coraz namiętniejsze. Wsunął mi język do ust i dokładnie je penetrował. W życiu nie odczuwałam jeszcze takiego pragnienia. On najwidoczniej też nie. W tym momencie ktoś wszedł do domu. Kurwa, kurwa, kurwa. Tym razem Louis wyglądał jakby miał dostać białej gorączki. Harry zeskoczył ze mnie i zaczął się cofać do tyłu.
- Ostrzegałem, żebyś się do niej nie zbliżał. - Lou podchodził coraz bliżej Stylesa. - Teraz załatwimy to inaczej.
Szybko zeskoczyłam z kanapy i zakryłam Harry'ego.
- Louis zostaw go!
- Odsuń się i wyjdź do swojego pokoju.
- Nie.
- Już! - krzyknął. Harry ominął mnie i pchnął Louisa do tyłu.
- Nie krzycz na nią. - powiedział stanowczo.
- Przychodzisz do mojego domu, próbujesz wyruchać moją siostrę i jeszcze mnie popychasz? - Lou gwałtownie uniósł rękę i uderzył Harry'ego w twarz.
- Louis przestań! Pojebało Cię? - chwyciłam twarz mojego chłopaka w dłonie. - Nic Ci nie jest?!
- Trochę szczypie. - syknął.
- Co Ty kurwa wyrabiasz? - krzyknęłam do brata.
- Co ja wyrabiam? Dziewczyno, on ma 19 lat, a Ty 16! To jest gwałt, zdajesz sobie z tego sprawę? Zawrócił Ci w głowie, wykorzysta Cię i po prostu Cię zostawi! Starałem się przed takimi typami chronić, ale Ty po prostu zachowujesz się jak dziwka!
- Sam jesteś dziwka! Ja go kocham, a on kocha mnie! I albo to zakceptujesz, albo wyprowadzam się do niego!
- Mówiłem! Namieszał Ci w głowie!
Harry złapał Lou za ramiona i lekko nim potrząsnął.
- Ja. Ją. Kocham. Dotarło to do Ciebie?! Louis, jesteś moim najlepszym przyjacielem. Jak myślisz, mógłbym jej coś takiego zrobić?! Nawet ja nie jestem takim dupkiem. Spotykamy się już pół roku. Gdybym chciał ją wykorzystać, już bym to dawno zrobił. Uwierz mi, że jej nie skrzywdzę. Louis, proszę. Daj mi szansę.
Tommo wparywał się w nas na zmianę. W końcu wyciągnął do Harry'ego rękę.
- Dobra, koleś. Dam Ci szansę.
- Dzięki. - przybili piątkę. Hazz wziął mnie a ręce i pocałował w policzek.
- To obrzydliwe. - skwitował Lou.
- To tylko policzek..
- Mówię o tym, że jesteście pół-nadzy.
Tommo wyszedł z pokoju, a ja i Harry zaczęliśmy się ubierać.
- Harry?
- Tak?
- Serio mnie kochasz?
- Nie mogłoby być inaczej. - chłopak uśmiechnął się i delikatnie mnie pocałował. - Kocham i będę kochał. - szepnął mi do ucha.


wtorek, 1 maja 2012

#45. Louis

Wyszłaś do supermarketu zrobić zakupy. Obejrzałaś się do tyłu i zamarłaś. Tuż za twoimi plecami, chłopcy z 1D rozglądali się za produktami. Z ciekawością obserwowałaś Louisa, który przystaną niedaleko ciebie i spoglądał na marchewki i kątem oka na ciebie. Po chwili podbiegł w twoją stronę, wziął cię na ręce i włożył do swojego wózka. 'Nooo, na takie zakupy, to mógłbym chodzić codziennie! '- stwierdził Lou.

#44. Niall

Niall: Kochaaaanieee, koootkuu, słoooneeeczko, ptysiuuuuu, misiaczkuuu! 
Ty: Co?
Niall: Przytul! 
Przytulasz Nialla i dalej wracasz do rysowania. Po dwóch minutach.
Niall: Kooochaaaanieeeeee (...)

#43. Zayn

Zayn spytał cię, czy może narysować twój portret. Zgodziłaś się z uśmiechem. Całe 2 godziny chłopak wstawiał linię i od razu zgniatał kartki. W końcu wkurzony i smutny usiadł na podłodze. Podeszłaś do niego i spytałaś co się stało. Cokolwiek bym nie zrobił, oddanie twojej urody jest najcięższym zajęciem na świecie. Jesteś zbyt idealna. - odpowiedział. Pocałowałaś go w szyję, przez co automatycznie się uśmiechnął.