Ten imagin jest tak do niczego, że japierdzielę. Jestem zmęczona.. Nie wiem, co to jest więc znów przepraszam, że zawaliłam. ;-;
- Boże, o co Ci znowu do jasnej cholery chodzi? - krzyknął Liam.
- Mi? Skądże. Idź, baw się z kumplami. ZNOWU. Wróć pijany. ZNOWU. Olej to, że masz rodzinę. ZNOWU.
- Nie mogę wyjść ze znajomymi? Nie uważasz, że przesadzasz? W końcu ja do cholery utrzymuję Ciebie i ten dom.
- A ja pilnuję naszego syna.. Nie jestem pewna, czy go jeszcze pamiętasz.. 7-latek, brązowe oczy, ma na imię Chris. Kojarzysz może?
- To już było po prostu bezczelne, wiesz? - odsunął się ode mnie i odwrócił.
- No idź.
- Zrobię co zechcę. - warknął kładąc się na kanapie i włączając telewizor.
- Mogłam posłuchać rodziców i za Ciebie nie wychodzić. Nie wiem, co mi do cholery odbiło. Jeśli tak ma wyglądać nasze dalsze życie, to ja żądam rozwodu. - chłopak gwałtownie podniósł się i podszedł do mnie.
- Myślisz, że mnie to rusza? Bierz sobie ten rozwód. Beze mnie nie przeżyjesz dnia.
- Dnia? Nie ma Cię kurwa całymi dniami i nocami, a kiedy już wracasz, to albo śpisz, albo zapraszasz kumpli. Jak Ty to sobie dalej wyobrażasz? - staliśmy naprzeciw siebie. Twarzą w twarz. Szczerze mówiąc nigdy nie podejrzewałam, że coś takiego mi się przytrafi. Myślałam, że Liam to dojrzały facet z którym moja bajka zakończy się happy endem. Więc co poszło nie tak, że tak się zmienił? To moja wina?
- Wiesz co? Odpieprz się.
- Wielkiemu panu Liamowi kurwa Payne zabrakło argumentów? Prawda boli?
- Posłuchaj mnie, do cholery. Ja..
- Mamo? - oboje obróciliśmy głowę w stronę cichego głosu. Chris stał w drzwiach salonu. W rękach kurczowo ściskał białego misia, którego dostał od Zayn'a. Spiorunowałam Liama wzrokiem i wzięłam syna na ręce.
- Powinieneś spać kochanie. - uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go w policzek.
- Znów się kłóciłaś z tatą?
- My się nie kłócimy. My głośno rozmawialiśmy. Nie zmieniaj tematu. - przycisnęłam go mocniej do siebie i zaniosłam do jego pokoju. - Wskakuj do łóżka.
- Zostań ze mną. Nie chcę być sam.
- Cały czas tu jestem, słońce. - położyłam się obok niego.
LIAM:
- Sorry Andy. Dziś nie wyjdę. Może jutro.. - jedną ręką wyciągnąłem z lodówki piwo i zamknąłem ją lekkim kopniakiem. - Tak, znów się posprzeczaliśmy.. Niech już wyjdzie na jej, zostanę dziś w domu. Do zobaczenia. - rozłączyłem się i włożyłem telefon z powrotem do kieszeni. Już zabierałem się za otworzenie trunku, ale jakoś nagle przestałem mieć na niego ochotę.
No bo w sumie.. Jakby nie patrzeć, to [T.I.] ma rację. Prawie nigdy nie ma mnie w domu. Kiedy ostatni raz zamieniłem z synem więcej słów? Jakieś 3 lata temu? Ją zresztą też zaniedbałem, ale póki co muszę się skupić na Chrisie.. I zacznę już teraz. Powoli wszedłem po schodach i już zamierzałem otworzyć drzwi do jego pokoju, gdy usłyszałem jej głos.
- Śpij już.
- Mamo? Kochasz tatę?
- Kocham.
- A on Ciebie kocha? - [T.I.] wzięła głęboki oddech.
- Ciebie na pewno tak.
- Ale.. Czy Ciebie kocha?
- Nie wiem.. Może.. Śpij już. Dobranoc. - dziewczyna zaczęła nucić jakąś kołysankę.
- Dobranoc.
Nie mogłem ustać na nogach, więc po prostu osunąłem się pod ścianą. Jeszcze parę minut temu dałbym słowo, że bez skrupułów mógłbym wziąć z nią rozwód. Ale teraz.. Ona myśli, że jej nie kocham. Jest w pieprzonym błędzie. Kocham ją. Kocham ją całym sercem. Oddałbym za nią wszystko. I ona też mnie kocha. Kocha i kochała. Chciała spędzić ze mną trochę czasu, a ja jak ostatni, pieprzony kretyn ciągle od niej uciekałem.
W tym momencie czułem się tak cholernie źle. Gdyby nie moja pieprzona, męska duma, to już bym płakał jak dziecko. Ale musiałem wziąć się w garść. Z wielką trudnością podniosłem się z podłogi i delikatnie pchnąłem drzwi. [T.I.] podniosła głowę. Po jej policzkach cały czas spływały łzy. I to zniszczyło moje serce doszczętnie. Usiadłem na brzegu łóżka, zmuszając ją lekko do tego samego i mocno ją przytuliłem.
- Przepraszam. Jestem jebanym kutasem, który ciągle sprawia, że płaczesz. Przepraszam, że tak się zachowywałem, że miałem was gdzieś, że pozwoliłem Ci myśleć, że jesteś mi obojętna. Kocham Cię. Rozumiesz? Wbij sobie do głowy raz na zawsze, że będę Cię kochał do końca mojego nic nie wartego życia, choćbym nie wiem jak się tego wypierał. - ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem w czoło. - Czemu ja nie potrafię docenić tego co mam?
- Liam, ja.. - położyłem palec na jej ustach.
- Nic nie mów. Ja schrzaniłem na całej linii. Wybaczysz mi? Obiecuję, że się zmienię. Przysięgam.
- Już w porządku. Wierzę Ci.
- Dzięki Bogu. - znów mocno ją do siebie przycisnąłem. - Kocham Cię.
- Też Cię kocham, Liam.
- A mnie kochacie? - uśmiechnąłem się szeroko i wziąłem syna na kolana.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. - [T.I.] pocałowała mnie w policzek i położyła mi głowę na ramieniu. - Teraz będzie już tylko lepiej. Obiecuję wam.