Odezwij się, chyba nie chcesz stracić życia, prawda? podpowiadała mi podświadomość, natomiast ja dalej po prostu stałam i gapiłam się na niego. Wyglądał groźnie. Jakby przed chwilą ktoś go wkurzył.. Może kogoś zabił? Może chce, żebym pomogła mu tego kogoś zakopać? Jezu, [T.I.] lecz się psychicznie.
- Zadałem Ci pytanie. - burknął.
- [T.I.]. - odpowiedziałam szybko nie chcąc go złościć.
- [T.I.]. - uśmiechnął się z satysfakcją. - Zrobisz coś dla mnie?
Mówiłam, że kogoś zabił! Cholera! Co robić? Może to było pytanie retoryczne? Jezu, odezwij się i niech już sobie idzie!
- W porządku.
- Świetnie. - po raz kolejny uraczył mnie uśmiechem i wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Chwila, chwila.. Przecież w szkole nie można palić.. Jesteśmy niepełnoletni.. - Potrzymasz to dla mnie do końca dnia?
- Nie zrobię tego, regulamin zabrania wnoszenia papierosów na teren szkoły.. - słowa płynęły ze mnie tak szybko, że aż dziwię się, że zrozumiał. Nie wziął sobie tego do serca. Przeciwnie - zaczął się śmiać.
- Nie bądź już taką cnotką. No weź. Ciebie nie sprawdzą, a ja zostanę wyrzucony jeśli po raz kolejny je znajdą. Proszę? - wydął usta w dziubek. Przez chwilę poczułam się, jakbym stała oko w oko z jednym z moich normalnych kolegów. Ale on nie jest normalny. To jest Niall Horan. Postrach szkoły. Zgódź się. Jedno zawieszenie jest chyba lepsze od śmierci, prawda? Prawda.
- Uh. Ale zaraz po lekcjach masz to ode mnie zabrać.
- Wielkie dzięki. Kiedyś się odwdzięczę! - uśmiechnął się szeroko i podał mi papierosy, które szybko schowałam do kieszeni i zakryłam swetrem. Pochylił się lekko nade mną, a mnie przeszły cholerne dreszcze. - Obiecuję, że się odwdzięczę. - szepnął i ruszył w głąb korytarza.
Zginiesz. - po raz kolejny 'pocieszająca' myśl przemknęła mi przez głowę.
Nigdy w życiu nie miałam tak stresującego dnia. Miałam wrażenie, że każdy się na mnie gapi. Że rozniosło się to, co mam lub to, że rozmawiałam z Niall'em. Czyli ogółem, byłam cholernym kłębkiem nerwów. Bo czym ja sobie na to wszystko zasłużyłam? Niczym. Nic złego nie zrobiłam.
Gdy zakończyła się 7 lekcja, jak najszybciej wybiegłam z klasy i skierowałam się do wyjścia ze szkoły.
- [T.I.]! - usłyszałam za sobą jego głos. Cholera x2. Przełknęłam ciężko ślinę i powoli się obróciłam. Blondyn zmierzał ku mnie wesołym krokiem.
- Zabieraj to. - sięgnęłam do kieszeni, żeby wyciągnąć z niej jego własność, jednak on chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce.
- Nie tutaj, skarbie. Dyrektor się tu kręci. Jesteś już po zajęciach? - zszokowana wyrwałam dłoń z jego uścisku.
- Tak.
- Fantastycznie. W takim razie pozwól mi odprowadzić się do domu. - otworzyłam usta, żeby zaprzeczyć, ale mi przerwał. - To nie prośba. To bardziej stwierdzenie 'idę z Tobą, nie pyskuj'. Rozumiesz?
- Rozumiem. - szepnęłam i ruszyliśmy przed siebie. Czułam na sobie zdziwione i poniekąd współczujące spojrzenia innych osób. Pewnie wyglądało to tak, jakby zabierał mnie gdzieś ze sobą bez mojej zgody.. Oh.. Przecież właśnie to robi.
- Gdzie mieszkasz?
- Nie powiem Ci. - głupia nie jestem, nie będziesz mnie później nawiedzał w razie braku pieniędzy czy kolejnej TAKIEJ SYTUACJI. Blondyn zaśmiał się cicho.
- Rozumiem. Ale jeśli mi nie powiesz, to zabiorę Cię do siebie. - uśmiechnął się złośliwie. To miał być żart? Bo zabrzmiało jak groźba.
- Na Kingsland Road.
- Grzeczna dziewczynka. Na pewno nie chcesz iść do mnie? - oh no dalej, co z nim nie tak?
- Nie chcę. W sumie to jesteśmy w połowie drogi. Weź to, a ja już pójdę. - tym razem nie protestował gdy podałam mu paczkę. Od razu wyciągnął jednego papierosa, zapalniczkę i zapalił.
- Chcesz? - zapytał dalej ze mną idąc.
- Nie palę. Idź już sobie. - rzuciłam zażenowana.
- Niech pomyślę.. Nie? Trzeba pomyśleć, jakby Ci się odwdzięczyć za tą drobną przysługę.
- Po prostu daj mi spokój i zachowujmy się jakbyśmy się nie znali. Proszę. - spuściłam głowę. Złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał. Stykaliśmy się klatkami.
- Boisz się mnie? - szepnął.
- Tak. - odpowiedziałam równie cicho. Od razu w nos uderzył mnie zapach papierosów zmieszanych z jego perfumami. Powalająca na kolana mieszanka.
- Przecież Cię nie zabiję. - KŁAMIE. moja podświadomość znów dawała o sobie znać. - Powinnaś też wiedzieć, że nie biję kobiet, a już szczególnie takich ładnych. - zarumieniłam się na jego słowa i (o ile to możliwe) jeszcze bardziej wcisnęłam głowę w sweter. - Nie zakrywaj się. - ok, mimo jego 'wyznania' wciąż się go bałam i wolałam zostać przy życiu, więc wykonałam jego polecenie i podniosłam głowę. Oh.. Miał najpiękniejsze niebieskie oczy jakie w życiu widziałam. Błękitne jak ocean. W sumie on sam przypomniał ocean. Tajemniczy i może Cię utopić w chwili nieuwagi. - Chodź. - odwrócił wzrok i ruszył przed siebie.
- Nie chcę, żebyś mnie odprowadzał.
- Gówno mnie to obchodzi. - burknął zaciągając się papierosem.
Czyżby to już koniec dyskusji? Na to wygląda. Mam tylko nadzieję, że to ostatni raz, kiedy mnie zauważył i więcej się do mnie nie odezwie. Nigdy.
Im bliżej byliśmy mojego domu, tym bardziej się rozluźniałam. Ostatni raz. Wdrapałam się na schody i chwilę później byłam już przy drzwiach. Sięgnęłam do kieszeni, żeby wyciągnąć z niej klucze. Jednak za sobą słyszałam kroki. Cholera, czemu on sobie nie idzie? Czym prędzej wsadziłam klucz do zamka i przekręciłam.
- Czekaj. - podszedł bliżej.
- Słucham? - odpowiedziałam uprzejmie. Ostatni raz. - potarzałam w głowie jak mantrę.
- Dałabyś się zaprosić na randkę?
Kurwa mać.
Heeeej! :D Mam jakieś takie zapotrzebowanie na punk Nialla po przeczytaniu Dangera, Darka i innych takich fanfikcji hahah :D hope you like it! :D