sobota, 5 października 2013

Dating the creeper. (Część 1)

- Hej, Ty! - podniosłam głowę znad książki. Czyżby to było skierowane do mnie? Rozejrzałam się wokoło i zobaczyłam blondyna biegnącego w moją stronę. Cholera. Niall Horan biegł w moją stronę. Uciekać, czy zostać? Nie będę owijać w bawełnę. Ten koleś jest przerażający. Nie tylko ja tak twierdzę. Cała szkoła się go boi. Zaraz wyjdzie, że jestem powierzchowna, ale ten jego wygląd po prostu przyprawiał o ciarki. Dosłownie całe jego ciało pokrywały tatuaże i kolczyki. Zdecydowanie był na liście osób, których za wszelką cenę wolałabym unikać. Był coraz bliżej mnie, a ja zamiast uciekać po prostu stałam jak sparaliżowana. Byliśmy tylko we dwoje na korytarzu, gdyż zaczęła się lekcja, ale ja postanowiłam sobie odpuścić jedną godzinę, bo miałam zamiar przeczytać nowo nabytą książkę.. Gdybym wiedziała, że spotkam JEGO to bez gadania poszłabym na zajęcia. - Jak Ci na imię?
Odezwij się, chyba nie chcesz stracić życia, prawda? podpowiadała mi podświadomość, natomiast ja dalej po prostu stałam i gapiłam się na niego. Wyglądał groźnie. Jakby przed chwilą ktoś go wkurzył.. Może kogoś zabił? Może chce, żebym pomogła mu tego kogoś zakopać? Jezu, [T.I.] lecz się psychicznie.
- Zadałem Ci pytanie. - burknął.
- [T.I.]. - odpowiedziałam szybko nie chcąc go złościć.
- [T.I.]. - uśmiechnął się z satysfakcją. - Zrobisz coś dla mnie?
Mówiłam, że kogoś zabił! Cholera! Co robić? Może to było pytanie retoryczne? Jezu, odezwij się i niech już sobie idzie!
- W porządku.
- Świetnie. - po raz kolejny uraczył mnie uśmiechem i wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Chwila, chwila.. Przecież w szkole nie można palić.. Jesteśmy niepełnoletni.. - Potrzymasz to dla mnie do końca dnia?
- Nie zrobię tego, regulamin zabrania wnoszenia papierosów na teren szkoły.. - słowa płynęły ze mnie tak szybko, że aż dziwię się, że zrozumiał. Nie wziął sobie tego do serca. Przeciwnie - zaczął się śmiać.
- Nie bądź już taką cnotką. No weź. Ciebie nie sprawdzą, a ja zostanę wyrzucony jeśli po raz kolejny je znajdą. Proszę? - wydął usta w dziubek. Przez chwilę poczułam się, jakbym stała oko w oko z jednym z moich normalnych kolegów. Ale on nie jest normalny. To jest Niall Horan. Postrach szkoły. Zgódź się. Jedno zawieszenie jest chyba lepsze od śmierci, prawda? Prawda.
- Uh. Ale zaraz po lekcjach masz to ode mnie zabrać.
- Wielkie dzięki. Kiedyś się odwdzięczę! - uśmiechnął się szeroko i podał mi papierosy, które szybko schowałam do kieszeni i zakryłam swetrem. Pochylił się lekko nade mną, a mnie przeszły cholerne dreszcze. - Obiecuję, że się odwdzięczę. - szepnął i ruszył w głąb korytarza.
Zginiesz. - po raz kolejny 'pocieszająca' myśl przemknęła mi przez głowę.








Nigdy w życiu nie miałam tak stresującego dnia. Miałam wrażenie, że każdy się na mnie gapi. Że rozniosło się to, co mam lub to, że rozmawiałam z Niall'em. Czyli ogółem, byłam cholernym kłębkiem nerwów. Bo czym ja sobie na to wszystko zasłużyłam? Niczym. Nic złego nie zrobiłam.
Gdy zakończyła się 7 lekcja, jak najszybciej wybiegłam z klasy i skierowałam się do wyjścia ze szkoły.
- [T.I.]! - usłyszałam za sobą jego głos. Cholera x2. Przełknęłam ciężko ślinę i powoli się obróciłam. Blondyn zmierzał ku mnie wesołym krokiem.
- Zabieraj to. - sięgnęłam do kieszeni, żeby wyciągnąć z niej jego własność, jednak on chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce.
- Nie tutaj, skarbie. Dyrektor się tu kręci. Jesteś już po zajęciach? - zszokowana wyrwałam dłoń z jego uścisku.
- Tak.
- Fantastycznie. W takim razie pozwól mi odprowadzić się do domu. - otworzyłam usta, żeby zaprzeczyć, ale mi przerwał. - To nie prośba. To bardziej stwierdzenie 'idę z Tobą, nie pyskuj'. Rozumiesz?
- Rozumiem. - szepnęłam i ruszyliśmy przed siebie. Czułam na sobie zdziwione i poniekąd współczujące spojrzenia innych osób. Pewnie wyglądało to tak, jakby zabierał mnie gdzieś ze sobą bez mojej zgody.. Oh.. Przecież właśnie to robi.
- Gdzie mieszkasz?
- Nie powiem Ci. - głupia nie jestem, nie będziesz mnie później nawiedzał w razie braku pieniędzy czy kolejnej TAKIEJ SYTUACJI. Blondyn zaśmiał się cicho.
- Rozumiem. Ale jeśli mi nie powiesz, to zabiorę Cię do siebie. - uśmiechnął się złośliwie. To miał być żart? Bo zabrzmiało jak groźba.
- Na Kingsland Road.
- Grzeczna dziewczynka. Na pewno nie chcesz iść do mnie? - oh no dalej, co z nim nie tak?
- Nie chcę. W sumie to jesteśmy w połowie drogi. Weź to, a ja już pójdę. - tym razem nie protestował gdy podałam mu paczkę. Od razu wyciągnął jednego papierosa, zapalniczkę i zapalił.
- Chcesz? - zapytał dalej ze mną idąc.
- Nie palę. Idź już sobie. - rzuciłam zażenowana.
- Niech pomyślę.. Nie? Trzeba pomyśleć, jakby Ci się odwdzięczyć za tą drobną przysługę.
- Po prostu daj mi spokój i zachowujmy się jakbyśmy się nie znali. Proszę. - spuściłam głowę. Złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał. Stykaliśmy się klatkami.
- Boisz się mnie? - szepnął.
- Tak. - odpowiedziałam równie cicho. Od razu w nos uderzył mnie zapach papierosów zmieszanych z jego perfumami. Powalająca na kolana mieszanka.
- Przecież Cię nie zabiję. - KŁAMIE. moja podświadomość znów dawała o sobie znać. - Powinnaś też wiedzieć, że nie biję kobiet, a już szczególnie takich ładnych. - zarumieniłam się na jego słowa i (o ile to możliwe) jeszcze bardziej wcisnęłam głowę w sweter. - Nie zakrywaj się. - ok, mimo jego 'wyznania' wciąż się go bałam i wolałam zostać przy życiu, więc wykonałam jego polecenie i podniosłam głowę. Oh.. Miał najpiękniejsze niebieskie oczy jakie w życiu widziałam. Błękitne jak ocean. W sumie on sam przypomniał ocean. Tajemniczy i może Cię utopić w chwili nieuwagi. - Chodź. - odwrócił wzrok i ruszył przed siebie.
- Nie chcę, żebyś mnie odprowadzał.
- Gówno mnie to obchodzi. - burknął zaciągając się papierosem.
Czyżby to już koniec dyskusji? Na to wygląda. Mam tylko nadzieję, że to ostatni raz, kiedy mnie zauważył i więcej się do mnie nie odezwie. Nigdy.
Im bliżej byliśmy mojego domu, tym bardziej się rozluźniałam. Ostatni raz. Wdrapałam się na schody i chwilę później byłam już przy drzwiach. Sięgnęłam do kieszeni, żeby wyciągnąć z niej klucze. Jednak za sobą słyszałam kroki. Cholera, czemu on sobie nie idzie? Czym prędzej wsadziłam klucz do zamka i przekręciłam.
- Czekaj. - podszedł bliżej.
- Słucham? - odpowiedziałam uprzejmie. Ostatni raz. - potarzałam w głowie jak mantrę.
- Dałabyś się zaprosić na randkę?
Kurwa mać.






Heeeej! :D Mam jakieś takie zapotrzebowanie na punk Nialla po przeczytaniu Dangera, Darka i innych takich fanfikcji hahah :D hope you like it! :D