Długo niczego nie było.. Przepraszam, ale za 2 część o Lou na razie się zabierać nie będę. Macie tu na razie Horana :3
Ps. Dziękuję komentatorom <333
- Gotowa? - usłyszałam głos swojego ojca. Czy byłam gotowa na to, by spędzić resztę życia z mężczyzną którego kochałam? Najwyraźniej tak, skoro dokładnie dziś mieliśmy się pobrać.. Więc dlaczego coś mi jeszcze nie pasowało? Miałam na sobie piękną suknię, zaprojektowaną przez najlepszego projektanta w Wielkiej Brytanii. Sala weselna i kościół wyglądały bajecznie. Za drzwiami stał mój ukochany, który czekał na to, żeby po kilku dniach rozłąki mnie zobaczyć i zostać przy mnie na wieczność.. Czego więcej można chcieć? Chyba niczego. Niepewnie wzięłam ojca pod ramię.
- Chyba tak. - powiedziałam drżącym głosem.
- Nie denerwuj się. Będzie dobrze. - szepnęła mi do ucha Danielle i stanęła za mną. Oh, bardzo łatwo powiedzieć.
Ciszę przerwała melodia wygrywana na organach. Już czas. Drzwi kaplicy otworzyły się i oczy wszystkich zgromadzonych skierowały się w moją stronę. Właśnie w tym momencie miałam ochotę wymiotować. Tak bardzo nie lubiłam być w centrum uwagi.. A oni mi to utrudniali. Przeleciałam wzrokiem po przybyłych gościach wypatrując znajomych twarzy. Perrie i Zayn z rodziną, Louis z jakąś nieznaną mi dziewczyną, Harry, Nick, Ed, rodzina Horanów, moja mama, która ledwo powstrzymywała płacz.. Były tu wszystkie ważne dla mnie osoby.. Chciały świętować moje.. Nasze szczęście. Spojrzałam do przodu. Liam wyglądał zjawiskowo w garniturze.. Tak, Danielle była szczęściarą. W końcu doszłam do ostatniej osoby. Uśmiechał się lekko, a im bliżej niego byłam, tym bardziej dostrzegałam w jego oczach iskierki podekscytowania.
- Jestem na Ciebie zła. - burknęłam i usiadłam na jego łóżku.
- Ja na Ciebie też. - skrzyżował ręce na piersi i usiadł obok. Jak na 12 lat, zachowywaliśmy się gorzej niż dzieci.
- Masz mnie przeprosić.
- Ty pierwsza mnie.
- Nie mam za co.
- Właśnie, że masz. - przez 2 minuty żadno z nas się nie odzywało. W końcu to on się przełamał. - Przepraszam.
- Ja też przepraszam. - wtuliłam się w jego ramiona.
Doszliśmy na środek ołtarza. Tata przytulił mnie, 'przekazał' moją dłoń mojemu narzeczonemu i odszedł zająć swoje miejsce.
- Drodzy przyjaciele, rodzino. Zebraliśmy się tu, aby połączyć węzłem małżeńskim [T.I. i N.] oraz Niall'a James'a Horana.
- Hej. Holly najwyraźniej była głupia, że nie doceniła jaki fajny z Ciebie facet.
- Nie ubolewam nad nią.
- To co Cię tak gryzie? - wyswobodziłam się z jego silnego uścisku i spojrzałam w jego błękitne oczy.
- Bo.. Ja kocham inną dziewczynę.
- Więc po prostu jej to powiedz.
- Kocham Cię. - powiedział niepewnie, mocniej ściskając moją dłoń. Oczekiwał jakiejś odpowiedzi z mojej strony.
- Mamy tylko 15 lat. Skąd wiesz, że to miłość?
- Po prostu to wiem. A Ty co do mnie czujesz?
- Nie wiem.. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
- Ja chyba wiem jak Ci pomóc się przekonać. - zbliżył swoje usta do moich. Pierwszy pocałunek z najlepszym przyjacielem. Czy to nie brzmi dziwnie? Jego wargi delikatnie muskały moje. Objęłam go za szyję, pogłębiając te przyjemne uczucie w brzuchu. W końcu odsunął się ode mnie z delikatnym uśmiechem.
- Pomogło? - zapytał oblizując wargi.
- I to jak. - splotłam palce jego dłoni z moimi.
- Czy Ty Niall'u James'ie Horanie bierzesz sobie tą oto [T.I.] za żonę i przyrzekasz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz to, że nie opuścisz jej aż do śmierci?
- Tak. - powiedział z uśmiechem i mocniej ścisnął moją dłoń.
- Co tam, skarbie?
- Ja.. Mam do Ciebie ważne pytanie. - wyjąkał i przystanął tak, by widzieć moją twarz.
- Coś się stało?
- Otórz.. Boże.. Ja.. Um..
- Nie denerwuj się. Dawaj.
- Ja chciałbym zakończyć ten etap w naszym związku. - dokładnie przeanalizowałam jego słowa.
- Jak chcesz.. Mam nadzieję, że ciągle będziemy przyjaciółmi..
- Nie! Nie to miałem na myśli! Ja.. - uklęknął przede mną i wyciągnął z kieszeni płaszcza czerwone pudełeczko. - Wiem, że 19 lat to dość młody wiek na małżeństwo, ale ja wiem, że chcę spędzić resztę życia z Tobą. Wyjdziesz za mnie?
Nie mogłam w to uwierzyć. Nagle cały mój smutek zniknął bez śladu. Cicho wypowiedziałam 'tak' bo po prostu mnie zatkało. On jednak usłyszał. Lekkie światło księżyca pozwalało zobaczyć, jak szeroko się uśmiecha. Włożył mi pierścionek na odpowiedni palec i mocno przytulił.
- Kocham Cię. - szepnęłam mu do ucha i w odpowiedzi usłyszałam to samo.
- Czy Ty [T.I.] bierzesz sobie tego oto Niall'a za męża i przyrzekasz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz to, że nie opuścisz go aż do śmierci?
- Ja.. Ja nie wiem. - rozejrzałam się nerwowo. Każdy był w szoku. Z Niall'em włącznie.
- Powiedz cokolwiek. Tak lub nie. - szepnął zestresowany blondyn.
Przez głowę przeknęło mi 21 lat. Ponad 18 spędziłam z nim. Ślub to tylko formalność, więc co za różnica? Musiałam teraz zdecydować. Teraz albo nigdy.
- Tak, biorę. - wypowiedziałam do mikrofonu. Wszyscy odetchnęli z ulgą, a na twarzy mojego wybranka znów zawitał uśmiech.
- Na mocy kościoła ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować.
Niall wyrwał mi z ręki bukiecik i odrzucił go do tyłu, gdzie złapał go Liam. Blondyn objął mnie w talii i zatopił się w moich wargach. Położyłam ręce na jego plecach i pogłębiłam pocałunek. W końcu przestał i oparł swoje czoło o moje.
- Kocham Cię, moja pani Horan.
- Też Cię kocham, mężu.
Splotliśmy nasze dłonie i powoli wyszliśmy z kościoła, gdzie już czekała spora grupka ludzi, którzy już chcieli nam pogratulować. Zapowiadała się długa i męcząca noc. Ale na szczęście.. Miałam już przy sobie Niall'a. Na całe życie.